8 maja 2009

ZEMSTA - cz. 27

ZEMSTA

Kinga wbiegła do szatni parę minut po dzwonku. Dokładnie tak, jak to wcześniej ustaliła z przyjaciółkami. Większość dziewczyn z klasy była już przebrana i szykowała się do wyjścia na salę gimnastyczną.

- Powiedz Jokerowi, że się trochę spóźnię – poprosiła wychodzącą już Agatę. – Tytus mnie zatrzymał – dodała wystarczająco głośno, by słyszała ją stojąca na korytarzu Gośka.

- Ok. Klucz jest w drzwiach – Agata puściła do niej oczko. – Tylko się pośpiesz – razem z innymi pobiegła na salę.

- Nie ma obawy. To mi zajmie chwileczkę – zapewniła z uśmiechem Kinga.

Kiedy tylko drzwi za Agatą się zamknęły, Kinga przystąpiła do działania.

Zdjęła sweter i spodnie, pod którymi miała już na sobie strój gimnastyczny. Następnie, z bocznej kieszeni plecaczka, wyjęła dwa woreczki. Pierwszy zawierał drobno pokruszone szyszki sosny, drugi – żółtobiałe kryształki siarczanu żelazawego, który udało jej się dzień wcześniej wynieść podczas kółka chemicznego. Woreczek z siarczanem odłożyła chwilowo na podłogę.

Szybko podeszła do rzeczy Gosi i wzięła leżący na ławeczce ręcznik. Wysypała pokruszone szyszki i zaczęła je wcierać w materiał. Kiedy uznała, że wystarczy, ponownie złożyła ręcznik i ułożyła go tak, jak leżał poprzednio. Pozbierała z podłogi to co pozostało i wyrzuciła do kosza. Wzięła drugi z woreczków.

Za moment, była już przy kabinach prysznicowych. Odsunęła drzwiczki pierwszej z nich. Trzymając w zębach woreczek zawierający siarczek, spróbowała odkręcić sitko prysznica, które zgodnie z umową, wcześniej poluzowała już Dominika z Agatą. Poszło nad wyraz łatwo. Nie namyślając się długo, wytarła do sucha jego środek dołem własnej koszulki i ostrożnie wsypała do wnętrza zawartość woreczka. Ponownie przykręciła sitko i zadowolona z siebie pobiegła na salę gimnastyczną.

Wbiegła i przeprosiła za spóźnienie. Klucz od szatni położyła na ławce przy nauczycielce.

Dziewczyny biegały, tradycyjnie już w ramach rozgrzewki, wokół sali. Dołączyła do nich, starając się zając takie miejsce, by swobodnie móc rozmawiać z przyjaciółkami.

- Widzę, że Maniuszko postanowiła zaszczycić nas swoją obecnością.

- Tytu... to znaczy profesor Kapkowski zatrzymał mnie na korytarzu – zaczęła się usprawiedliwiać.

- Dobrze, już dobrze. Nie tłumacz się. Tylko, żeby to było ostatni raz.

- No, ale to nie moja wina... – spróbowała jeszcze raz Kinga, by nie budzić jakichkolwiek podejrzeń.

- Nie gadaj już, bo cię kolka złapie.

- Aha – przytaknęła Kinga, a ponieważ udało się jej wreszcie dołączyć do Agaty, wysapała jej do ucha. – Powiedz, żeby dziewczyny nie korzystały z pierwszego. Wszystko tak jak ustaliłyśmy.

- Maniuszko ledwo przyszłaś już gadasz?- denerwowała się nauczycielka.

- Ja nie gadam pani profesor...

Wuef ciągnął się w odczuciu Kingi wyjątkowo długo. W końcu jednak, minęło to niekończące się czterdzieści minut i można było wrócić do szatni.

Agata, Dominika i Natalia, wcześniej poinstruowane przez Kingę, wyszły z sali najszybciej i zajęły, omijając starannie pierwszą, wszystkie pozostałe kabiny.

Widząc, że lada chwila Kinga zajmie ostatnią, a ona sama będzie musiała czekać, Gośka szybko chwyciła ręcznik leżący na ławeczce, pobiegła do łazienki i zajęła ostatni wolny natrysk. Zanim zasunęła za sobą drzwi popatrzyła jeszcze triumfalnie na Kingę.

Woda była cudowna. Na chwilę zamknęła oczy i pozwoliła by spływała jej po twarzy. Niestety, nie mogła sobie pozwolić na dłuższy relaks. Na przeszkodzie stały kolejne lekcje. Musiała wyjść i jak najszybciej się ubrać. Z korytarza słychać już było dzwonek na przerwę.

Najpierw wytarła twarz. Kiedy zaczęła osuszać resztę ciała, zauważyła pojawiające się na skórze czarne smugi. W popłochu owinęła się ręcznikiem i odsunęła drzwiczki kabiny. Jak najszybciej musiała zobaczyć się w lusterku.

Patrzyła i nie rozumiała co widzi. Cała twarz była czarna. Gośka próbowała wytrzeć ją ręcznikiem, ale im dłużej tarła, tym twarz była czarniejsza. Obejrzała ręcznik. Był czysty. Spróbowała wytrzeć policzek. W miejscu, które usiłowała wyczyścić skóra była jeszcze brudniejsza.

W drzwiach od łazienki pojawiła się Kinga. Ubrana i gotowa do wyjścia.

- Nie igraj z ogniem, bo się poparzysz – powiedziała drwiąco patrząc na twarz dziewczyny. Już miała się odwrócić i wyjść, zrezygnowała z tego jednak i dodała.– I trzymaj się z daleka od mojego chłopaka, bo znów cię coś przykrego spotka.



***



- Jak to zrobiłaś? – chciała wiedzieć Natalia, kiedy już wszystkie razem wracały do domu po skończonych lekcjach.

- Natarłam jej ręcznik pokruszonymi sosnowymi szyszkami, a do prysznica wrzuciłam siarczan żelazawy. Tanina z szyszek przereagowała z nim, tworząc związek, który zabarwił skórę Gośki na czarno. Im bardziej tarła ręcznikiem, tym bardziej się brudziła. To taka chemiczna sztuczka. Nazywa się brudzący ręcznik– zakończyła ze śmiechem wyjaśnianie Kinga. – Fajnie wyglądała z tą czarną gębą, co?

- A skąd wzięłaś ten siarczan?

- Wyniosłam z chemii jak byłam na kółku. Pierwiastek jest tak zakręcony, że można robić co się chce. Gość żyje chemią. Tylko ona się dla niego liczy. Jeśli zachowujesz się naturalnie, możesz wynieść wszystko. Nie zauważy.

- Pamiętacie jak wywracała białkami? – Agata zaczęła naśladować dziewczynę.

- No! Wyglądała jak importowany Murzyn.

- Kinia? – Dominika popatrzyła uważnie na przyjaciółkę. – Skąd wzięłaś taki pomysł?

- Z książki o zagadkach chemicznych. Znalazłam u babci w biblioteczce.

- Słuchajcie – jedna myśl nie dawała Natalii spokoju. – A jak to się zmywa?

- Nie wiem – beztrosko odpowiedziała Kinga. – W książce pisali jak pobrudzić, nie jak wyczyścić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz