8 maja 2009

USMIERĆ KOGOŚ - cz. 67

UŚMIERĆ KOGOŚ

Agata wpadła do klasy równo z dzwonkiem. Zdyszana opadła na krzesło. Spróbowała wyrównać oddech. Miała szczęście. Tytusa jeszcze nie było.

- Co się stało? – spytała Dominika.

- Od rana pech mnie prześladuje – zaczęła wyjaśnienie Agata. – Najpierw siadła mi bateria w budziku, potem nie mogłam znaleźć kluczy od domu, a na koniec, wywaliłam się na schodach jak tu leciałam – potarła obolałe kolano.

- Słuchajcie jest już dziesięć po dzwonku, a Tytusa jeszcze nie ma – ucieszyła się Natalka. – może go nie ma w szkole? Co?

- Nie masz co się tak cieszyć – Kinga sprowadziła ją na ziemię. - Widziałam go. Jest. Rozmawiał na korytarzu z jakąś laską.

- Pewnie studentka jakaś. Może załatwia sobie praktyki? – zasugerowała Dominika. – Musi być jakąś desperatką skoro wybrała Tytusa.

- Słuchajcie – Agatę dręczył jeden problem. – Co mam zrobić, żeby mnie dzisiaj nie pytał?

- A co?

- Wojtek przyjechał wczoraj z uczelni i tak się jakoś złożyło... – Agata znacząco zawiesiła głos.

- Nie kończ. Hitler do trójkąta się nie nadaje i wszystkie to rozumiemy – zaśmiała się Natalia.

- Uśmierć kogoś – poradziła Kinga.

- Co?

- Uśmierć kogoś – powtórzyła. – Nie wiesz, że jedyne czego tak naprawdę uczy nas szkoła to kłamstwo? Szkolimy się przez lata, jak szybko i sprawnie omijać prawdę. – Popatrzyła na nie bardzo poważnie, po czym przeniosła wzrok na Agatę – uśmierć kogoś. Mówię ci.

- Co ty bredzisz? –Dominika popatrzyła na nią z niesmakiem. – Zdajesz sobie sprawę z tego co mówisz?

- Sama bredzisz – odcięła się Kinga. – Zobacz. Jeśli Agata powie Tytusowi, że nic nie wie o 1933 roku, bo wczoraj z uczelni przyjechał Wojtek i kochali się jak wariaci, bo nie widzieli się ze dwa miesiące i właśnie z tego powodu nic nie umie, to Tytus wstawi jej laczka. Nie może też powiedzieć, że kiedy miała wybierać między nocą z Wojtkiem, a Hitlerem i zdobywaniem wiedzy na jego temat, to tego ostatniego miała w głębokim poważaniu, bo jak było to we wcześniejszym przypadku dostanie pałę i Tytus się na nią wścieknie. Ale – Kinga na moment zawiesiła głos - jeśli zrobi smutną minę, powie, że umarła jej babcia, dziadek czy ktoś tam inny z rodziny i że musiała iść na pogrzeb, i dlatego się nie nauczyła, to Tytus pogłaszcze ją po głowie i zamiast wstawić glana zacznie ją pocieszać i mówić te wszystkie bzdury, jakie wygłasza się w takich przypadkach. Mam rację?

- Masz – niechętnie przyznała Dominika. – Jeśli tak na to spojrzymy, to rzeczywiście. Szkoła nauczyła mnie kłamać. Dawniej czerwieniłam się, spuszczałam oczy, plątałam... teraz jestem w stanie wygłosić największe kłamstwo bez mrugnięcia powieką.

- Mało tego – ciągnęła swój wywód Kinga. – najprawdopodobniej Tytus pójdzie do pokoju nauczycielskiego i powie innym jaka to ta Agata Wrońska biedna, bo straciła babcię, dziadka, czy kogoś tam jeszcze innego. W efekcie inni nauczyciele, którzy mieli ją zamiar dziś spytać zrezygnują z tego, nie chcąc jej jeszcze bardziej zasmucać.

- Przerażasz mnie jak tak mówisz – powiedziała Natalia. – Ale to ma sens.

- Właśnie – kiwnęła głową Kinga. – Dlatego mówię ci Agata, uśmierć kogoś. To najlepsza ze znanych mi metod. Najbardziej skuteczna w tej zakłamanej instytucji jaką jest szkoła.

Do klasy wszedł Tytus.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz