CZWARTEK, 7:50
Poranek okazał się bardziej zimowy niż jesienny. Siedzę w kiosku zastanawiając się czy dałoby radę zasunąć okienko jeszcze trochę, bo piździ od niego niemożebnie. Na dole farelka wyrabia 300 % normy, dzięki czemu nogi są w Afryce, a twarz, przez to okienko, na Syberii. Głowa już mnie nawet nie boli, tylko zwyczajnie napierdala. Przez te tramwaje, roboty budowlane po drugiej stronie ulicy i oczywiście gościa z kosiarką, który nie wiedzieć czemu postanowił dziś właśnie skosić wszystkie okoliczne trawniki. Kurwa, prawie zima przecież!
Siedzę, warzywie i zastanawiam się, jak ja wytrwam jeszcze 6 i pół godziny.
Na horyzoncie zamajaczyła Renia. Patrze na zegarek - 8:00 - WTF?
Szybko dochodzę jednak do wniosku, ze zastanawianie się czemu postanowiła przyjść do pracy na czas zostawię sobie na jakieś cieplejsze godziny.
8:15
Od dobrych kilku minut do standardowych dźwięków doprowadzających mnie do obłędu - mijające się dzwoniące tramwaje, wiertary robotników i nieszczęsna kosiarka, doszło coś jeszcze. Bliżej nieokreślony, nierytmiczny łomot. Usiłuje zlokalizować źródło dźwięku, ale szyby kiosku są tak oblepione towarem, że nie mam jak. Jeśli za moment nie dostanę drugiej kawy zacznę mordować.
Na szczęście Ewa wyczuła, że jej życie jest zagrożone i przyniosła kawę. "Jezu, myślałam już, że dopiero sadziłaś tą kawę". " Nie miałam jak wcześniej. Siekiery dla Reni szukałam"- usprawiedliwiała się podając kubek." "A właśnie, co ona tak o czasie dzisiaj? Jak to siekiery?" " Zamknęła klucze, torebkę i komórkę w budzie, a teraz chce się jakoś dostać, więc kłódki musi rozwalić." - wyjaśniła ze stoickim spokojem Ewa- "Dobra idę, bo widzę, że weszła baba od bułek. potem jeszcze przyjdę."
8:25
Zdjęłam z bocznej szyby trochę zabawek i od dobrych kilku minut oglądam Renię w akcji.
Uzbrojona w nóż, piłę- jaką znalazłam w kiosku i młotek - ewa siekiery nie miała, wygląda jak orkowy komandos. Aktualnie napierdala tym młotkiem, teoretycznie w kłódkę, a w praktyce na oślep, dzięki czemu wygięła już artystyczne blachę od drzwi. Nawet jak rozwali kłódki będzie miała problemy z otwarciem.
Przy okazji od czasu do czasu usiłuje namówić co atrakcyjniejszych facetów, żeby jej pomogli, ale jakoś kiepsko namawia.
Swoją drogą nie jestem pewna czy gdyby podeszło do mnie coś co jest skrzyżowaniem krasnoluda z orkiem, miało za pasem rzeźnicki nóż, w jednym ręku młotek, a w drugim piłę to byłabym skora do pomocy, czy też raczej przyśpieszyła kroku i najlepiej przeszła jeszcze na drugą stronę ulicy.
8:35
" Wiesz co? Ta twoja piła jest do niczego" - mówi Renia i z rozmachem podaje piłę o mało przy tym nie dokonując amputacji mojej prawej górnej kończyny.- " Jakbym miała nią przepiłowywać, to by mi zeszło do wieczora. Siekierę mi daj lepiej, to pójdzie raz dwa." "Dałam ci co mam. Nie mam siekiery. To kiosk jest nie sklep żelazny"- mówię lekko urażona, że Renia tak lekceważąco mówi o mojej pile. " Eee tam. Poszukaj, może znajdziesz.A swoją drogą zobacz jakie te chłopy są. Dama kulturalnie prosi o pomoc i żaden się nie kwapił." " Mówię ci, że nie mam siekiery".
Renia mamrocząc coś pod nosem wróciła do kłódek i młotka.
10:00
Przyjechał Szefo. Wyzwał Renię od głupich tłumoków i poprzecinał kłódki. Ma zapłacić za nowe. Renia oczywiście odstawiła szopkę na pół ulicy, że to nie jej wina, i że i tak już dokłada to tego interesu, a on - czyli Szefu to ją chce zaorać na śmierć.
10:10
1:0 dla Reni. Po bezowocnej próbie zwolnienia Szefo wyklinając Renię pod nosem pojechał po nowe kłódki, oczywiście na swój koszt. Renia chwilowo się do niego nie odzywa, bo jest urażona, ze nie docenił jej zaangażowania w pokonywanie przeciwności dnia
Poranek okazał się bardziej zimowy niż jesienny. Siedzę w kiosku zastanawiając się czy dałoby radę zasunąć okienko jeszcze trochę, bo piździ od niego niemożebnie. Na dole farelka wyrabia 300 % normy, dzięki czemu nogi są w Afryce, a twarz, przez to okienko, na Syberii. Głowa już mnie nawet nie boli, tylko zwyczajnie napierdala. Przez te tramwaje, roboty budowlane po drugiej stronie ulicy i oczywiście gościa z kosiarką, który nie wiedzieć czemu postanowił dziś właśnie skosić wszystkie okoliczne trawniki. Kurwa, prawie zima przecież!
Siedzę, warzywie i zastanawiam się, jak ja wytrwam jeszcze 6 i pół godziny.
Na horyzoncie zamajaczyła Renia. Patrze na zegarek - 8:00 - WTF?
Szybko dochodzę jednak do wniosku, ze zastanawianie się czemu postanowiła przyjść do pracy na czas zostawię sobie na jakieś cieplejsze godziny.
8:15
Od dobrych kilku minut do standardowych dźwięków doprowadzających mnie do obłędu - mijające się dzwoniące tramwaje, wiertary robotników i nieszczęsna kosiarka, doszło coś jeszcze. Bliżej nieokreślony, nierytmiczny łomot. Usiłuje zlokalizować źródło dźwięku, ale szyby kiosku są tak oblepione towarem, że nie mam jak. Jeśli za moment nie dostanę drugiej kawy zacznę mordować.
Na szczęście Ewa wyczuła, że jej życie jest zagrożone i przyniosła kawę. "Jezu, myślałam już, że dopiero sadziłaś tą kawę". " Nie miałam jak wcześniej. Siekiery dla Reni szukałam"- usprawiedliwiała się podając kubek." "A właśnie, co ona tak o czasie dzisiaj? Jak to siekiery?" " Zamknęła klucze, torebkę i komórkę w budzie, a teraz chce się jakoś dostać, więc kłódki musi rozwalić." - wyjaśniła ze stoickim spokojem Ewa- "Dobra idę, bo widzę, że weszła baba od bułek. potem jeszcze przyjdę."
8:25
Zdjęłam z bocznej szyby trochę zabawek i od dobrych kilku minut oglądam Renię w akcji.
Uzbrojona w nóż, piłę- jaką znalazłam w kiosku i młotek - ewa siekiery nie miała, wygląda jak orkowy komandos. Aktualnie napierdala tym młotkiem, teoretycznie w kłódkę, a w praktyce na oślep, dzięki czemu wygięła już artystyczne blachę od drzwi. Nawet jak rozwali kłódki będzie miała problemy z otwarciem.
Przy okazji od czasu do czasu usiłuje namówić co atrakcyjniejszych facetów, żeby jej pomogli, ale jakoś kiepsko namawia.
Swoją drogą nie jestem pewna czy gdyby podeszło do mnie coś co jest skrzyżowaniem krasnoluda z orkiem, miało za pasem rzeźnicki nóż, w jednym ręku młotek, a w drugim piłę to byłabym skora do pomocy, czy też raczej przyśpieszyła kroku i najlepiej przeszła jeszcze na drugą stronę ulicy.
8:35
" Wiesz co? Ta twoja piła jest do niczego" - mówi Renia i z rozmachem podaje piłę o mało przy tym nie dokonując amputacji mojej prawej górnej kończyny.- " Jakbym miała nią przepiłowywać, to by mi zeszło do wieczora. Siekierę mi daj lepiej, to pójdzie raz dwa." "Dałam ci co mam. Nie mam siekiery. To kiosk jest nie sklep żelazny"- mówię lekko urażona, że Renia tak lekceważąco mówi o mojej pile. " Eee tam. Poszukaj, może znajdziesz.A swoją drogą zobacz jakie te chłopy są. Dama kulturalnie prosi o pomoc i żaden się nie kwapił." " Mówię ci, że nie mam siekiery".
Renia mamrocząc coś pod nosem wróciła do kłódek i młotka.
10:00
Przyjechał Szefo. Wyzwał Renię od głupich tłumoków i poprzecinał kłódki. Ma zapłacić za nowe. Renia oczywiście odstawiła szopkę na pół ulicy, że to nie jej wina, i że i tak już dokłada to tego interesu, a on - czyli Szefu to ją chce zaorać na śmierć.
10:10
1:0 dla Reni. Po bezowocnej próbie zwolnienia Szefo wyklinając Renię pod nosem pojechał po nowe kłódki, oczywiście na swój koszt. Renia chwilowo się do niego nie odzywa, bo jest urażona, ze nie docenił jej zaangażowania w pokonywanie przeciwności dnia
A gdzie zakonczenie?
OdpowiedzUsuńW zakonczeniu reni wlacza sie berserk. Krzyzuje mlotek z dlutem oraz plyta chodnikowa i zamienia sie w super saziana 4 poziomu. Podmuch ktory powstaje podczas transformacji rozpieprza wszystko w promieniu 3 kilometrow poza kioskiem (ktory chroni farelka, gdyż okazuje się że poza ciepłem może generować 6 giowatowe pole ochronne) oraz wspomnianą kłódką. Renia zamierza się swoim nowym narzędziem w kłódkę, ale w ostatniej chwili formuje się front wyzwolenia i obrony kłódek uciśnionych. Jej bojówka odpala taktyczny pocisk nuklearny mający na celu zniszczyć Renie. Niestety bojownicy nie wiedzą że saziana na 4 poziomie nie da się zniszczyć tak prozaiczną bronią (kiosk znowu ratuje farelka i jej pole siłowe). Wywiązuje się konflikt o zasięgu światowym, amerykanie proponują zbombardowanie Krakowa nowymi bombami które w teorii mogą zniszczyć Renie w nowej formie. Na 0.12 setnych sekundy przed detonacją nowych bomb następuje coś niesamowitego. Wszystkie zrzucone żelaztwa znikają, okazuje się że renia została uznana za reikarnacje wielkiego wojownika obcej cywilizacji uczłowieczonych ogórków którzy przewyższają ziemię technologicznie o 1000 mileniów. Jako że nowy bohater nie może zginąć postanowili oni (ogórcy znaczy się) zniwelować bomby i wysłać 100 milionów ochotników w desancie aby wesprzeć swego lidera. Dwie godziny później ziemia przestaje istnieć, okazuje się bowiem że w obawie o własny los (a widząc wzrost potęgi ogórków), imperium Tau postanowiło oddać ostrzegawczy (dla ogórków) strzał, wystrzelili oni jeden z pobliskich księżyców z Super Rail Cannona trafiając w ziemię i niszcząc ją bezpowrotnie. W pyle po planecie unosi się jedynie kiosk ruchu gdyż okazuje się że farelka po wyłączeniu funkcji grzania (po ataku nuklearnym jest już ciepło) może generować pole siłowę 4000 Tera Watów w efekcie bezproblemowo znosi trafienie księżycem.
OdpowiedzUsuńOrginal znalem, ale po przeczytaniu zakonczenia by Toster - polalem sie ze smiechu ... a w pracy to troche nie wypada he he he
OdpowiedzUsuńJak dasz radę to pisz częściej:)
OdpowiedzUsuń" Wszystkie zrzucone żelaztwa znikają, okazuje się że renia została uznana za reikarnacje wielkiego wojownika obcej cywilizacji uczłowieczonych ogórków którzy przewyższają ziemię technologicznie o 1000 mileniów. "
OdpowiedzUsuńOla zastanów się, Toster konkurencję Ci robi ;)
A swoją drogą uczłowieczone ogórki...hmmm
do Blinda: nie wiem czy po tosterowym zakończeniu jest sens pisać, ale proszę bardzo. Nie jest to takie przebojowe, ale oto zakończenie.
OdpowiedzUsuńdo rastiMC - częściej nie bardzo jest jak kiedy żyje się sterowanym przez kijankę, ale postaram się ;-)
OdpowiedzUsuńdo Ani: skarbie, ja nawet nie ośmieliłabym się z Tosterowym umysłem konkurować ;-) to pewnie rewanż za komentarz na jego blogu, który był dłuższy niż sam wpis ;-P
OdpowiedzUsuńPoza tym, to samorodny talent, jakby nie patrzeć powołał do życia Martę Świtkowską z Runsingerów - ja tylko nadałam jej trochę cielesności
Do Oli: nie słodź bo cie zemdli i będziesz musiała zagryźć ogórkiem :P
OdpowiedzUsuńnie słodzę. a ogórkiem i tak zagryzam większość ;P
OdpowiedzUsuńA kiszonym czy zwykłym ;)?
OdpowiedzUsuńkiszonym. tylko takie zasługują na miano ogórków
OdpowiedzUsuń;P