ZAKUPY W SKUPIE
Trzy przyjaciółki ze zgrozą oglądały zdobyte materiały. Wszystko, dosłownie wszystko, było nie takie jak chciały.
- No i co my teraz zrobimy? – spytała Natalia siedząc na tapczanie Dominiki i wpatrując się w wysypane przedmioty.
- Nie wiem – Agata obracała w palcach kawałek blaszki. – Same blaszki. Co my z tym mamy zrobić? Wyklepać sobie przedmioty codziennego użytku?
- Nawet nie podpisał co jest co – z niesmakiem zauważyła Dominika. – Nie dość, że bezużyteczne, to jeszcze nie wiemy nawet konkretnie jaki to materiał.
- Wiecie co? Mi się wydaje, że z tym losowaniem to nie my miałyśmy szczęście, tylko Kinia. Jak wczoraj u niej byłam, to powiedziała mi, że już ma wszystko. A my co? W lesie jeszcze.
- W lesie to są te twoje misie – Dominika otworzyła tabliczkę czekolady, po czym wstała i wyszła do kuchni zrobić herbatę.
- Jakie misie? –spytała Agatę Natalia, gdy tylko przyjaciółka zniknęła za drzwiami. – Ona już całkiem oszalała.
- Jej chodzi o to jak mówisz – tłumaczyła cierpliwie Agata. –Nie mówi się : „mi się”, tylko „mnie się”.
- Aaaa to... – Natalia machnęła lekceważąco ręką.
- I jak? Wymyśliłyście coś? – spytała Dominika wchodząc do pokoju i wnosząc na tacy trzy filiżanki herbaty.
- Tak. Wielkie G. – Agata włożyła do ust koleją kostkę czekolady. – Tu już nie ma co wymyślać. Trzeba się sprężyć i ją zrobić, bo nie mam pojęcia, jak byśmy później poprawiły tego laczka.
- Właśnie o to chodzi, że nie mamy co się nawet do niej zabierać tak normalnie, bo wszystkie książki już dawno są wypożyczone. Nasza jedyna szansa to coś wymyślić.
- A co ty chcesz wymyślić? Warsztaty to była jedyna możliwa ewentualność – Agata ze złością zaczęła mieszać herbatę.
- Wiecie... – Natalia zaczęła ssać kostkę czekolady – szkoda, że nie można iść do sklepu i tego kupić... tak jak swetra na przykład. Fajne by były takie sklepy z pracami domowymi, nie? Wchodzisz i kupujesz. – Natalia się rozmarzyła.
- Natka jesteś genialna! - Dominika szybko odstawiła filiżankę. – Kupić! Że też sama na to nie wpadłam! Jasne, że kupić!!!
- Na co?
- Nie ma czasu – Dominika spojrzała na zegarek. – Idziemy kupić pracę domową. No już, ruszcie się, bo nam sklep zamkną.
***
- Wy chyba nie rozumiecie, że tu się sprzedaje, nie kupuje – cierpliwie tłumaczyła trzydziestokilkuletnia ekspedientka. – To jest skup. My skupujemy. Wy sprzedajecie. Rozumiecie? Wy przynosicie, my płacimy i zabieramy. Nie odwrotnie.
- Proszę Pani, my wiemy, że to skup, ale chyba nie zrobi pani różnicy, jak nam jednak coś pani sprzeda – nie dawała za wygraną Dominika.
- Ale ja nie sprzedaję, tylko kupuję. Zrozumcie to wreszcie?
- Rozumiemy. Ale nas niech też pani zrozumie. Niby gdzie mamy dostać takie rzeczy jak nie w skupie.
- No... nie wiem, ale tu się nie kupuje. Tu się sprzedaje.
Dominika ciężko westchnęła. Dalsza rozmowa nie miała sensu. Traciły tylko czas.
- Dobra dziewczyny. Idziemy. Jakoś w końcu poprawimy tego laczka u Jurkowskiego.
- Zaraz, zaczekajcie – niewzruszona dotąd kobieta, nagle okazała typowo ludzkie zachowanie. – Jesteście z ogólniaka?
- Aha – przytaknęła Natalia.
- A na co wam te metale? – sprzedawczyni dopytywała się dalej.
- Na Wu Te. Jurkowski, nasz nauczyciel, sobie wymyślił, że mamy zebrać przedmioty codziennego użytku... z różnych metali. No, ale niech sama pani powie, kto normalny się na tym zna?
- A człowieka pierwotnego już mieliście?
- Nasza przyjaciółka to robi. My wylosowałyśmy to zadanie, ale beznadziejnie nam idzie – kontynuowała wyjaśnienia Natalia. – Zresztą sama pani widzi. Nie muszę nic więcej dodawać.
- A skąd pani wie o człowieku pierwotnym? – zainteresowała się Agata.
- Też tam chodziłam. Co się namęczyłam z tą kością kurczaka to moje. – Kobieta lekko westchnęła na to wspomnienie. – Wiecie co dziewczyny? Wybierzcie sobie, co wam tam potrzeba. Na koszt firmy. Sama wiem z doświadczenia, że z tym wariatem ciężko jest wytrzymać, a poprawienie dwói nie jest wcale takie proste.
- Teraz już są jedynki – wyjaśniła Natalia. – Jakby mi dwóję wstawił, to bym była szczęśliwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz