11 maja 2010

WŁASNY KĄT czyli kupujemy mieszkanie cz. II. Biura nieruchomosci i pośrednicy

Na początku trzeba jasno i wyraźnie stwierdzić jedno. Choć wszyscy wiemy, że bardziej opłacalne jest kupienie mieszkania bezpośrednio od właściciela, to jest to raczej niewykonalne, gdy zależy nam na posiadaniu własnego M w jakimś bliżej określonym czasie.
Początkowo i my z Emanem mieliśmy takie założenie [ wiadomo- chodzi o prowizję dla pośrednika] szybko jednak się okazało, że jeśli nie jesteś otoczony niezwykle rozbudowaną siatką znajomych, nie masz mega szczęścia lub cojones jak mastodont by zaryzykować coś na gumtree, to szans wielkich  na mieszkanie bez udziału biura nieruchomości raczej nie masz. Dlaczego?
* większość mieszkań sprzedawanych bez pośrednika reklamowanych jest drogą pantoflową. Brak znajomych raczej wyklucza możliwość zdobycia wiedzy o tym, że pan X zamierza sprzedać mieszkanie po bardzo atrakcyjnej cenie. Jeszcze może w małych miastach..., ale w Krakowie nie da rady.
* część sprzedających rozwiesza w okolicy ogłoszenia, jednak moje półroczne doświadczenie jasno wykazało, że trzeba mieć mega szczęście, by trafić na ogłoszenie, które jest aktualne [ idealną sprawą byłoby dorwanie właściciela w momencie wywieszania takiej oferty. W każdej innej sytuacji, dzwoniąc dowiadujesz się, że oferta już nieaktualna] .
Osobiście mam na koncie takie sytuacje, w których to idę koło słupa ogłoszeniowego - nic nie ma. Po półtorej godzinie mijam słup ponownie - jest ogłoszenie. Dzwonię i dowiaduję się, że już nieaktualne. A jeśli już było aktualne, to zawsze coś było nie tak [ np. apartament - ale 30 mkw; łazienka po remoncie - ale sprzed 12 lat; trzy pokoje - ale dwa przechodnie itd.]
* najwięcej ogłoszeń o sprzedaży mieszkania bez pośredników znalazłam na stronach typu gumtree, jednak dość szybko się do nich zniechęciłam, kiedy to część sprzedających ustalała, że zaliczka przy umowie wstępnej ma wynosić 50 % wartości mieszkania; mieszkanie do obejrzenia jedynie na zdjęciach; umowa przedwstępna tak, ale tylko cywilno - prawna, żadnego notariusza; możliwość obejrzenia mieszkania, ale jedynie w późnych godzinach wieczornych itd. Jakoś nie wzbudzało to mojego entuzjazmu i zaufania. Może jestem zbyt aspołeczna i nieufna?
Po kilkumiesięcznych poszukiwaniach tego typu, zdecydowałam się na szukanie też przez biura nieruchomości, wychodząc z założenia, że im więcej źródeł, tym większa szansa na znalezienie czegoś sensownego. Z myślą o zapłaceniu pośrednikowi  prowizji powoli zaczęliśmy się godzić.
Od tego momentu zaczęły się niespodzianki.
Wydawac by się mogło, że skoro zwracam się do specjalisty [ a za takiego uważam pośrednika z biura], to zostane szybko i fachowo obsłużona. O naiwności kobieca.
Zaczęłam bardzo prozaicznie. Wybrałam się do biura nieruchomości, które znajdowało się niedaleko Bagien...

BIURA NIERUCHOMOŚCI I POŚREDNICY

BIURO NIERUCHOMOŚCI "GLOB": pomimo tego, że  bardzo się starałam, biuro nieruchomości "Glob" okazało się dla mnie nieosiągalne. Choć na szyldzie podane były godziny otwarcia, a także telefon kontaktowy, kiedy bym  nie zadzwoniła, abonent był poza zasięgiem. Początkowo myślałam, że może jest jakiś inny nr telefonu - przeszukałam net, ale nie. Jeden, jedyny numer jaki był upubliczniony miałam wpisany w komórkę. Po 10 próbie dałam sobie spokój. Spróbowałam czegoś innego. Wybrałam się osobiście. Trzy podejścia [ w trzech różnych dniach i o różnych porach] - biuro było zamknięte. Żadnej kartki, żadnej recepcjonistki... od właściciela budynku, którego spotkałam przypadkiem, dowiedziałam się że biuro nadal  istnieje, jednak facet dysponował tylko numerem jaki już miałam. Trzecia wizyta z pocałowaniem klamki skutecznie mnie zniechęciła.
BRACIA SADURSCY: namiary na biuro dostałam w Banku PeKaO SA. Nie wiem na ile to zgodne z prawem, że bankowy doradca poleca mi jedno tylko biuro, ale ponieważ robił to mało nachalnie, nie wnikam. Przejrzałam dość pokaźnych rozmiarów broszurkę i doszłam do wniosku, że wizyta w biurze jest już niepotrzebna. Ich unikalne okazje pozostawiały wiele do życzenia, nie mówiąc już, że większość mieszkań, które niby spełniała moje oczekiwania, znajdowała się na Hucie, bądź miała ceny dalekie od okazyjnych. Więcej okazji mogłam znaleźć na pierwszej lepszej stronie internetowej o nieruchomościach. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że być może wizyta umożliwiła by mi zapoznanie się z większa liczbą ofert, ale skoro ktoś w broszurze [ dość często aktualizowanej] zamieszcza "takie promocje" to zachętą do odwiedzenia biura to raczej nie jest.
    Po tych dwóch doświadczeniach doszłam do wniosku, że będę sama przeglądać oferty na Krajowym Rynku Nieruchomości   i jak coś mi się spodoba skontaktuję się z konkretnym przedstawicielem. Tak trafiłam na kilka kolejnych biur.
INVEST - KONTRAKT NIERUCHOMOŚCI: Nie mogę powiedzieć. Kontakt był całkiem niezły. Już po trzecim sygnale, po drugiej stronie słuchawki, odezwała się pośredniczka. Pani X dość szybko załatwiła możliwość obejrzenia lokalu. Co prawda, gdy ja dzwoniłam, aby się czegoś dowiedzieć była bardziej rozmowna niż gdy dzwoniła ona , ale to już detal. Na oglądanie mieszkania umówiłyśmy się na dzień następny. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, ale czas pokazał, że było to bardzo szybko.
Oczywiście następnego dnia lało jak z cebra. Ostatecznie na umówione miejsce Pani spóźniła się jedynie kilka minut [ choć była samochodem, a ja dojechałam komunikacja miejską], nie uznała zatem, by powiadomić mnie o takiej możliwości jak spóźnienie telefonicznie czy choćby smsem. I tak, stojąc przed blokiem w deszczu i wietrze przystąpiłyśmy do spisywania umowy moim długopisem - Pani długopis jakoś się zapodział. Moja delikatna sugestia, że może byśmy choć do klatki weszły została zignorowana, w końcu mogłam dowiedziawszy się podstępnie dokładnego adresu, zrezygnować z jej usług i później kupić mieszkanie bez jej pośrednictwa. Ostatecznie spisałyśmy umowę z prowizją 3% [ nienegocjowalną].
Już w budynku okazało się, że Pani X nie pamięta, który to nr mieszkania. To był początek. dalsze niespodzianki jakie na mnie czekały to m. in. to, że mieszkanie znajdowało się nie na czwartym piętrze, a na parterze, było nie po a przed generalnym remontem, a ciepłą wodę miało z junkersa [ zastrzegałam na początku, jeszcze w trakcie rozmowy telefonicznej, że takie mieszkania mnie nie interesują] a nie z ciepłowni miejskiej. Zachwalana spokojna okolica objawiła się eleganckim graffiti na klatce i zwiniętym w trąbkę domofonem. Na jakiekolwiek pytania odpowiadała właścicielka, bo Pani X raczej się nie orientowała. Mieszkanie obejrzałam prawie całe - poza kuchnią, w której uwiązany był pies wielkości krowy z mordą jak wiadro. Jakiekolwiek uchylenie drzwi skutkowało potwornym ujadaniem i rzucaniem się na nie. Zasugerowano mi zatem bym kuchnię obejrzała przez szparkę. Nie będę tego komentować. Z łazienką też było wesoło. Niby była dostępna, ale właścicielka urządziła wielkie pranie, więc z całego sufitu zwisały różne części garderoby poszczególnych członków rodziny, dość skutecznie maskując grzyb, popękane kafelki i jeszcze kilka niedoskonałości. Porażona stanem mieszkania i okazyjną ceną [ 6100 za mkw ] postanowiłam w duchu,że absolutnie nie! Nigdy więcej ani tego biura z jej przedstawicielką, ani tego mieszkania z jego okazyjna ceną.
DAMA NIERUCHOMOŚCI: dwa dni później natrafiłam na nowe ciekawe ogłoszenie, tym razem z innego biura. Pośredniczka Y była zdecydowanie lepsza od Pani X, która z całą pewnością nie zasługiwała na miano pośredniczki. Kontakt telefoniczny był znakomity. Pani była początkującym pośrednikiem i zdarzało się jej zapomnieć o czymś [ np. o podaniu adresu mieszkania jakie miałam obejrzeć], ale najdalej po 0,5 h przypominała sobie o tym i dzwoniła. Oglądanie mieszkania zostało załatwione sprawnie, tak, że mogłam zapoznać się z jego stanem faktycznym już kilka godzin później. Pośredniczka Y nie spóźniła się ani minutki, choć dojeżdżała podobnie jak ja komunikacją miejską. Umowę spisałyśmy w lokalu [ jakoś nie bała się, że wydarłszy z niej podstępem adres umknę unosząc wielki ciężarny brzuch w bliżej nieokreśloną dal].
To co teraz napiszę może wydać się niewiarygodne, ale tak było. Druk umowy był wielokrotnego użytku. Na moje pytające spojrzenie, dlaczego dostałam do podpisania umowę, na której widnieją jeszcze ślady danych innych osób, innych kwot i innych adresów [ choć przyznaję, że Pani Y starała się je maksymalnie wygumkować] usłyszałam, że to polityka oszczędnościowa właściciela firmy. Jak się zdecyduję na mieszkanie to podpiszemy umowę jeszcze raz na świeżym druku. A póki co ten wystarczy.
Byc może to i ekologiczne, ale jakoś moja podejrzliwa natura zadała pytanie, co się stanie, jak ja się zdecyduję na to mieszkanie, a właściciel firmy postanowi nagle, że to dobry dokument i zacznie dochodzić kwoty, która tam istnieje, a która daleka jest od tego co uzgodniliśmy? [ Na umowie jaka przyszło mi podpisać widniały dwie kwoty, trzecia była przekreślona i adresy trzech mieszkań].
Wróćmy jednak do samego mieszkania. Niestety, moja pośredniczka potrafiła o nim powiedzieć jedynie kilka zdań, które już wcześniej przeczytałam w ogłoszeniu.  Za to dowiedziałam się, że istniejące przy ogłoszeniach filmiki z wirtualnym spacerem po mieszkaniu są atrapą i się nie odpalają [spędziliśmy z Emanem sporo czasu próbując je załadować]. Funkcjonują na stronie, bo dzięki temu biuro ma jakieś dodatkowe punkty. Nie wnikałam już jakie. Choć mieszkanie zdecydowanie odbiegało od tego czego szukałam, z pośredniczką Y spotkałyśmy się kilkakrotnie.
Widać było, że się stara, a brak doświadczenia nadrabiała zapałem. Kontakt mailowy był doskonały, przesyłała mi oferty, które w większej lub mniejszej mierze spełniały moje wymagania, choć jej podejście do cen i ich negocjacji dalekie były od rzeczywistości [ wierzyła, że sprzedający opuści 600 zł na mkw przy mieszkaniu 75 metrowym]. Minusem, nie tyle samego biura co pośredniczki było udostępnienie moich danych kontaktowych [ wbrew mojej woli] znajomym zajmującym się doradztwem finansowym, dzięki czemu odebrałam w późnych godzinach wieczornych wiele niespodziewanych telefonów z najróżniejszymi ofertami. Ale w obliczu wszystkiego innego to już był detal.
CENTRALA NIERUCHOMOŚCI: na tle wcześniejszych doświadczeń nie wypadło najgorzej. Pośredniczka Z była miła, czekała w umówionym miejscu, o określonej godzinie [ żadnych spóźnień, co byłoby usprawiedliwione, bo oglądaliśmy mieszkanie w okolicy mocno remontowanych dróg]. Umowę, co prawda przed klatką, spisała sprawnie, także wieczorny chłód nie zdążył jakoś mocno odbić się na moim czy Emana zdrowiu, prowizja była do negocjacji w całkiem przyzwoitych widełkach. O samym mieszkaniu nie potrafiła nic powiedzieć, na szczęście właścicielka była kobietą z ikrą i o własnym mieszkaniu mówiła jak nakręcona. Po dwóch minutach można było odnieść wrażenie, że to ona jest tu pośredniczką, nie zaś Pani Z. Generalnie, patrząc na zaangażowanie Pani Z odnosiło się wrażenie, ze nie do końca jest zainteresowana sprzedaniem tego mieszkania i to raczej my z Emanem powinniśmy ją do tego przekonać, nie zaś ona nas.
No cóż, mieszkanie nie było aż tak atrakcyjne, byśmy musieli to zrobić.
Być może kolejne mieszkania dały by nam możliwość bliższego poznania metody pracy Pani Z, jednak biuro nie dysponowało ofertami, spełniającymi nasze kryteria. Współpracę zakończyliśmy po tym jednym.
WD PARTNER: Nie mogę powiedzieć, że czekałam na spotkanie, bo było by to wierutne kłamstwo. Nie było to bowiem spotkanie, a raczej audiencja.  Wyczekana, wytęskniona [czas oczekiwania - prawie dwa tygodnie]. Co prawda po moim telefonie przedstawiciel miał się ze mną skontaktować w ciągu kilku godzin, ale jakoś nie dał rady. Zadzwonił po prawie dwóch tygodniach. Chcąc obejrzeć mieszkanie musiałam się dostosować do godziny jaka pasowała pośrednikowi [ początkowo myślałam, że jest to efekt tego, że właściciel lokalu pracuje i nie ma innej możliwości, później dowiedziałam się, że mieszkanie stoi puste, a sam pośrednik wcześniej miał po prostu " nie po drodze"]. Umowę spisaliśmy w lokalu, prowizja była do negocjacji i to by było na tyle. Mieszkanie oglądałam sama, bowiem pośrednik zajęty był konwersacją przez komórkę i podziwianiem widoków z okna. To co zniechęciło mnie do dalszej współpracy z biurem to właśnie czas oczekiwania na możliwość obejrzenia lokalu. Odnosiło się bowiem wrażenie, że pośrednik trzyma cię jako rezerwowego, na wypadek, gdyby wcześniejszy klient zrezygnował. Nie bardzo pasowała mi ta rola.

Ostatecznie, w ciągu trzech miesięcy zetknęłam się z około 13 różnymi pośrednikami, z różnych biur. W/w to takie, o których można było napisać coś pozytywnego. Pozostałe... brak słów. Uogólniając, wydaje się że na porządku dziennym jest:
  • spóźnianie się na spotkania bez poinformowaniu o tym klienta
  • niechlujny ubiór, który ja osobiście odbieram jako brak szacunku dla mojej osoby, w końcu pośrednik/czka są w pracy
  • brak przygotowania do wykonywania swoich obowiązków: nie posiadanie długopisów, druków umów, wiedzy na temat mieszkania
  • lekceważenie klienta poprzez nie odpowiadanie na telefony/maile lub odpowiadanie po niestosownie długim czasie [ zdążył mi się pośrednik, który zamiast odpowiedzieć po godzinie, jak było umówione odezwał się po 3 miesiącach]
  • brak elementarnej wiedzy z dziedziny kultury osobistej 
  • zniechęcanie klienta do oglądania mieszkań, gdy są one zlokalizowane zbyt daleko od biura
  • brak wiedzy czym jest ochrona danych osobowych [ zwłaszcza gdy chodzi o nr telefonu komórkowego, który rozdawany jest na prawo i lewo]
  • brak orientacji na rynku nieruchomości
  • lekceważenie przy prezentowaniu wybranych ofert, wcześniej ustalonych z klientem kryteriów [ nie rozumiem po co pytają jakie mam wymagania, skoro później i tak proponują mi mieszkania całkowicie z nimi sprzeczne]
Po trzech koszmarnych miesiącach byliśmy z Emanem w rozpaczy. Każda nasza próba znalezienia sensownego M spalała na panewce. Ani samodzielne działania, ani próba znalezienia mieszkania przez pośrednika nie przynosiły efektu. W ramach desperacji wybraliśmy się na targi domów i mieszkań.

TARGI DOMÓW I MIESZKAŃ
W Krakowie takie targi odbywają się mniej więcej raz na kwartał. Już jakiś czas temu chcieliśmy z Emanem się na nie wybrać, ale znajomy [ związany z branżą] zdecydowanie nam odradzał. Skoro odradzał, a był specjalistą, to nie chodziliśmy. 
Do wizyty zmusił nas brak pomysłu, co jeszcze moglibyśmy zrobić by zwiększyć nasze szanse na znalezienie własnego M.
Targi jak targi, nic specjalnego. Większość stoisk oferowała mieszkania  albo jeszcze nieistniejące, albo za tak wygórowaną cenę, że znajdowały się poza zasięgiem przeciętnego zjadacza chleba. Obejrzeliśmy oferty kilku nowych biur nieruchomości - nic specjalnego, Eman kilka hostess - średnio nic specjalnego, ale jedna była blondynką, i tyle. Aż do momentu, gdy nie dotarliśmy do stoiska INDEPRO. Okazało się, że była to przysłowiowa igła w stogu siana. 
Nasze biuro nieruchomości. 
Dokładnie takie jakie sobie wymarzyliśmy.

NASZA WSPÓŁPRACA Z  INDEPRO:

Z przedstawicielem, z którym ostatecznie współpracowaliśmy zetknęliśmy się na targach. Konkretny i rzeczowy, jako jedyny przedstawił nam oferty zgodne z naszymi wymaganiami. Urzekł nas wysoką kulturą osobistą i zaangażowaniem. Po wyjściu z targów zdecydowaliśmy z Emanem, że jeśli ktoś ma z nami współpracować, to właśnie Pan Piotr.
Nie ukrywam, ze atutem biura był również fakt, że prowizja od kupującego wynosiła 1,22 zł. W obliczu wcześniejszych -  nawet 3% od sumy zakupu proponowanych nam w innych biurach... no właśnie. Komentarz wydaje się zbędny.
Od samego początku kontakt z Panem Piotrem zarówno telefoniczny jak i mailowy był doskonały. Na odpowiedź czekałam maksymalnie 2 godziny, z reguły jednak było to kilkanaście minut. W ciągu dwóch dni przedstawiono mi oferty, które spełniały kryteria jakie określiłam. Wszystkie spotkania dotyczace oglądania lokali były organizowane w przeciągu maksymalnie dwóch dni. Pan Piotr, nienagannie ubrany, uzbrojony w wiedzę o mieszkaniu, z przygotowaną dla mnie "ściągą" odnośnie oglądanego M [ powierzchnia, cena, układ pomieszczeń, opis okolicy itd.] zjawiał się na miejscu o określonej porze. Za każdym razem byłam informowana o wszystkim co byłoby potrzebne do podjęcia decyzji o ewentualnym zakupie.
Wspólnie obejrzeliśmy kilkanaście mieszkań [ tak, tak, ciężarne są fanaberyjne].
Kiedy ostatecznie udało się znaleźć mieszkanie, jakie zamierzaliśmy kupić doceniliśmy INDEPRO  i naszego Pana Piotra jeszcze bardziej. Skontaktował nas z doradcą finansowym, dzięki któremu uzyskanie kredytu okazało się dużo prostsze, nie mówiąc już o czasie jaki oszczędziliśmy, gdyby przyszło nam załatwiać to samemu, przed każdym kolejnym etapem [ umowa przedwstępna, notariusz itd.] przesyłał na maila wykaz potrzebnych dokumentów, opis procedur, wyliczenia opłat, które wiążą się z procedurą kupna mieszkania. Dzwonił za każdym razem, gdy coś mogło budzić nasze wątpliwości. Podpowiadał korzystne rozwiązania, negocjował ceny.
Kiedy doszło do podpisania umowy końcowej nie musiałam się martwić szukaniem notariusza. Zrobiono to za nas. Wynegocjowane ceny zostawiły w naszej kieszeni około 2 tys.
Zdaję sobie sprawę, że opis współpracy z INDEPRO i Panem Piotrem wygląda cukierkowo, ale tak właśnie było. Nawet w Polsce zdarzają się profesjonaliści ;)
Mieliśmy z Emanem szczęście, że po wielu nieudanych próbach udało nam się ostatecznie trafić i na profesjonalne biuro i na profesjonalnego pośrednika. Jeśli ktoś kiedyś będzie potrzebował namiarów, służę uprzejmie. Wystarczy dać znać na maila.

WNIOSKI I PRZEMYŚLENIA Z TEJ LEKCJI: 
  1. zanim zaczniecie szukać mieszkania spiszcie na kartce wszystkie Wasze wymagania odnośnie wymarzonego  M. zaznaczcie, które z punktów są nienegocjowalne, z których możecie ewentualnie zrezygnować jeśli cena będzie atrakcyjna, a które byłby dodatkowym atutem mieszkania.
  2. ustalcie jaką maksymalnie kwotę jesteście w stanie przeznaczyć na mieszkanie [ pamiętając o tym, że opłaty notarialne, bankowe itp. to też spora sumka]
  3. nie ograniczajcie się do jednego pośrednika, korzystajcie z usług jak największej liczy biur
  4. pamiętajcie, że każde z mieszkań jest często w ofercie kilku pośredników, dlatego wybierając się na oglądanie mieszkania wybierzcie tego pośrednika, u którego warunki zakupu są najkorzystniejsze
  5. pamiętajcie, że prowizje dla pośrednika są do negocjacji, ale przed podpisaniem umowy [ później, choć pośrednik twierdzi coś innego to już musztarda po obiedzie]
  6. warto codziennie samemu przejrzeć nowe ofert jakie ma biuro, z którym współpracujecie, bowiem choć należy to do obowiązków pośrednika, by informować was o pojawiających się ofertach, często samemu znajduje się je szybciej
  7. jeśli macie taką możliwość wybierzcie się na targi mieszkań [ nam odradzano, więc początkowo omijaliśmy takie imprezy szerokim łukiem, kiedy ostatecznie się wybraliśmy przyniosło to sporo korzyści]
  8. jeśli cenicie sobie prywatność to na potrzeby szukania mieszkania stwórzcie osobne konto pocztowe i kupcie starter do telefonu. [ w wielu przypadkach biura udostępniają zarówno maila jak i nr telefonu komórkowego wszelkim pośrednikom, doradca itp. związanym z branżą mieszkaniową, przez co po dwóch, trzech tygodniach czujecie się jak na centrali telefonicznej, a poczta zalewana jest spamem].

10 komentarzy:

  1. Bardzo dobry tekst Żono, konkretny, rzeczowy, ale nadal z "jajem" :) Myśle, że może być całkiem przydatny dla kogoś, kto będzie poszukiwał mieszkania w Krakowie i nie tylko.
    Chcialem tutaj tylko dać małe sporostowanie, blond hostessa z targów nieruchomości była całkiem spoko, a nie "średnio nic specjalnego" :P

    OdpowiedzUsuń
  2. bardzo łądna reklama indepro:) jeżeli nie Jesteś bardzo, bardzo naiwna sądząc że Twoja prowizja wyniosła 1,22.....ale w końcu to ...reklama:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hehe nieźle - pani oczekiwała obsługi na najwyższym poziomie (w tym zapewne dyspozycyjności 24h), okazyjnego i taniego mieszkania a jednocześnie za tą super obsługę i przekazywanie informacji o okazjach nie chciała nic płacić ;) hehe życzę wszystkim Pośrednikom jak najmniej tego typu klientów! No chyba, że jak poprzednik powyższy tekst należy traktować jako reklamę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja nie wiem, jak skonczonym debilem trzeba byc, zeby zostawiac takie komentarze ... blog na kilkaset postow, do tego dokladnie widac, jak rozwija sie "historia" z poszukiwaniem mieszkania, pozniej przeprowadzka i nowym miejscem do zycia.
    Tak trudno uwierzyc, ze mozna byc dobrze "obsluzonym" u posrednika nieruchomosci? Tak zal sciska doopsko, ze az trzeba rzygac jadem? A moze to po prostu czarny PR zazdrosnej konkurencji?
    No ale czego mozna sie spodziewac, po kims, kto nawet nie potrafi sie podpisac ...
    ZENUJACE.

    OdpowiedzUsuń
  5. A jeszcze jedno, bo mi ucieklo. Jezeli zadowolony klient, to reklama firmy, to tak - ten wpis jest taka reklama.
    Przez kilka miesiecy poszukiwania mieszkania mielismy do czynienia z wieloma biurami w Krakowie i niestety - zdecydowana wiekszosc byla po prostu TRAGICZNA. Calkowity brak kompetencji.
    To jedno okazalo sie solidne - byc moze z powodu jednego kompetentnego pracownika, ale jednak.

    OdpowiedzUsuń
  6. to żeś dowalił teraz... skończonym debilem jestes ty i ten co cie zrobił - to tyle w kwesti postów ;)
    co do podpisu - sam nic więcej nie zostawiłeś oprócz frajerskiego nicku. Zresztą powinieneś go zmienić na ceman - ciota eman.

    OdpowiedzUsuń
  7. Lol, Olka skąd takiego pokemona trafiłaś ? Na własnej piersi trolla karmić normalnie szacun ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Toster, to nie pokemon tylko jakieś drożdże :P I też nie winne, bo nie za inteligentne. Jakiś kiepski szczep. 8)

    Niemniej kolejna atrakcja na blogu :P

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak się kupuje to spoko; spróbujcie sprzedać z INDEPRO a czar pryśnie; złodziejska prowizja 4%, podetkana umowa na wyłączność praktycznie wygasająca po półtora roku; zawile sformuowana.. odradzam sprzedającym, kupujących rozumiem... ale ten magiczny 1% to juz standard w Kraku!

    OdpowiedzUsuń
  10. fajna babka :) sam bym sie z nią ożenił :)

    OdpowiedzUsuń