9 listopada 2010

MROCZNY PAMIĘTNIK POŁOZNICY - POCZĄTKI cz. 2

11:17
Gina przyniosła piłkę, żebym sobie poskakała. Jeśli to choć trochę pomoże będę skakać. Wykorzystuję moment pomiędzy skurczami i siadam, a właściwie opadam na piłkę. raz, dwa trzy... próbuje na niej podskakiwać. Efekt: czuje się jeszcze gorzej. Teraz nie tylko rozrywa mnie od środka, ale jeszcze napierdalają stawy w kolanach. Pieprzę piłkę. Przytulę się do szafy. Jak do tej pory okazała się skuteczna.

11:20
Gina zmartwionym głosem pyta czy piłka nie pomaga. Kurwa czy wyglądam jakby pomagała? Nie, nie pomaga, cedzę odpowiedź przez zaciśnięte zęby. Mam już wszystkiego dość. Chce mi się spać i jeść. Bobi wygląda jak zastraszony chomik. Mamrocze coś, że może bym dała szanse piłce. Nie kurwa, nie. Nie będę skakała  na piłce jak mnie obcy rozrywa. Niech sam sobie kurwa skacze na piłce przepychając przez fiutka arbuza. Zobaczymy czy mu to w czymś pomoże.

11:30
Gina podłącza mnie do KTG.  Czy mogę nie ruszać się przez następne pół godziny? Jasne. Co to kurwa dla mnie. "Oddychaj głęboko i zobaczysz, że będzie dobrze". Nie jest, ale co tam. Sile się na uśmiech. Że niby taka dzielna jestem. Wyszło chyba kiepsko, bo oboje razem z Bobim pytają co się dzieje. Jak to się dzieje. Rodzę do kurwy nędzy i fajnie nie jest.

12:00
Gina przynosi dwie wiadomości. Dobrą i złą. Najpierw zła: kiepska morfologia - nie dostanę znieczulenia. Zajebiście. A dobra? Pełne rozwarcie, zabierają mnie na salę. Jeszcze 10-15 min. i po wszystkim.
Ok. Skoro jeszcze kwadrans to dam radę. Będę niczym pieprzony Rambo. Wszystko na żywca. Łącznie z szyciem.
Boże zniosę wszystko, tylko niech nie tną mi krocza!

12:10
Najładniejsza sala do porodu.
Podobno.
Już taką widziałam.
W muzeum, na wystawie tortur.
Pół leżę, pół siedzę na wielkim, żółtym fotelu. Gina chce przyprowadzić Bobiego. Nie, nie, nie. "Dlaczego?" ma wypisane na twarzy."Chciałabym jeszcze kiedyś uprawiać seks".
Dalej nie pyta.

12:15
Pieprzyc fotel. Klęczę i wyję. Jak zwierze. Krótkie, szybkie oddechy, jak piesek.
Fu fu fu...
pieprzyc krótkie szybkie oddechy.
Fu fu fu...
A miało być mistycznie i krótko. Nie jest. Młody dodaje mi otuchy. Patrze na niego i zastanawiam się czy wystarczy mi sił, żeby dojść i przegryźć mu tętnicę. Jeśli się nie zamknie, tak zrobię. Jeden skok i będę przy jego gardle. Zrobię to ostatkiem sił.
Będzie warto.

12:30
Gdzie są kurwa te mistyczne doznania?! Ekstaza! Uniesienie! Gdzie to pieprzone, transcendentalne doświadczenie?! I gdzie do kurwy nędzy jest to dziecko? Miało być góra za kwadrans.
Młody patrzy z przerażeniem w oczach. Ale dzielnie podaje mi rękę. "Jak będzie skurcz, to niech pani mnie ściśnie za rękę. Może to pani pomorze".
Skurcz...
Młody już nigdy nie popełni tego błędu. Już nigdy nie poda rodzącej ręki...

13:00
Stoję w kałuży krwi i właściwie jest mi już wszystko jedno.
Jeśli za moment nie zasnę umrę.
Jeśli za moment nie dostanę kanapki z łososiem - umrę.
Jeśli za moment nie urodzę... umrę.
Miało być kurwa 10 minut, a nie pieprzona godzina.
Właśnie wyłączyło mi fonię. Stoję [ chyba] i patrzę na swoje stopy. Jak duża będzie ta kałuża kiedy się wykrwawię? Człowiek ma w sobie około 5 litrów krwi...
czuję, że odpływam...
Policzek piecze.
Dowiaduję się, że będą cieli. Co będą cieli? Mnie. Aha.
Odpływam. ...
Ile ważę? Nie wiem. 80? Tak. Chyba 80? Wzrost? 165.
Jeśli spytają o numer buta leżę...

13:03
Proszę uważać, bo podłoga mokra. Ojej... mamroczę półprzytomnie. Postaram się jak najmniej zadeptać- obiecuję i wspinam się [ chyba] na jakiś fotel. "Będzie ukłucie. Proszę się nie ruszać".
Czekam...
Czekam...
Ukłucia nie ma, ale jest mi błogo.

13:15
Wkoło zielono. I tylko to koszmarne uczucie, że coś we mnie upychają. Pod żebrami.
Nie ma mnie...

13:19
Fioletowa kulka z krwiakiem na czole i czarnym irokezem na głowie. Na sinej twarzyczce maksymalne wkurwienie. Mija mnie, kiedy ktoś ją niesie.
Znika.
Odpływam.
Nie ma mnie...

10 komentarzy:

  1. powinien istniec rytual spoleczny, opowiadania sobie porodow: siada kilka kobiet przy wodce i jedna po drugiej snuje swa historie az do znudzenia. przy okazji dyspensa od trzezwosci opieki nad dzieckiem.
    z braku niniejszej mozliwosci,pamietam ze tez pisalam, dobry sposob... a w Twoim wykonaniu na dodatek wychodzi bardzo estetyczny na tak poszarpane doznania, tekst

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeaaa :D w końcu jest coś dobre do poczytania :D

    OdpowiedzUsuń
  3. wiedziałam ze się ucieszysz. Jesteś mi winny 6 h snu;P

    OdpowiedzUsuń
  4. To zależy jak opowiadają. Ale rzeczywiście chyba na trzeźwo to nie bardzo wychodzi. Choć znam jeden przypadek.
    Dziękuję za taką pozytywną ocenę. Trochę to trzeba było ocenzurować [ mimo wszystko].

    OdpowiedzUsuń
  5. opowiadanie ma sens terapeutyczny:) jasne przy takich opowiesciach lepiej zeby nie bylo kobiet w ciazy:)
    cenzura jest do dupy!

    OdpowiedzUsuń
  6. straszne, śmieszne i zaskakujące. A ja głupia po dwóch porodach dalej chyba nie wiem jak się rodzi dzieci :)
    MiSioWa

    OdpowiedzUsuń
  7. Co ja mogę. Czasem poświęcasz całe życie, a i tak umrzesz głupim.
    A co do doświadczeń? No cóż... krwotok jest średnio rozrywkowy, a cesarka nie na życzenie, a dla ratowania dziecka pikniku nie przypomina, może zatem dobrze, że tak niewiele wiesz;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Hmm... ale co wy z tym arbuzem ?

    OdpowiedzUsuń
  9. Spoko, odpracuje w polu ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Bo to mniej więcej takie uczucie jest;) Choć pewnie arbuz byłoby łatwiej

    OdpowiedzUsuń