8 maja 2009

ŻYCIE TO NIE FILM - cz. 45

ŻYCIE TO NIE FILM


Kiedy tylko wyjechali z miasta Krzyś przyspieszył. Postanowił dać jej nauczkę i raz na zawsze oduczyć jazdy bez kasku. Doskonale wiedział, co się będzie działo, kiedy motor rozpędzi się do odpowiedniej prędkości.

Kilka miesięcy temu, kiedy Kinga była chora, postanowił przejechać się tak, jak robili to gwiazdorzy filmowi. Bez kasku, mając jedynie na nosie przeciwsłoneczne okulary. Efekt był opłakany. Kiedy już zsiadł z motoru, był święcie przekonany, że oddzielenie lenonek od jego twarzy będzie możliwe tylko wtedy, gdy użyje się łomu. Nigdy też nie połknął tyle muszek i komarów. I to ogłuszające powietrze...

Krzyś uśmiechnął się na myśl, jakie katusze będzie przechodzić dusza Kingi. Ciekawe czy wymięknie czy nie?

Początkowo Kinga była zachwycona, uwielbiała bowiem szybką jazdę, a Krzyś był najlepszym kierowcą jakiego znała. Nigdy zbytnio nie szarżował, przestrzegał przepisów. Był podręcznikowym kierowcą – myślała, nie wiedząc o jego kilku wyczynach, które starannie przed nią ukrywał. Szybko jednak okazało się, że to co na filmie wydaje się bardzo przyjemne, w rzeczywistości takim nie było. Być może, siedzące na umieszczonym na lawecie motorze i owiewane jedynie wiatraczkiem, hollywoodzkie aktorki mogły się promiennie zachwycać i urzekać rzekomą jazdą, ale w życiu codziennym prawa fizyki brutalnie się wdzierały, starannie uniemożliwiając takie zachowanie.

Czuła jak pęd wiatru wbija jej w twarz coraz mocniej i mocniej, tkwiące na nosie lenonki. Była przekonana, że jeśli potrwa to jeszcze chwilę, okulary najzwyczajniej w świecie przebiją się przez czaszkę i wylecą w powietrze, uderzając na koniec gdzieś w asfalt za nimi. Przez moment, pozwoliła wyobraźni wykreować przed jej oczami taki właśnie „uroczy obrazek”.

Spróbowała je przesunąć, ale jechali zbyt szybko. Bała się, że jeśli puści Krzysia, to spadnie, albo straci równowagę i oboje się wywrócą. Uderzą w drzewo, albo wpadną pod jakiś nadjeżdżający z naprzeciwka samochód...

Nie bała się śmierci. Bała się kalectwa. Wokół niej powietrze huczało coraz mocniej.

Puknęła Krzyśka w ramię, chcąc mu powiedzieć, żeby troszeczkę zwolnił.

Za moment, usłyszała, jak pyta o co chodzi. Głos ledwo do niej docierał. To przez ten wiatr – pomyślała i spojrzała przez jego ramię na prędkościomierz. Jechali prawie sto osiemdziesiąt kilometrów na godzinę. Była zdziwiona. Wydawało się jej, że jadą wolniej. Znacznie wolniej.

Otworzyła usta i w tym momencie połknęła komara. Spróbowała jeszcze raz. Zimne powietrze wdarło się do jej gardła, tak, że aż zabolało, a kolejny robak został przez nią połknięty.

Dała za wygraną. Pokazała na migi, żeby jechali dalej. Otaczające ją powietrze i warkot silnika ogłuszały. Coraz bardziej pragnęła by byli wreszcie na miejscu. Nad jeziorem. Żeby przestało wiać i żeby mogła sobie odkleić to coś, co przykleiło się jej do podniebienia... i żeby mogła zdjąć wreszcie okulary. Ciekawe czy da radę bez użycia łomu – przemknęło jej przez głowę.

To nie miało tak być! Miało być jak na filmie! Przyjemnie. Czuła się rozczarowana.

Zaczęła się zastanawiać jak wrócą do domu. Nie chciała przechodzić przez to jeszcze raz. Dlaczego była taka głupia, że kazała Natalce zostawić kask w domu? Przecież równie dobrze, można go było wrzucić do samochodu. Jeść i pić by nie wołał, a ona mogłaby wracać jak człowiek.

Postanowiła, że dosiądzie się do Natalii i Roberta, do samochodu. Nawet jeśli Krzysiek miałby się obrazić, ona nie będzie wracać bez kasku.

Już nigdy więcej, nie będzie jeździć bez kasku! Nawet, gdyby na wszystkich filmach świata, bohaterowie właśnie tak jeździli. Ona zawsze już będzie miała na sobie kask.



***



Natalia usadowiła się wygodnie w fotelu. Położyła nogi na deskę rozdzielczą, ale pozycja okazała się mało komfortowa. Zrezygnowała więc z niej i usiadła normalnie.

Robert oglądał to wszystko ze stoickim spokojem. Nagle coś mu się przypomniało.

W czasie, gdy jego dziewczyna szukała najwygodniejszej dla siebie pozycji, on poszedł i wrzucił kingowy kask do bagażnika. Tak na wszelki wypadek, gdyby jednak zdecydowała się go później założyć.

Kiedy Krzyś i Kinga wyjechali z podwórka, wsiadł spowrotem, uruchomił samochód i ruszył za nimi. Natalia znalazła wreszcie właściwą dla siebie pozycję.

Gdy tylko minęli rogatki miasta, motor momentalnie zaczął się od nich oddalać.

Robert spojrzał na swój prędkościomierz i w duchu ocenił, że Krzysiek musi jechać grubo ponad sto pięćdziesiąt. Przez moment zerknął na Natalię. I one wszystkie mówią, że to jedyny odpowiedzialny kierowca jakiego znają – westchnął cicho. Ponownie spojrzał na Natalię. Widok jaki ukazał się jego oczom był czymś tak niezwykłym, że nawet gdyby myślał tysiąc lat, nie byłby w stanie go wymyślić.

Zdębiał.

Natalia , kiedy już wygodnie się usadowiła, wyjęła z torebki lakiery do paznokci. Przez moment zastanawiała się, który wybrać, w końcu jednak zdecydowała się na fioletowy.

Zaczęła malować paznokcie. Cały samochód wypełnił smród lakieru. Robert nic nie powiedział. Otworzył tylko szerzej okno.

Polskie drogi okazały się jednak nieco inne niż amerykańskie. Natalia spróbowała pomalować pierwszy paznokieć. Niespodziewana dziura i... prócz paznokcia fioletowa była również połowa palca. Popatrzyła z naganą na Roberta

- Nie możesz jechać ostrożniej? Nie widzisz co robię?

- No właśnie widzę i nie mogę zrozumieć czemu tu i teraz, a nie na przykład w domu? W normalnych warunkach.

- Nie znasz się – skwitowała Natalia i powróciła do malowania.

Kolejne próby okazały się tak samo nieudane jak pierwsza. Wyboje, zakręty, zmiana szybkości – wszystkie te elementy uniemożliwiły Natalii realizację planu.

Widocznie gwiazdy w Hollywood jeżdżą tylko po wybranych, idealnie gładkich drogach – pomyślała i zanurzyła ponownie pędzelek w gęstej, fioletowej cieczy.

Kiedy wszystkie paznokcie i część palców pokrył już lakier, Natalia wystawiła ręce przez okno, by szybciej wysechł.

Na efekty nie trzeba było długo czekać. Pęd powietrza sprawił, że wszelkie znajdujące się w nim drobinki i maleńkie owady znalazły bezpieczną przystań, na świeżo pomalowanych paznokciach Natalii.

Oglądając swoje dzieło Natalka jedynie westchnęła i wyjęła zmywacz.

- Życie to jednak nie film – powiedziała głośno i surowo spojrzała na Roberta, który usiłował stłumić śmiech.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz