OFIARY OSMOZY
- Zauważyłeś, że nasza córka ma ostatnio nowe hobby? – spytała któregoś wieczoru pani Maria. – Zastanawiam się czy to chwilowe, czy też raczej coś poważnego.
- Trudno byłoby nie zauważyć – mruknął pan Stanisław. – Wybiła szybę, spaliła firanki, osmaliła świeżo pomalowane ściany, wypaliła dziurę w wykładzinie... – wyliczał.
- Przecież przeprosiła i co miesiąc spłaca ze swojego kieszonkowego.
- Wiesz, ja nie rozumiem jednego. Jakim cudem, przy takim zaangażowaniu miała w tamtym roku problemy z chemią. Przecież ten nauczyciel za sam entuzjazm powinien jej, bez gadania, wstawić dwa.
- Zadałam jej to samo pytanie tydzień temu.
- I co ci powiedziała?
- Podobno ona zajmuje się tylko tym co ciekawe, a na lekcjach miała tylko tą nudną otoczkę, jak to określiła
- No wiesz, ja się nie dziwię szkole, że pozostaje jedynie przy „tej nudnej otoczce”. Jeśli więcej uczniów podeszło by z takim entuzjazmem do chemii jak nasza córka szkoła poszła by z torbami wykonując ciągłe remonty – podsumował pan Stanisław i otworzył gazetę na dziale sportowym.
***
- Kinga co ja mówiłem na temat doświadczeń przeprowadzanych w domu? – spytał groźnie pan Stanisław, stojąc na środku pokoju córki.
- Nic.
- Jak to nic?!
- Normalnie. Po tym jak miał miejsce ten drobny incydent...
- Wysadzenie okna nazywasz drobnym incydentem?!!!
- Jak zwał tak zwał – Kinga umiejętnie zmieniła temat. – Wracając do twojego pytania. Zabroniłeś mi eksperymentów ze wszystkim co wybucha. Jak widzisz dostosowuję się do obowiązującej umowy. O całkowitym zakazie nie było mowy.
- Skoro już jesteśmy tak drobiazgowi, to zdaje mi się, że mówiłem jeszcze coś o słoikach z podejrzanymi substancjami...
- ...że nie chcesz ich widzieć na żadnym z parapetów – dokończyła Kinga.
- No właśnie. Możesz mi więc wytłumaczyć to? – wskazał stojące na biurku trzy słoiki. – Co to jest?
- To są tato słoiki.
- I?
- I stoją na biurku, o którym nic nie mówiłeś, to raz, a dwa nie zawierają nic niebezpiecznego. To tylko ocet, woda i jajka.
- Pamiętasz jak produkowałaś ośnieżone gałązki? – przypomniał jej ojciec. - Wtedy też nie używałaś groźnych rzeczy. Mówiłaś: tatusiu to tylko sól woda i gałęzie... a jak się skończyło?
- Do końca życia będziesz mi wypominał tą dziurkę?
- Wykładzina z tą dziurką, jak ją nazywasz, była do wymiany – przypomniał pan Stanisław.
- Tato, to tylko proste badanie dyfuzji, tu się nic złego nie może stać. Chyba chcesz, żeby twoje ukochane dziecko się rozwijało.
- Chcę. Ale chcę również, żeby się rozwijało w mniej kosztowny sposób – mruknął tato Kingi.
- Mówię ci, że tu się nic nie może stać.
- Czy może czy nie może to ja to sam ocenię. Masz mi natychmiast wytłumaczyć co ty tu robisz. I to dokładnie bez żadnego ściemniania – ojciec Kingi podszedł do biurka
- Badam zjawisko polegające na jednokierunkowym przenikaniu cząsteczek rozpuszczalnika do roztworu, poprzez błonę półprzepuszczalną – wyrecytowała.
- A w normalnym języku?
- Sprawdzam jak bardzo może się powiększyć kurze jajko.
- I jak? – pan Maniuszko zauważył, że doświadczenie córki zainteresowało go bardziej niż chciałby się do tego przyznać
- Sam zobacz. – Kinga wykonała zapraszający gest w stronę biurka.
Od tego momentu wszystko potoczyło się błyskawicznie. Chcąc podnieść do góry słoik, by dokładniej przyjrzeć się powiększonemu do granic możliwości jajku, pan Stanisław zbliżył się do stojącego pod ścianą biurka. Niestety złapał tak nie fortunnie, że umazany z jednej strony wazeliną słoik, wyślizgnął mu się z ręki.
Reszta zajścia trwała ułamek sekundy. Słoik uderzył w róg biurka i rozprysnął się na drobne kawałki. Rozmiękczona i napięta do maksimum skorupka, pękła wylewając na nową wykładzinę całą swoją zawartość.
Po pokoju rozszedł się przeraźliwy smród.
Dopiero po trzech dniach, Kinga spowrotem mogła spać w pokoju. Kilkakrotne wyszorowanie wykładziny, otwarte na oścież okna i palone kadzidełka, wreszcie zrobiły swoje. Zapach starych zbuków zniknął.
Jednakże efektem całego zajścia, był wprowadzony przez pana Stanisława całkowity i kategoryczny zakaz przeprowadzania jakichkolwiek doświadczeń w domu. Nawet tych bezpiecznych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz