Włamanie
- Co chcesz zrobić – spytał półprzytomny jeszcze Warm.
- Włamiemy się.
- My?
- No ja, a ty mi trochę pomożesz.
- A gdzie?
- Co gdzie?
- Gdzie się włamiemy?
- No do Tyberiusza przecież! – zaczął denerwować się Inka, który przed momentem uświadomił sobie, że jest już wpół do siódmej.
- A jak?
- Zrobimy to na dwa fronty. Ja spróbuję przez balkon a ty od strony drzwi.
- Dobra co mam robić? – Bartek powoli zaczynał się budzić.
- Tu masz spinacz i kawałek drutu. Idź otwierać zamek w drzwiach.
- Jak?
- Co jak? Jak na filmach. Włóż go i gmeraj. – niepewnie udzielił rady przyjacielowi.
- Ty chyba żartujesz? – Warm uważnie spojrzał na przyjaciela. Mina jaka rysowała się na dotychczas spokojnej twarzy Inki nie wróżyła nic dobrego. – chyba nie... dobra dawaj ten drut.
Teoretycznie zadanie było proste. Balkon Tyberiusza nie zamykał się na klasyczny zamek jaki był zazwyczaj w oknie lecz na zwykły haczyk, który zaczepiało się o wbity i zagięty we framudze gwóźdź. Dzięki temu powstawała niewielka szczelinka pomiędzy drzwiami balkonowymi a samą framugą. Zbyt mała by można tam było wcisnąć palec, jednakże coś węższego...dawało pewne możliwości.
Inka spróbował wsunąć znalezioną tekturkę. Początkowo strasznie się wyginała, przez co nie mógł jej odpowiednio ustawić, jednak po kilku minutach wyczuł jak należy nią poruszać. Powoli, milimetr po milimetrze przesuwał ją do góry by podważyć haczyk. Im bliżej był zamknięcia tym szczelinka stawała się węższa, a samo przesunięcie tektury trudniejsze. W końcu osiągnął swój cel.
Podświadomie zauważył, że bardzo się spocił. Zupełnie jakby wykonywał nie wiadomo jak ciężką prace.
Powoli, niczym chirurg podczas operacji na otwartym sercu, przesunął tekturkę nieco wyżej. Ta niepokojąco się wygięła. Inka nie dawał jednak za wygraną. Jeszcze tylko niewielki kawałek... wyczuwał opór haczyka. Jeszcze troszkę... przez szybę widział jak powolutku unosi się do góry. Jeszcze kawałek... o tak. Teraz szybkie szarpnięcie do góry... haczyk odskoczył.
Przez moment Inka nie mógł uwierzyć. Udało się!!! Pchnął drzwi, te jednak nawet nie drgnęły. Stanął nie rozumiejąc co się dzieje.
Bartek wsunął w dziurkę od klucza wyprostowany spinacz, a właściwie to co z niego pozostało. Rozpaczliwie usiłował przypomnieć sobie choć jeden film, gdzie dokonywano włamania. We wszystkich jednak jakie pamiętał włamywacz posługiwał się kartą kredytową.
Inka stał nadal nie rozumiejąc co się dzieje. Przecież haczyk odskoczył! Drzwi powinny stać otworem, a on powinien mieć już swoje notatki w ręku. Tak powinno być. Tymczasem stał tu jak głupek, marzł i nie wiedział co dalej. Oparł rozpalone czoło o szybę. Spojrzał w dół... wszystko było już jasne. Gruba deska, z jednej strony zaparta o podłogę, z drugiej o poprzeczną deskę w drzwiach balkonowych okazała się najdoskonalszym zabezpieczeniem antywłamaniowym jakie mógł zastosować Tyberiusz. Inka potężnie westchnął. Przeszedł przez balkon, wszedł do swojego pokoju, a później wyszedł na korytarz. Miał nadzieję, że Bartkowi poszło lepiej.
- I co? – spytał pochylając się nad przyjacielem.
- I dupa. Nie mam uzdolnień w tym kierunku. Próbowałem wszystkiego co pamiętam z filmów, ale nie działa. Nawet metodę Balcerka wypróbowałem – na dowód, że nie kłamie pokazał powyginany drut.
- Mogę wiedzieć czemu o siódmej rano hałasujecie jak dzikie kopulujące norki – spytała zaspana Marta stojąc w drzwiach od swojego pokoju. – Inkubator się wścieka.
- Tyberiusza nie ma, a u niego są moje notatki na dzisiejsze koło – próbował jak najkrócej wyjaśnić Inka.
- To czemu nie otworzycie drzwi kluczem? – Marta potężnie ziewnęła.
- Może dlatego, że klucz ma Tyberiusz, którego nie ma – Bartek nie krył poirytowania.
Dziewczyna popatrzyła na nich z politowaniem. Cofnęła się do pokoju, wyjęła z kieszeni kurtki klucze od swoich drzwi i skierowała się ku drzwiom Tyberiusza.
- Nasze klucze pasują do wszystkich zamków w tym domu – powiedziała z wyższością przekręcając zamek, otwierając drzwi i wykonując zapraszający gest.
Pokój Tyberiusza stał przed nimi otworem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz