8 maja 2009

ZAKUPY - cz. 54

ZAKUPY


Dominika z Hubertem weszli do księgarni. Potrzebowali prezentu dla Natalii, której osiemnastka zbliżała się wielkimi krokami. Ponieważ wcześniej, całą paczką ustalili, że wszelkie prezenty mają mieć podtekst erotyczny, zdecydowali się, że oni kupią najstarszy na świecie podręcznik miłości – Kamasutrę.

Dominika wzięła koszyk.

Chodzili od działu do działu. Powoli, okrężną drogą zbliżając się do celu swojej wyprawy. W końcu znaleźli się przed właściwym regałem.

- Którą? – spytała Dominika.

- Nie wiem. Ty wybieraj – powiedział Hubert, bacznie się przy tym rozglądając, czy nie ma w pobliżu jakiejś znajomej jego mamy.

- Dlaczego ja?

- Bo ja się na tym nie znam

- A ja to co niby jestem? Sex ekspert?

Do regału zbliżyła się jakaś para. Hubert pociągnął Dominikę za rękaw. Pośpiesznie się oddalili.

Stojąc w dziale romansów opracowywali strategię.

- Dobra, to robimy tak – zaproponowała Dominika. - Stoimy tu i czekamy, aż nikogo nie będzie. Wtedy podchodzimy, bierzemy książkę i szybko idziemy do kasy.

- Jak będziemy tu cały czas stać, to się w końcu ochrona nami zainteresuje – zasugerował Hubert.

- No to dobra. To robimy tak. Łazimy tu w pobliżu, lukamy czy ktoś tam stoi i jak nikogo nie ma, to podchodzimy, bierzemy książkę i do kasy.

- Którą bierzemy?

- Może tą z obrazkami?

- Dobra. Tą z obrazkami

Zaczęli spacerować między regałami.

Kiedy kolejny raz przechodzili obok kryminałów Hubert nieśmiało zauważył

- Słuchaj, chyba powinniśmy iść i wziąć tą książkę, bo ochroniarz tak się nam dziwnie przygląda.

- Który? – Dominika nieznacznie się obejrzała.

- Ten przy płytach. Chyba myśli, że chcemy coś zwinąć.

- Dobra, to idziemy.

Dominika desperacko podeszła do właściwego regału, wzięła książkę i włożyła ja do koszyka. Hubert przykrył ją jakąś gazetą codzienną, którą wziął z półki, nie patrząc nawet jaka to jest.

Ruszyli w kierunku kasy.

Już prawie byli u celu, kiedy drogę zastąpiła im pani Ziemacka.

- O Dominisia! – ucieszyła się. – I Hubert.

- Dzień dobry – oboje grzecznie się przywitali.

- Dzień dobry, dzień dobry – mama Natalii uśmiechała się do nich promiennie. – Co gazetki sobie kupujecie? – spytała i wzięła gazetę z ich koszyka, by spojrzeć na tytuł.

- Ooooooo! Które z was mówi po hiszpańsku? – popatrzyła na zdenerwowaną dwójkę.

- Ja - desperacko powiedział Hubert. – Dopiero zaczynam.

- To dobrze. Języki to podstawa – powiedziała pani Elżbieta, odkładając gazetę do ich koszyka. – O, i chyba prezent dla Natalii – uśmiechnęła się, wskazując książkę. – Nie bójcie się, nic jej nie powiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz