8 maja 2009

WESOŁYCH ŚWIĄT SIOSTRA - cz. 12

WESOŁYCH ŚWIĄT SIOSTRA


Święta – najstraszniejszy ze wszystkich okresów - w końcu nadeszły. Rozpoczęła się niekończąca harówka. Pojawiły – tony zakupów, które trzeba było przytaszczyć do domu i problemy z prezentami, bo przecież, coś dać wypada, a pieniędzy w portfelu, jak na lekarstwo.

Święta nadeszły – a wraz z nimi, najgorsze... najazd rodziny. Ta dalsza i ta bliższa, ta miejscowa i ta przyjezdna... nacierały ze wszystkich stron.

Agatę ogarnęła rozpacz.

Od dwóch dni, dom państwa Wrońskich w niczym nie przypominał spokojnego dotąd domu przy ulicy Akacjowej.

Tabuny ludzi przemieszczających się z pokoju do pokoju, z kuchni do pokoju, z pokoju do kuchni, z kuchni do łazienki, z łazienki do kuchni...Wszechobecne i plączące się pod nogami dzieci, w każdym przedziale wiekowym... Wszystko to było efektem spełnionych marzeń pani Marioli. Marzeń o wigilii, w gronie całej, kochającej się rodziny, która przy blasku ognia na kominku śpiewać będzie kolędy.

Tak miało być. Chwilowo jednak, rzeczywistość okazała się mniej idylliczna.

- Co ci odbiło, że postanowiłaś zrobić coś takiego?! – spytała Agata lepiąc chyba z tysięczne uszko.

- No co? Nie uważasz, że przyjemnie będzie spędzić wigilię ze wszystkimi? Jak na amerykańskich filmach. – Mama uśmiechnęła się do niej i spojrzała rozmarzonym wzrokiem.

- Z rodziną, to się dobrze na zdjęciach wychodzi, ale to wszystko. Opcja, żebyśmy święta spędzali jak zawsze, czyli ty, ja, tato i Kuba byłaby bardziej pożądana.

- A co masz do zarzucenia tej?

- Wszystko! Ty nie ponosisz takiego uszczerbku na psychice jak ja. Takich szkód, nie da się później naprawić przez lata – powiedziała bardzo poważnie.

- A jakie ty szkody ponosisz co?

- Chociażby te wszędobylskie dzieciaki.

- Dawniej lubiłaś dzieci.

- Właśnie. Dawniej, kiedy byłam jeszcze głupia. Teraz ich nie lubię. Wszędzie włażą i niszczą. Zresztą, dzieci to bym jeszcze zniosła, ale babcia!– Agata spojrzała z wyrzutem na matkę. – Zepsułaś mi cały urok świąt!

- No wiesz! Miałam nie zaprosić własnej matki?!

- Nie o to chodzi.

- A o co?

- No sama wiesz, że ilekroć babcia tu jest, to się mnie czepia. Mnie albo Kuby.

- Po prostu chce cię poznać. Tak rzadko się widujecie...

- Mówiłaś Kubie?

- Wspomniałam – wymijająco powiedziała pani Wrońska.

- Mamo!!! Nie zrobiłaś mu chyba takiego świństwa?!!!

- No co mamo! Będzie miał miłą niespodziankę. – Broniła się pani Mariola. – On i jego dziewczyna. Wreszcie ją poznamy.

- No ładnie! Nie mówiłaś mu! – Agata lepiła ostatnie uszko. – Ja nie wiem, czy to nie będzie dla niego szok. Mogłaś go uprzedzić. Jakoś by się przygotował, a tak?

- Oj Agatko, nie dramatyzuj. Babcia, to nie jest jakiś stugłowy potwór. Do spotkania z nią nie trzeba się przygotowywać. Zresztą, rozmawiałam z Kubą tylko moment i nie było czasu na dłuższe pogawędki.

- Pewnie, że nie potwór - mruknęła Agata. – Jakby nim była, to nadjechałby rycerz i rozwiązał problem. A tak musimy się męczyć do naszego albo jej końca.. Na takie wiadomości zawsze jest czas – powiedział już głośno.

Umyła miskę, odstawiła na suszarkę i pomyślała, że wyśle bratu chociaż smsa. Lepiej, żeby od progu wiedział, że czeka go spotkanie z babcią – pierwowzorem NKWD i KGB razem wziętych. I lepiej, żeby uprzedził tą swoją nową dziewczynę, jeśli zamierza z nią być również po świętach.



***



Zgodnie z jej proroctwami, prawie cała wigilia, z krótką przerwą na życzenia, minęła pod znakiem „czepiania się”. Początkowo tematem był Kuba – starszy brat Agaty, obecnie student historii.

Dzięki jej smsowi, udało mu się, w ostatniej chwili, przekonać swoją dziewczynę, że znacznie zdrowiej, zarówno dla ich związku, jak i jej zdrowia psychicznego, będzie jeśli zrezygnuje z tej wizyty.

Początkowo Marta protestowała, jednak kilka obrazowo przedstawionych przykładów odwiodło ją od wcześniejszych postanowień. Kuba został sam na polu bitwy. Jedynym wsparciem na jakie mógł liczyć była siostra.

Już od progu dostał się w krzyżowy ogień pytań babci, jednakże uratowały go od udzielenia na nie wszystkie odpowiedzi prace przygotowawcze do świąt, których całą listę zaraz po jego wejściu do domu, wręczył mu ojciec.

Ukrywający się w piwnicy bądź ogródku Jakub i szukająca schronienia w zaciszu kuchni Agata jakoś dotrwali do wieczora.

Niestety zmrok nadszedł niezwykle szybko, a zaraz potem na niebie ukazała się pierwsza gwiazdka. Rodzina zasiadła do wigilijnego stołu, od którego nie było już ucieczki, przynajmniej do momentu spożycia wszystkich dwunastu potraw. Brat i siostra popatrzyli na siebie porozumiewawczo. Zaczynało się.

Tematy i zarzuty stawiane przez babcię, jak zawsze były te same. I jak zawsze zaczęła od starszego Kuby.

- Kubusiu, po co ty studiujesz historię, skoro po tym kierunku nie ma żadnej przyszłości? – zaczęła babcia. - Syn mojej sąsiadki wybrał znacznie korzystniej, bo informatykę, a przecież wszystkim wiadomo, że informatyk zawsze znajdzie pracę – babcia powiodła wzrokiem po zgromadzonych, jakby szukała potwierdzenia. Brak reakcji pozostałych biesiadników jednak jej nie zniechęcił - Albo mogłeś iść na studia medyczne. Ludzie zawsze będą chorowali, a jakbyś wybrał na przykład pediatrię, to miałbyś pewność, że będziesz miał pacjentów. W końcu co, jak co, ale ludzie z chorym dzieckiem zawsze przyjdą. No powiedz Mariolko czy nie mam racji? – babcia uważnie spojrzała na córkę, ale ta tylko się uśmiechnęła. - W ostateczności mógłbyś zostać prawnikiem – kontynuowała dalej babcia, pomijając fakt, że Jakub siedział obok niej. -Oni naprawdę całkiem nieźle zarabiają. Moja koleżanka Władzia, opowiadała ostatnio, jak to jej kuzyn, już po roku od otworzenia kancelarii, zaczął się budować. A ty Jakubku co? Historię sobieś wybrał. Chyba tylko po to, żeby do końca życia być na utrzymaniu swoich biednych rodziców – Babcia pokiwała głową, po czym zmieniła temat i dalej wygłaszała swój monolog. - Nie mówiąc już o tym, że ciągle jesteś sam. Dlaczego ty ciągle jesteś sam? Powinieneś znaleźć sobie jakąś dziewczynę, w końcu nie jesteś taki najbrzydszy. Co prawda masz trochę nierówne zęby i lekko się garbisz, ale to w końcu nie powód, żebyś był sam. Powinien znaleźć sobie jakąś dziewczynę. Odpowiednią dziewczynę – zaakcentowała babcia, co miało oznaczać, że najlepiej byłoby, gdyby wszelkie kandydatki zostały przedstawione jej samej, dzięki czemu uniknięto by wszelakich pomyłek.

Kuba bronił się jak umiał. Tłumaczył, że historia to jego pasja i takim najgorszym zawodem to nie jest. Mógł przecież wybrać na przykład filozofię, po której rzeczywiście nie ma żadnych perspektyw na zatrudnienie... Babcia na wszystko miała argumenty. W końcu, widząc, że reakcja wnuka, który na uczelni nabrał zbytniej pewności siebie, nie jest taka, jaką przewidywała, stwierdziła, że samotność Kuby jest efektem jego gejowskich skłonności, o których ostatnio czytała w prasie.

Pani Mariola cichutko jęknęła, Agata zachichotała, Kuba zaś, zaczął w myślach, błogosławić siostrę za porannego smsa.

Niestety to również nie zadziałało. Jakub nie protestował, nie próbował się bronić, wychodząc z założenia, że nie miało by to najmniejszego sensu. Babcia zawsze musiała mieć ostatnie zdanie. Nawet, jeśli było ono pozbawione jakiegokolwiek sensu. Kiedy, więc przytaknął na zarzuty, jakoby był gejem, babcia dała za wygraną.

Jej wnuk okazał się mało wymagającym przeciwnikiem i dalsza rozmowa z nim nie dawała jej satysfakcji.

Nadeszła kolej Agaty, która z podziwem oglądała zmagania brata. Sama nie miała tyle samozaparcia i opanowania, i zwykle jej dyskusje z babcią kończyły się awanturą, w skrajnych zaś przypadkach, wymierzaną przez rodziców karą. Zarzuty były ciągle takie same:

- Agatko, dlaczego ty nadal jesteś z tym swoim Wojtkiem? Powinnaś znaleźć sobie kogoś w swoim wieku, a poza tym wszystkim, chłopak to nie jest coś, czym powinna się interesować dziewczyna mająca tyle lat co ty.

Babcia, rozkoszując się każdym słowem, roztaczała przed całą rodziną czarne wizje, w których sama Agata, porzucona przez chłopaka, w zaawansowanej ciąży, zostaje wyrzucona ze szkoły i pozostaje na utrzymaniu swoich biednych i schorowanych rodziców.

Kiedy w końcu można było odejść od stołu Agata i Kuba głęboko odetchnęli. Skończyło się. Grzecznie podziękowali i czym prędzej wyszli z salonu. Plan był prosty – należało znaleźć jakieś bezpieczne schronienie i poczekać do pasterki. Później, babcia była już zmęczona i można było uniknąć dalszej krytyki. Przynajmniej do następnego dnia, bowiem przy śniadaniu wszystko zaczynało się od nowa.

- Chodź do mnie na chwilę – poprosił Jakub.

- A co?

- No mówię ci chodź.

- No idę, idę - Agata podążyła za bratem. – No, co jest? – spytała kiedy znaleźli się już w bezpiecznym pokoju nad garażem.

- Popołudniu, jak cię nie było, przyszedł Wojtek. Prosił, żeby to włożyć pod choinkę – podał jej maleńkie zawiniątko – ale pomyślałem, że lepiej dam ci to tak. Babcia nie zostawiłaby na tobie suchej nitki. – Uśmiechnął się. – Wesołych świąt siostra.

- Wzajemnie brat. – Agata zaczęła rozpakowywać prezent.

- Aha, przeproś go za to, że nie wpuściłem go do środka, ale babcia krążyła i wolałem nie ryzykować.

- Przysługa za przysługę – powiedziała i popatrzyła na Kubę. - Dzwoniła bardzo tajemnicza kobieta, mój drogi bracie geju. Kazała ci przekazać... – Agata wyjęła z kieszeni pomiętą kartkę i odczytała – CaCiBaMo. Cokolwiek to znaczy.

- Dzięki.

- Za co? Za wiadomość, czy za to, że nie uświadomiłam babci, że jednak jesteś heteroseksualny?

- Za jedno i drugie. – Kuba uśmiechnął się i włączył komputer. Chciał jak najszybciej odpowiedzieć na tajemniczą wiadomość.

Agata cichutko zamknęła za sobą drzwi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz