8 maja 2009

SKÓRZANA DZIKOŚĆ - cz. 53

SKÓRZANA DZIKOŚĆ


- I jak? – spytała Kinga.

- I nijak – odpowiedziała równie inteligentnie Agata.

- Czyli co?

- To znaczy, że nie wiem.

- Co nie wiesz?! Przecież ustaliłyśmy już, że coś ze skóry.

- W „Amorku” nic takiego nie było – broniła się Agata.

- Nie mów mi, że w sex shopie nie znalazłaś nic ze skóry!

- No mówię ci, że nic normalnego nie było! Były tylko takie maski na twarze i pejcze.

- Maski z reguły są na twarz.

- W tej kwestii nigdy nic nie wiadomo. Wolałam się wyrażać precyzyjnie.

- To może tę maskę?

- Eee tam, lepiej nie. Bielizna to jeszcze przejdzie, ale maski i pejcza to nam Natala nie daruje.

- Ale na osiemnastkę zawsze kupuje się coś zwariowanego – upierała się Kinga, która zmuszona była z racji swojej niepełnoletniości wysłać na zakupy samą przyjaciółkę. – Pamiętasz jak Krzyś dostał kaktusowe peniski?

- Mówię ci, że to by było już za grubo – ostrzegała Agata.

- No to co robimy?

- Podobno trzydzieści kilometrów stąd jest świetny sex shop. Możemy jutro pojechać.

- Ja nie mam osiemnastu. Nie wpuszczą mnie – zastrzegła Kinga.

- Sama nie jadę!

- No dobra, a jak nic nie będzie, to się jej wibrator kupi i już.



***



- Nie – Kinga skrzywiła się. – Pan nie rozumie. Nam nie chodzi o taką bieliznę, tylko o bieliznę ze skóry. Wie pan, taką ...skórzaną dzikość – Kinga wstrząsnęła ramionami.

Od kilku minut stały w sklepie i usiłowały wytłumaczyć czego tak naprawdę poszukiwały.

- Ale mówicie, że to na osiemnastkę – powiedział sprzedawca. – No to co? Ta jest zła? – podsunął różowy komplet.

- Nasza koleżanka nie jest landrynką – spokojnie powiedziała Kinga. – Ona ma ognisty temperament i uwielbia dominować – Kinga zastanawiała się przez chwilę co powiedziała by sama Nata na taką jej charakterystykę. - Poza tym – dodała - taki sam komplet mogę kupić w normalnym sklepie, tylko znacznie taniej. Już panu mówiłam, że nam chodzi raczej o coś bardziej dzikiego.

- To może w lamparcią skórę? – nie dawał za wygraną sprzedawca.

- Nie dogadamy się – westchnęła Kinga. – Niech pan da jakiś fajny wibrator i będziemy miały z głowy. I pana, i nią.

- A jaki sobie panie życzą?

- Najlepiej taki z przyklejonym do niego facetem – uśmiechnęła się Agata i włączyła do rozmowy.

Do tej pory stała grzecznie przy drzwiach, skąd miała najlepszy widok na cały sklep. Kiedy już obejrzała wszystkie półki i zastanowiła nad ewentualnym zastosowaniem długich patyczków, podobnych nieco do takich, jakimi czyści się uszy, postanowiła przyjść z pomocą Kindze.

- Nic szczególnego – kontynuowała. - Metr osiemdziesiąt, niebieskie oczy, blond włosy...

- Niech pan sam wybierze – przerwała Kinga.

- To może ten? – pokazał jeden z egzemplarzy. – materiał do złudzenia przypomina ludzką skórę, możliwość zróżnicowania siły wibracji... klientki raczej go sobie chwalą.

- A nie ma pan czarnego? Nata zawsze marzyła o Murzynie – przerwała mu Agata.

- Może być – Kinga miała już dość. – Bierzemy, nawet jeśli nie ma pan Murzyna na składzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz