ZABIŁAŚ ROBAKA
- I jak twoje rośliny? –spytała Agata, gdy tylko znalazła się w pokoju Kingi. – Moje są do niczego. Nie wyschły, tylko tak jakoś zwiędnięto-zmarniały.
- Co zrobiły?!
- No tak zdechlacko wyglądają – wyjaśniła Agata, która uwielbiała, ku rozpaczy swojej polonistki, wymyślać nowe słowa, które... najlepiej oddawały jej myśli.
- Aha.
- Matka mówi, że muszą się suszyć jeszcze ze dwa tygodnie. Tylko nie wiem jak mam to zrobić, skoro Bakteria kazała przynieść zielnik na piątek.
- Mnie też nie wyschły. Chyba za późno zaczęłyśmy z tym zielnikiem - westchnęła Kinga, po czym wstała z fotela, wyjęła z szafki ciastka i postawiła je na stoliku.
- To co zrobimy? – Agata od razu się poczęstowała.
- Wyprasujemy. Dominika mi to poradziła. Ona z Natalią już to zrobiły. Mówiła, że bardzo ładnie wyszły.
- Widziałaś?
- No. Czekaj pójdę po deskę i żelazko.
- Dobra. Nie musisz się śpieszyć. – Agata przysunęła bliżej siebie talerzyk z ciastkami.
Po chwili Kinga była spowrotem. Rozstawiła deskę, podłączyła żelazko i ustawiła je na najniższą temperaturę.
- To nie jest takie trudne – tłumaczyła. – Kładziesz roślinę między dwie białe kartki, przykrywasz ściereczką i prasujesz na najniższej temperaturze.
Kinga wypróbowała na kawałku, jak sama to określiła, „eksperymentalnego liścia”. Po chwili obejrzała swoje dzieło
- Bułka z masłem.
- No, brzmi niegroźnie – Agata przyglądała się starannie wyprasowanemu liściowi. Za moment jednak spytała z zupełnie innej beczki – kiedy sprzątałaś parapety?
- Nie wiem. Z tydzień temu chyba... – Kinga zastanawiała się kilka sekund. – A co, z sanepidu jesteś?
- Nie. Tylko u mnie matka wysprzątała i nie mam teraz żadnych trupów.
- A po co ci?
- Zastanów się! Zakończyliśmy omawiać rośliny i Bakteria wyskoczyła z zielnikiem. Teraz zaczynamy te wszystkie robale, a nóż widelec wyskoczy, że chce robalnik. Wolę być przygotowana. – Agata przyglądała się, przyciśniętemu silną dłonią Kingi, żelazku. – Nie za długo trzymasz?
- Cholera! Przypaliłam powój – powiedziała Kinga, kiedy przyjrzała się już swojemu dziełu.
- No. Ale nie jest tak źle – próbowała pocieszyć ją przyjaciółka.
- A wracając do tematu. – Kinga znacznie uważniej prasowała kolejna roślinę. – To to się chyba nazywa owadnik.
- Jak zwała tak zwał. Mogę tą zdechłą muchę? – Agata przeszukiwała kingowe parapety.
- Ona nie jest zdechła! U mnie muchy z głodu nie padają. Ona jest zagazowana takim ruskim psikaczem.
- Czy ja mówiłam, że ją zagłodziłaś? – dziewczyna zaczęła się usprawiedliwiać. – To jak, mogę?
- Możesz. W kuchni jest jeszcze osa. Oczywiście jeśli chcesz.
- Też zagazowana?
- Jacha, a co?
- Zagazowane najlepiej się prezentują.
Agata wyjęła z plecaka pudełko po zapałkach, na którym widniał wykonany wielkimi czarnymi literami napis „MUCHA”. Pieczołowicie schowała swoją zdobycz, a następnie odszukała w stosiku innych pudełek to, które opatrzone było etykietką „OSA”
- Widzę, że jesteś przygotowana na każdą okazję. - Kinga zabrała się do prasowania kolejnej rośliny.
- A jak! Życie jest pełne niespodzianek.
Agata była z siebie dumna. Poszła do kuchni, odnalazła „swoją” osę, ostrożnie umieściła ją w pudełku, po czym powróciła do pokoju Kingi.
- Ty, robakolog? – zagadnęła Kinga, gdy tylko przyjaciółka pojawiła się w drzwiach – a masz coś jeszcze, oprócz tych dwóch okazów, które u mnie zdobyłaś?
- Żywego komara – Agata chowała swoją zdobycz do plecaka.
- Przecież do owadnika potrzebne są trupy. – Przypomniała Kinga, odkładając na bok świeżo wyprasowaną Babkę lancetowatą.
- No wiem. Postanowiłam wziąć go głodem. Inaczej nie mam szans. Każdy zabity jest zbyt rozplaskany, a psikania, na jednego komara, szkoda. A tak zdechnie i będzie ładnie wyglądał.
- Sadystka. Do Animalsu cię podam. Okaż trochę ludzkich uczuć i go zagazuj. Niech się nie męczy.
Ledwo to powiedziała, w pokoju rozległo się „puf” pomieszane z „plask”.
Kinga w popłochu odstawiła na bok żelazko i zajrzała pod ściereczkę. Chwilę przyglądała się niezwykłemu widokowi, po czym grobowym głosem oznajmiła:
- Właśnie popełniłam morderstwo. Wyprasowałam robaka.
- Zabiłaś robaka – skwitowała to Agata, patrząc na wyprasowaną gąsienicę. – Zaprasowałaś ją na śmierć. Gorącym żelazkiem. Przerwałaś jej życie w momencie, gdy dopiero je zaczynała, a mnie nazywasz sadystką?
- Uczcijmy jej pamięć minutą ciszy – po chwili namysłu zaproponowała Kinga. –W końcu zginęła śmiercią bohaterską.
- Dobra. Będę ją potem mogła zabrać? – Agata odwróciła się w stronę swojego plecaka i wyciągnęła z niego kolejne pudełeczko, na którym napisała „NIEZNANA GĄSIENICA”
- Jesteś nieludzka! Tu zginął robak. Nadzieja wszystkich motyli, a ty tylko myślisz o owadniku!
- Powiedziała ta, o ludzkim sercu – odcięła się Agata i wymownie spojrzała na rozprasowaną gąsienicę.
Wzrok Kingi powędrował w tym samym kierunku.
- I tak ci się nie przyda, bo jest zbyt płaska – stwierdziła rzeczowo.
- Lepsza taka, jak żadna. A teraz już sieć cicho, bo nigdy ta minuta nie minie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz