Współlokator w akademickim pokoju to czysta loteria, tym bardziej, gdy mieszka się w pokoju „martwej duszy”. Człowiek, może mieć jedynie nadzieję, że trafi na kogoś, z kim będzie można dojść do kompromisu. Jak jednak dawno już dowiedziono, nadzieja to matka głupich.
Nic przeto dziwnego, że Jacek - student I roku informatyki, z pewnymi obawami wchodził do swojego nowego, niekoniecznie w sposób legalny, uzyskanego pokoju. Pierwszą rzeczą, jaka rzuciła mu się w oczy, zaraz po przekroczeniu progu, były pończochy. Początkowo nie rozumiał co widzi.
Akademiki i owszem były dość nowoczesne w sprawach damsko-męskich, ale o ile dobrze się orientował, nie było mowy o pokojach koedukacyjnych. No, chyba że małżeństwo...ale chłopak, za którego miał mieszkać był zagorzałym kawalerem, więc co u licha?!
Nagła, mrożąca krew w żyłach myśl pojawiła się niczym olśnienie. GEJ-TRANSWESTYTA. To było jedyne logiczne wyjaśnienie tego wszystkiego. Jacek z przejęcia usiadł na tapczanie. Może nie do końca usiadł, co raczej przycupnął na wolnym skrawku.
W głowie kłębiły mu się tysiące myśli. Tysiące myśli, które powoli układały się w przerażającą, logiczną całość. Gościu odstąpił mu swoje miejsce, bo pewnie wiedział z kim będzie mieszkać. W dodatku ten gość, pewnie się do niego dobierał, więc wolał nie ryzykować. Znalazł naiwniaka czyli mnie, skasował za miejsce, meldunek ma, spokój ma, pewne noce ma... – po plecach Jacka spłynął niewielki strumyk potu. Weź się w garść chłopie, weź się w garść! Powoli zaczął się uspokajać.
Rozejrzał się po pokoju. Przypominał raczej paserską melinę niż pokój biednego studenta. Część była już „umeblowana”- plakaty z Angeliną Joli na ścianach, kilka telewizorów, jakiś magnetowid, kilka stojących skromnie z boku mikrofalówek, komputer na stole... drugi komputer na podłodze... trzeci na łóżku...
Jacek zaczął analizować to co widzi. Kto normalny ma trzy komputery? Kto normalnie ma tyle sprzętu? Jak ktoś, kogo na to stać ma akademik? Chociaż właściwie gdyby nie te pończochy... Jacek nie zdążył dokończyć myśli, gdyż drzwi się otworzyły i stanął w nich, owinięty jedynie w ręcznik, najpiękniejszy transwestyta jakiego Jacek kiedykolwiek widział na oczy. Co prawda mózg podesłał wiadomość, że to jedyny, ewentualny transwestyta jakiego widział na żywo, ale była to mało istotna w tym momencie wiadomość.
Transwestyta odgarnął mokre włosy i wyciągnął rękę.
- Cześć. Jestem Marta. Mieszkam za Karola, więc albo się przyzwyczaisz, że mieszkasz z kobietą albo się wyprowadź, bo ja na stancję nie wrócę. Te pudła muszą tu stać, bo nie ma jeszcze chłopaków. Jak przyjadą, to zabiorą. Około 20:00 chłopak przyniesie tu parę rzeczy. One też tu będą na jakiś czas. Chwilowo jest jak jest. Znajdź sobie miejsce i wciśnij swoje rzeczy. Masz do dyspozycji tamte trzy szafki. Szafę zabrałam dla siebie. Pasuje ci?
-Jacek - zdołał wykrztusić oszołomiony.
KOBIETA! KOBIETA! KOBIETA!- wrzeszczał mózg i to było ważne. Nie gej, tylko kobieta! Taka prawdziwa z biustem i w ogóle. Nosząca pończochy, obsługująca komputer i mająca najpiękniejsze niebieskie oczy na ziemi. Powoli Jacek zdał sobie sprawę, że ona mówi. Pewnie coś istotnego, a on jak ten palant nie słuchał i teraz nie wie o co chodzi.
-Pytam się czy masz zamiar mieć śmierdzące jajka? Wolałabym wiedzieć od razu - niebieskie oczy przyglądały mu się badawczo. - Albo zęby? Wy tam, na tym swoim wydziale macie różne odpały. W tamtym roku mieszkałam z kimś takim. Najpierw były śmierdzące jajka, a później zęby. Istny koszmar. Więc masz je w planach czy nie?
Jacek poczuł się nieswojo. Zdecydowanie zbyt dużo wrażeń jak na jeden dzień i jedną osobę, a właściwie początek dnia, bo nie minęła nawet jeszcze 11:00. Najpierw szalona portierka, później gej transwestyta, który okazał się prawdziwą kobietą z biustem, a teraz na dodatek tak intymne pytania.
Udając, że kaszle szybko sprawdził stan swojego oddechu. Mocna mięta to, to nie było, ale najgorzej też nie wypadł.
-Nie mam śmierdzących zębów- zaryzykował.
-A jaja? Bo mówiąc szczerze, jak mam wybierać, to wolę smród zębów.- Niebieskie oczy niczym dwa sztylety świdrowały duszę Jacka. – Wiem, że to się okaże z czasem, ale wolę się psychicznie nastawić. Rozumiesz? Więc jak?
-Jezu, nie wiem! Nikt nigdy mnie o to nie pytał. Myję się wieczorem, rano biorę prysznic, jak będzie ci jeszcze śmierdziało, to mogę myć się dodatkowo popołudniu, albo co...
-O czym ty mówisz?- Marta cofnęła się, a jej niebieskie, duże oczy stały się jeszcze większe. I nagle zaczęła się śmiać. Przeraźliwie śmiać. Śmiać tak bardzo, że łzy płynęły jej z oczu. Śmiała się i śmiała, nie mogąc złapać oddechu.
-Możesz powiedzieć co cię tak bawi?- Jacek poczuł się dotknięty. To on tu zdobywa się na takie wyznania, a ta wariatka się śmieje.
-Bo... ja tylko chciałam... wcale nie o to...- Marta nie mogła opanować rozbawienia.- Ok. Już w porządku - wzięła głęboki oddech. - Chodzi o to, że chciałam wiedzieć czy będziesz w tym roku robił to doświadczenie z różnymi jajkami. To dotyczące osmozy. Bo w tamtym roku, osoba z którą mieszkałam je robiła i jak jajka po pewnym czasie pękły, to smród był taki, że nie szło wysiedzieć. Karol mówił, że będziesz z biologii. Wolałam z góry wyjaśnić sprawę. No, a ty pomyślałeś sobie, że jestem taka wyzwolona i...- Marta nie mogła już wytrzymać i ponownie wybuchła śmiechem
Jacek poczuł jak robi się czerwony.
-Bo ty na biologii jesteś, prawda? Jak Karol.
-Na informatyce - zdołał wyjąkać Jacek.
Nic przeto dziwnego, że Jacek - student I roku informatyki, z pewnymi obawami wchodził do swojego nowego, niekoniecznie w sposób legalny, uzyskanego pokoju. Pierwszą rzeczą, jaka rzuciła mu się w oczy, zaraz po przekroczeniu progu, były pończochy. Początkowo nie rozumiał co widzi.
Akademiki i owszem były dość nowoczesne w sprawach damsko-męskich, ale o ile dobrze się orientował, nie było mowy o pokojach koedukacyjnych. No, chyba że małżeństwo...ale chłopak, za którego miał mieszkać był zagorzałym kawalerem, więc co u licha?!
Nagła, mrożąca krew w żyłach myśl pojawiła się niczym olśnienie. GEJ-TRANSWESTYTA. To było jedyne logiczne wyjaśnienie tego wszystkiego. Jacek z przejęcia usiadł na tapczanie. Może nie do końca usiadł, co raczej przycupnął na wolnym skrawku.
W głowie kłębiły mu się tysiące myśli. Tysiące myśli, które powoli układały się w przerażającą, logiczną całość. Gościu odstąpił mu swoje miejsce, bo pewnie wiedział z kim będzie mieszkać. W dodatku ten gość, pewnie się do niego dobierał, więc wolał nie ryzykować. Znalazł naiwniaka czyli mnie, skasował za miejsce, meldunek ma, spokój ma, pewne noce ma... – po plecach Jacka spłynął niewielki strumyk potu. Weź się w garść chłopie, weź się w garść! Powoli zaczął się uspokajać.
Rozejrzał się po pokoju. Przypominał raczej paserską melinę niż pokój biednego studenta. Część była już „umeblowana”- plakaty z Angeliną Joli na ścianach, kilka telewizorów, jakiś magnetowid, kilka stojących skromnie z boku mikrofalówek, komputer na stole... drugi komputer na podłodze... trzeci na łóżku...
Jacek zaczął analizować to co widzi. Kto normalny ma trzy komputery? Kto normalnie ma tyle sprzętu? Jak ktoś, kogo na to stać ma akademik? Chociaż właściwie gdyby nie te pończochy... Jacek nie zdążył dokończyć myśli, gdyż drzwi się otworzyły i stanął w nich, owinięty jedynie w ręcznik, najpiękniejszy transwestyta jakiego Jacek kiedykolwiek widział na oczy. Co prawda mózg podesłał wiadomość, że to jedyny, ewentualny transwestyta jakiego widział na żywo, ale była to mało istotna w tym momencie wiadomość.
Transwestyta odgarnął mokre włosy i wyciągnął rękę.
- Cześć. Jestem Marta. Mieszkam za Karola, więc albo się przyzwyczaisz, że mieszkasz z kobietą albo się wyprowadź, bo ja na stancję nie wrócę. Te pudła muszą tu stać, bo nie ma jeszcze chłopaków. Jak przyjadą, to zabiorą. Około 20:00 chłopak przyniesie tu parę rzeczy. One też tu będą na jakiś czas. Chwilowo jest jak jest. Znajdź sobie miejsce i wciśnij swoje rzeczy. Masz do dyspozycji tamte trzy szafki. Szafę zabrałam dla siebie. Pasuje ci?
-Jacek - zdołał wykrztusić oszołomiony.
KOBIETA! KOBIETA! KOBIETA!- wrzeszczał mózg i to było ważne. Nie gej, tylko kobieta! Taka prawdziwa z biustem i w ogóle. Nosząca pończochy, obsługująca komputer i mająca najpiękniejsze niebieskie oczy na ziemi. Powoli Jacek zdał sobie sprawę, że ona mówi. Pewnie coś istotnego, a on jak ten palant nie słuchał i teraz nie wie o co chodzi.
-Pytam się czy masz zamiar mieć śmierdzące jajka? Wolałabym wiedzieć od razu - niebieskie oczy przyglądały mu się badawczo. - Albo zęby? Wy tam, na tym swoim wydziale macie różne odpały. W tamtym roku mieszkałam z kimś takim. Najpierw były śmierdzące jajka, a później zęby. Istny koszmar. Więc masz je w planach czy nie?
Jacek poczuł się nieswojo. Zdecydowanie zbyt dużo wrażeń jak na jeden dzień i jedną osobę, a właściwie początek dnia, bo nie minęła nawet jeszcze 11:00. Najpierw szalona portierka, później gej transwestyta, który okazał się prawdziwą kobietą z biustem, a teraz na dodatek tak intymne pytania.
Udając, że kaszle szybko sprawdził stan swojego oddechu. Mocna mięta to, to nie było, ale najgorzej też nie wypadł.
-Nie mam śmierdzących zębów- zaryzykował.
-A jaja? Bo mówiąc szczerze, jak mam wybierać, to wolę smród zębów.- Niebieskie oczy niczym dwa sztylety świdrowały duszę Jacka. – Wiem, że to się okaże z czasem, ale wolę się psychicznie nastawić. Rozumiesz? Więc jak?
-Jezu, nie wiem! Nikt nigdy mnie o to nie pytał. Myję się wieczorem, rano biorę prysznic, jak będzie ci jeszcze śmierdziało, to mogę myć się dodatkowo popołudniu, albo co...
-O czym ty mówisz?- Marta cofnęła się, a jej niebieskie, duże oczy stały się jeszcze większe. I nagle zaczęła się śmiać. Przeraźliwie śmiać. Śmiać tak bardzo, że łzy płynęły jej z oczu. Śmiała się i śmiała, nie mogąc złapać oddechu.
-Możesz powiedzieć co cię tak bawi?- Jacek poczuł się dotknięty. To on tu zdobywa się na takie wyznania, a ta wariatka się śmieje.
-Bo... ja tylko chciałam... wcale nie o to...- Marta nie mogła opanować rozbawienia.- Ok. Już w porządku - wzięła głęboki oddech. - Chodzi o to, że chciałam wiedzieć czy będziesz w tym roku robił to doświadczenie z różnymi jajkami. To dotyczące osmozy. Bo w tamtym roku, osoba z którą mieszkałam je robiła i jak jajka po pewnym czasie pękły, to smród był taki, że nie szło wysiedzieć. Karol mówił, że będziesz z biologii. Wolałam z góry wyjaśnić sprawę. No, a ty pomyślałeś sobie, że jestem taka wyzwolona i...- Marta nie mogła już wytrzymać i ponownie wybuchła śmiechem
Jacek poczuł jak robi się czerwony.
-Bo ty na biologii jesteś, prawda? Jak Karol.
-Na informatyce - zdołał wyjąkać Jacek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz