8 lipca 2009

NAUKI - cz. 11

Październik, wbrew zapowiedziom synoptyków okazał się deszczowy i zimny. Lejące się z nieba hektolitry wody skutecznie zniechęcały do wychodzenia z domu. Za to w pokoju Marty panowała przyjemna suchość. Nawet piętrzące się jeszcze pudła z telewizorami nie stanowiły problemu, bowiem lokatorka przerobiła je na coś w rodzaju półek i stolika.
-Do czego ci to zapisać? – spytała Marta.
-Bo ja wiem?- Tyberiusz z dezaprobatą popatrzył na leżące na stole kości. – W jedynki to wrzuć, bo co ja z tego mogę zrobić. Chujnia z grzybnią, a nie wynik.
-Ok. Teraz ja.- Jacek wrzucił do kubeczka kości, potrząsnął nim i przechylił. Kostki potoczyły się po stole.- Full.
-Co ty tak na zegarek ciągle patrzysz Sokół?- zapytał Jacka Korn.- Na czas nie gramy.
-Zaraz muszę się zbierać na w-f.
-Przecież pada. – Marta rzuciła kośćmi.
-No wiem, że pada i dlatego nie chce mi się jeszcze bardziej niż zwykle.
-To czemu idziesz? – Korneliusz nie mógł tego zrozumieć.
-Korneliusz rzucaj – Marta podała mu kubek
Kości potoczyły się po stole.
-Dwie pary.
-Jak czemu. W planie mam.
-Oj dziecko, dziecko. Ty się jeszcze wiele musisz nauczyć – uśmiechnął się Warm. – mieszkasz z Martą i jeszcze nie poprosiłeś o nauki? Nie ładnie. Bardzo nie ładnie. Ona jest ekspertką. Nie licząc oczywiście mojej skromnej osoby.
-O co wam chodzi? Jacek zaczynał się czuć nieswojo. Jakie nauki. – nerwowo poprawił okulary. – czego znowu nie wiem?!
-Po pierwsze - zaczął Warm - na w-f się nie chodzi. Zwłaszcza gdy pada. Nie ma sensu tracić dwie i pół godziny, by poćwiczyć z półtorej. Raz w miesiącu idziesz w sobotę i odrabiasz hurtem cały miesiąc. Jasne?
-Po drugie - Smok zapalił kolejnego papierosa - profesor ma zawsze rację, nawet wtedy gdy nie ma racji, a asystent jest jak gówno, które samo dopłynęło i drugiemu nie da. Zapamiętaj: chcesz żyć w spokoju nie wyprzedzaj wykładowcy w rozwoju.
-Po trzecie – włączył się Tyberiusz.- Nie ruszaj dupy z grupy. Doświadczenia wielu pokoleń wykazały jedno. Para w grupie, bądź też na roku [ pod warunkiem, że rok jest nieliczny] to nic dobrego. Nie wiadomo jak ich traktować, a kiedy już się rozstaniecie, to atmosfera wokół robi się ciężka. Po co ci to?
-Po czwarte, – Marta wyjęła papierosa i sięgnęła po zapalniczkę Korneliusza- nie mów do dziewczyny w klubie „pij, pij będziesz łatwiejsza”, bo możesz w odpowiedzi usłyszeć „ja jestem łatwa tylko z ciebie straszna dupa”. - Zaciągnęła się , po czym kontynuowała dalej, - odradzam również czegoś w stylu „ale z ciebie laska” chyba, że chcesz się dowiedzieć, że „laskę to ty masz w spodniach”
-Nie zapominajmy jeszcze o akademiku – przypomniał Warm.
-Racja. – przytaknęli zgodnym chórem pozostali.
-Są trzy sposoby by tu mieszkać – zaczęła Marta.
-Złożyć podanie...- zaczął Jacek.
-Błąd!- Przerwał mu Tyberiusz.- Jeżeli liczysz, że dostaniesz akademik legalnie to jesteś fantastą. Warm wytłumacz mu jak ten system działa. Aha i nie składaj broń Boże papierów do starosty. Od razu zostaw u Warma. To ci zaoszczędzi wiele przykrości.
-Sprawa jest prosta. Regulamin przyznawania akademików to czyste fantazy. Ludzie, którzy teoretycznie spełniają warunki by dostać miejsce, biorą je tylko po to, by odsprzedać. Pamiętaj. Nigdy nie licz na uczciwe miejsce. Tego się nie da załatwić. Są za to cztery inne możliwości. Jedną już znasz - tzw. „martwa dusza”, czyli zapłacenie komuś, kto ma miejsce i mieszkanie za niego. Możesz też poderwać jakąś asystentkę i zamieszkać razem z nią. Ale tu już trzeba uważać, żeby nie rozstać się z nią przed końcem roku akademickiego. W ogóle sprawa tego typu zabaw jest na inna pogadankę.
-Szczerze odradzam - wtrącił się Smok. Po twoim wydziale chodzą same paszczury.- Przeprowadziłem rekonesans i stwierdzić mogę jedno: kijem bym ich nie dotknął. Natomiast asystentka z innego wydziału na nic Ci się nie przyda.
-Hej, Smok, bądź obiektywny – wtrąciła się Marta. – Na wszystkich wydziałach są paszczury.
-Racja. – przytaknął Bartek i powrócił do tematu. - Możesz pełnić jakiś urząd i dostać miejsce z tego tytułu. – Warm wstał i ukłonił się teatralnie.
-Albo, jeśli jesteś kobietą- uzupełniła Marta – przynieść zaświadczenie, że jesteś w ciąży.
-Fajnie.
-Nie zapominajmy o dziekanacie i bibliotece – przypomniał Korneliusz.
-A co z nimi? – zainteresował się Jacek.
-Dziekanat, to miejsce gdzie pracują osoby, którym studenci w pracy przeszkadzają. I to musisz zapamiętać. Jeśli masz tam iść, to pokornie, uszy po sobie, uśmiech nr 35 i żadnych pretensji czy uwag.
-A biblioteka, jak sama nazwa wskazuje, jest miejscem gdzie można wypożyczyć Biblię i dzieła równie stare. Nowe bywają bardzo rzadko.
-Czytaj nigdy – Marta uśmiechnęła się promiennie. – jeśli coś potrzebujesz z dziekanatu lepiej idź z Warmem.
-A do biblioteki nie masz po co. Szybciej dostaniesz coś tutaj niż tam.
-Panowie myślę, że jak na jeden raz to mu wystarczy. Wracamy do partyjki. Warm rzucaj.
-Nie licz, że uda ci się skorzystać z podręczników. – nawiązał jeszcze do dyskusji Warm. - Zresztą musisz wiedzieć, że istnieje jeszcze coś takiego, jak książki widmo. W katalogu są, ale w rzeczywistości, w bibliotece, nigdy nie bywają. Stoją sobie na półce w domu jakiegoś profesora i tyle - dodał przechylając kubek. – Trójka.
Jacek spojrzał na zegarek, następnie na obraz za oknem. Mama zawsze mu powtarzała żeby słuchał się starszych...
-Ok. Dawajcie te kości.- poprawił zsuwające się z nosa okulary.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz