8 maja 2009

TAK JAK W HOLLYWOOD - cz. 44

TAK JAK W HOLLYWOOD


Ostatnia sobota wakacji upływała niezwykle leniwie. Kinga ziewnęła i zaczęła przerzucać kanały w poszukiwaniu czegoś sensownego. Gdyby jednak ktoś spytał ją, jaki program uznałaby za sensowny, to wzruszyła by tylko ramionami, nic nie odpowiadając. Sama tak do końca nie wiedziała.

Przerzucała ot tak, mając nadzieję, że coś przykuje jej uwagę i to coś pozwoli na zabicie ogromnej nudy, jaka od kilku dni rozpanoszyła się w jej życiu.

Ostatnie dni wakacji. To było najgorsze. Niby jeszcze luz, słońce swoboda, a z drugiej strony myśl o powrocie do szkoły ciągle błąkała się po głowie, psując nastrój. W dodatku te wszystkie przygotowania! Zeszyty, książki... jak w takich warunkach mogła się cieszyć ostatkiem wakacji?

Żeby chociaż był Krzysiek albo dziewczyny... wtedy można by było coś wymyślić, ale tak? Tak, skazana była na przerzucanie kanałów.

Z tych ponurych myśli wyrwał ją dzwoniący telefon.

- Tak? – zapytała kiedy podniosła słuchawkę.

- Dobrze, że chociaż ty jesteś – z ulgą westchnęła Natalia. – Dzwoniłam do dziewczyn, ale jeszcze nie przyjechały. Co robisz?

- Nudzę się.

- To tak jak my z Robertem. Nie sądziłam, że to kiedyś powiem, ale mam serdecznie dość bycia tylko z nim. Jestem spragniona innych ludzi. On zresztą też.

- Naprawdę?

- No.

- A to ciekawe... – Kinga zawiesiła znacząco głos, ale nie doczekała się reakcji ze strony Natki. –Ma dość bycia z tobą czy jest spragniony innych ludzi? – drążyła dalej temat.

- Oj Kinia! Daj spokój! Wiesz, że nie o tym mówię.

- No wiem – Kinga przyznała niechętnie.

- Może byście z Krzyśkiem wpadli? Razem gdzieś wyskoczymy. Co ty na to?

- Tylko bez wpadania, dobrze? Za młodzi na to jesteśmy. Poza tym, nie wiem czy Krzysiek już wrócił. Rodzinka go na wieś wysłała, żeby pomógł przy żniwach. Wiesz, on taka dobra, tania siła robocza.

- No to zadzwoń do niego i przyślij mi smsa czy przyjedziecie czy nie – poprosiła Natalia. – Bo jak nie, to musimy wymyślić z Robciem coś innego. Jak dłużej pobędziemy tylko we własnym towarzystwie, to się pozagryzamy.

- No dobra. Zaraz dzwonię. Cześć

- Cześć. I pośpiesz się – dodała jeszcze na wszelki wypadek Natalia.

- No dobra, dobra – Kinga odłożyła słuchawkę.



***



Krzysztof z Kingą podjechali pod dom Natalii.

- Zatrąb, żeby wiedzieli, że już jesteśmy – poprosiła Kinga i wygodniej usadowiła się na motorze.

Na odgłos klaksonu, z domu najpierw wybiegła Natalia, a zaraz za nią, objuczony niczym osioł, Robert.

- To co robimy? – Kinga przeszła od razu do konkretów.

- Jedziemy nad jezioro. My z Robertem autkiem, a wy na motorze – zakomunikowała Natalia.

- Trzeba było wcześniej mówić – Kinga nie kryła niezadowolenia. – Nic nie mamy. Myśleliśmy, że tak tylko pojeździmy.

- Ręczniki zabrałam dla wszystkich, a kąpać możemy się na waleta.

- No nie wiem... – Krzyś lekko się zmarszczył. Nie podobała mu się myśl, żeby jakiś inny facet widział jego Kingę nagą.

- Krzysiek, daj spokój. Dobrze będzie. Podobno ciepła woda – namawiał Robert, któremu było już wszystko jedno co będą robić. Jedyne czego pragnął, to pozbycia się tych wszystkich klamotów.

- No dobra. Jedziemy – zadecydowała Kinga. - Ale tak jak na filmach z Hollywood – zastrzegła i podała Natalii kask.

- Masz na myśli to, co ostatnio widziałyśmy? – tajemniczo spytała Natalka – biorąc od niej kask i zanosząc go do domu.

- Aha – przytaknęła.

- A ty gdzie z tym kaskiem? – zdenerwował się Krzysztof. –Kinga kask na głowę!

- Ja jadę dziś bez – zapowiedziała Kinga.

- Jak nas zatrzymają to ty będziesz się tłumaczyć i płacić mandat – zastrzegł Krzyś i nie nalegał dalej, bo nie miało to najmniejszego sensu.

- Dobra, dobra nie kracz. – Kinga przytuliła się do niego.

Krzyś odpalił motor i wyjechał z podwórka Ziemackich, mamrocząc pod nosem, że jego dziewczyna to wariatka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz