Ostatnio czuję się jak uprawa hydroponiczna.
Zacznijmy jednak od początku.
Dwie wizyty temu mój lekarz stwierdził, po przejrzeniu badań, że wszystko mam zbyt gęste - mówiąc ludzkim językiem i powinniśmy coś z tym zrobić. Jakoś nie odczuwałam się zbyt gęsta, można nawet powiedzieć, że czułam się niezwykle płynna w środku, no ale ja kończyłam coś innego niż medycynę.
Musiałam mieć niezły wyraz twarzy, bo zaczął wyjaśniać. Początkowo klasycznym bełkotem, ale z racji tego, że moja cierpliwość jest ostatnio śladowa wyjaśniłam, mu że jak chce bełkotać nie ma sprawy, ale potem i tak będzie musiał przełożyć to na ludzki- od czasów azotanów, żądam ludzkiego.
Zrozumiał aluzję i zrezygnował z lekarskiego bełkotu. Pewni też sobie przypomniał moje azotany. Wyszło na to, że mam za gesty i mocz, i krew. Pamiętając jaki był ostatnio problem z jej zatamowaniem polemizowałabym z tym stwierdzeniem, no ale... Niech mu będzie.
Okazało się, że receptą na gęstość Oli jest... rozwodnienie Oli. Słowem - mam się nawadniać. W pamięci zrobiłam szybki przegląd ilości spożywanych dziennie płynów [ 2-3 szklanki wody, 5-6 herbat, jakiś sok]i wyszło mi, że chyba poproszę Emana o zraszacz na gwiazdkę, bo innej opcji nie widzę. Podzieliłam się swoimi wątpliwościami. W odpowiedzi usłyszałam, że spożywam za mało wody. Mam dojść do 1,5 l dziennie.
No to się nawadniam. Łażę po domu z butelka i czuje się jak wielbłąd - on ma wodę w garbie, ja w butelce. Chodzę i chlupię. pewnie wielbłądy też tak mają. Jeśli się okaże że dalej jestem za gęsta - kupie granulat ceramiczny i będę nosić w majtach, bo zraszacz dopiero po 24 ewentualnie.
Zacznijmy jednak od początku.
Dwie wizyty temu mój lekarz stwierdził, po przejrzeniu badań, że wszystko mam zbyt gęste - mówiąc ludzkim językiem i powinniśmy coś z tym zrobić. Jakoś nie odczuwałam się zbyt gęsta, można nawet powiedzieć, że czułam się niezwykle płynna w środku, no ale ja kończyłam coś innego niż medycynę.
Musiałam mieć niezły wyraz twarzy, bo zaczął wyjaśniać. Początkowo klasycznym bełkotem, ale z racji tego, że moja cierpliwość jest ostatnio śladowa wyjaśniłam, mu że jak chce bełkotać nie ma sprawy, ale potem i tak będzie musiał przełożyć to na ludzki- od czasów azotanów, żądam ludzkiego.
Zrozumiał aluzję i zrezygnował z lekarskiego bełkotu. Pewni też sobie przypomniał moje azotany. Wyszło na to, że mam za gesty i mocz, i krew. Pamiętając jaki był ostatnio problem z jej zatamowaniem polemizowałabym z tym stwierdzeniem, no ale... Niech mu będzie.
Okazało się, że receptą na gęstość Oli jest... rozwodnienie Oli. Słowem - mam się nawadniać. W pamięci zrobiłam szybki przegląd ilości spożywanych dziennie płynów [ 2-3 szklanki wody, 5-6 herbat, jakiś sok]i wyszło mi, że chyba poproszę Emana o zraszacz na gwiazdkę, bo innej opcji nie widzę. Podzieliłam się swoimi wątpliwościami. W odpowiedzi usłyszałam, że spożywam za mało wody. Mam dojść do 1,5 l dziennie.
No to się nawadniam. Łażę po domu z butelka i czuje się jak wielbłąd - on ma wodę w garbie, ja w butelce. Chodzę i chlupię. pewnie wielbłądy też tak mają. Jeśli się okaże że dalej jestem za gęsta - kupie granulat ceramiczny i będę nosić w majtach, bo zraszacz dopiero po 24 ewentualnie.
Nie wiem, może i lekarz ma rację, ale jakieś dziwne mi się wydaje rozrzedzanie krwi przez wodę ;)
OdpowiedzUsuńMi radzono w takiej sytuacji spacery, byc natlenowana i wtedy się rozrzedza;) Też się na tym znam jak na fizyce jądrowej, ale tak mówiła pelęgniarka w labie jak krwi nie mogła pobrać :D
przy krwi owszem, ale ja mam jeszcze mocz ;-) do rozwodnienia, poza tym w krakowie juz prawdziwa zima więc spacery zakończyłyby się grypa najpewniej. Przy takiej samej temperaturze jak nad morzem tu jest o wiele zimniej:(
OdpowiedzUsuńEee, wymroziłoby porządnie ;)
OdpowiedzUsuńMocz rozwadniać? Matko, ale to doktory teraz wymyślają ;)
wiesz jak jest ;) im bardziej zaawansowana medycyna, ty bardziej szalone pomysły i wymagania:D
OdpowiedzUsuńjak spędzałam tu pierwsza zimę to myślałam że umrę, a Krakusy patrzyły na mnie jak na kosmitę bo podobno była bardzo lekka, ze nawet czapki nie trzeba było nosić. ja nosiłam futerko i umierałam;)