Wybudować dom, w Polsce, to nie takie znowu hop siup jakby się wydawało. Niby mamy już lepiej, "zgniły kapitalizm" od wielu lat, więc w czym problem? WŁAŚCIWIE TO WE WSZYSTKIM, żeby ująć to jakoś w skrócie. Ale od początku.
KASA
Decyzję o budowie domu podjęliśmy z Emanem już jakiś czas temu. Na podjęciu decyzji się skończyło. No może w ramach usprawiedliwienia - mieliśmy na głowie ślub. Dość ważny, bo nasz. Poza tym liczyliśmy, że przy takiej ilości gości [ wyszło nam ponad 100 osób] uzbieramy na projekt i może choć na opłaty wszelakie. To, że na działkę i budowę będziemy musieli wziąć kredyt nie podlegało dyskusji. Okazało się jednak, że koperty nie przyniosły takiej kwoty na jaką liczyliśmy [ a wydawało nam się, że liczymy dość asekuracyjnie - 300 zł od pary]. Zatem ten plan upadł wraz z momentem otwarcia ostatniej koperty.
Na szczęście bardzo dobrze zarabialiśmy. No może Eman bardzo, a ja tylko dobrze, ale i tak dawało nam to zdolność kredytową na około 500 tys.
Mały, biały domek z ogródkiem nabierał coraz realniejszych kształtów.
Na szczęście bardzo dobrze zarabialiśmy. No może Eman bardzo, a ja tylko dobrze, ale i tak dawało nam to zdolność kredytową na około 500 tys.
Mały, biały domek z ogródkiem nabierał coraz realniejszych kształtów.
A guzik. Po przeprowadzce mogłam jedynie pomarzyć o pracy w zawodzie. Ślub zapewnił nam jedno - znacznie mniejsze zdolności kredytowe. No cóż, miłość jest bezcenna. Na jakiś czas myśl o domku została zepchnięta na plan dalszy. Jednak wcześniej czy później musieliśmy do tematu powrócić.
Burza mózgów dała następujące rezultaty: ponieważ Eman dalej zarabiał bardzo dobrze, a ja już ani bardzo ani źle, tylko z doskoku jak była umowa, myśl o małym, białym domku zamieniła sie w myśl o mieszkaniu. Mówi się trudno. Możemy przecież żyć w bloku. Na mieszkanie powinno nas być stać.
Burza mózgów dała następujące rezultaty: ponieważ Eman dalej zarabiał bardzo dobrze, a ja już ani bardzo ani źle, tylko z doskoku jak była umowa, myśl o małym, białym domku zamieniła sie w myśl o mieszkaniu. Mówi się trudno. Możemy przecież żyć w bloku. Na mieszkanie powinno nas być stać.
PA PA DOMKU. WITAJ PRZYTULNE MIESZKANKO.
Na nasze szczęście ktoś tam w rządzie przemyślał sprawę i koszty jednego metra tak domku jak i mieszkania przy kredycie z dopłata zaczęły bardziej odpowiadać rzeczywistości. Dlatego też... budujemy swój mały, biały domek.Nie powiem, żeby myśl o domku, a właściwie jej porzucenie przyszło mi łatwo. No ale cóż. W końcu to moja skromna osoba zaważyła na tym, że nie było nas już stać. Zatem mieszkanko. No może raczej mieszkanie, nie mieszkanko. W końcu miało być docelowym [ z resztą czy w obliczu perspektywy, że bierze się kredyt na 30 lat można myśleć inaczej?]
Po burzliwych dyskusjach ustaliliśmy, że 75 m2. Ta przestrzeń wydawała nam się wystarczająca, by w przyszłości żadne z nas nie miało chęci wymordować pozostałych członków rodziny, w celu uzyskania większej przestrzeni życiowej. [ Pamiętajmy jak zakończyło się poszukiwanie większej przestrzeni życiowej przez Niemców]
Zaczęły się poszukiwania.
Oczywiście mieszkanie w Krakowie w jakimś rozsądnym miejscu było marzeniem. Ceny jak z kosmosu - na obrzeżach jeszcze do przyjęcia, bo w złotówkach, ale gdzieś bliżej centrum... tylko euro. Nawet nie przeliczałam na złotówki, bo mogłoby mnie to zabić.
Po burzliwych dyskusjach ustaliliśmy, że 75 m2. Ta przestrzeń wydawała nam się wystarczająca, by w przyszłości żadne z nas nie miało chęci wymordować pozostałych członków rodziny, w celu uzyskania większej przestrzeni życiowej. [ Pamiętajmy jak zakończyło się poszukiwanie większej przestrzeni życiowej przez Niemców]
Zaczęły się poszukiwania.
Oczywiście mieszkanie w Krakowie w jakimś rozsądnym miejscu było marzeniem. Ceny jak z kosmosu - na obrzeżach jeszcze do przyjęcia, bo w złotówkach, ale gdzieś bliżej centrum... tylko euro. Nawet nie przeliczałam na złotówki, bo mogłoby mnie to zabić.
WYŻSZA MATEMATYKA CZYLI NA CO NAS STAĆ
Im Eman więcej liczył tym bardziej siwiał.
Dobiło go, gdy okazało się, że mieszkanie na obrzeżach Krakowa [ 75 m2] kosztuje tyle co domek pod Krakowem [ 120 m2]. Nie było jednak co rozpaczać, ani na jedno ani na drugie nie było nas stać.
Po którymś kolejnym wieczorku dyskusyjnym pod hasłem "skąd kasa?" padła propozycja kredytu z dopłatą państwa. Sprawdziliśmy w necie warunki [ wtedy nie było to jeszcze tak nagłośnione] i okazało się, że my jako my spełniamy wszystkie. Niestety Kraków jako miejsce lokalizacji naszego mieszkanka już nie. Za proponowaną cenę metra kwadratowego mogliśmy sobie sprawić garaż. I tyle.
Dobiło go, gdy okazało się, że mieszkanie na obrzeżach Krakowa [ 75 m2] kosztuje tyle co domek pod Krakowem [ 120 m2]. Nie było jednak co rozpaczać, ani na jedno ani na drugie nie było nas stać.
Po którymś kolejnym wieczorku dyskusyjnym pod hasłem "skąd kasa?" padła propozycja kredytu z dopłatą państwa. Sprawdziliśmy w necie warunki [ wtedy nie było to jeszcze tak nagłośnione] i okazało się, że my jako my spełniamy wszystkie. Niestety Kraków jako miejsce lokalizacji naszego mieszkanka już nie. Za proponowaną cenę metra kwadratowego mogliśmy sobie sprawić garaż. I tyle.
OPOWIEŚCI PRZYJACIÓŁ CZYLI POLSKA RZECZYWISTOŚĆ
Przez cały ten czas nasi bliżsi i dalsi znajomi czuli się zobowiązani do opowieści w oparciu o własne doświadczenia, [ oczywiście negatywne], podsyłania nam kolejnych artykułów o tym, jak któryś z kolei developer zostawił na lodzie ludzi itd. Oto niektóre [ w znacznym skrócie]:
Znalazła mieszkanie od developera [ historia poszukiwania przypomina współczesną wersję Odysei], które istniało nie tylko na papierze ale i w rzeczywistości, przygotowała wszelkie papiery do kredytu, znalazła kupca na własną kawalerkę i wydawać by się mogło, że należy do tej nielicznej grupy szczęśliwców, która wymarzone M nabędzie bez problemów. Ha! nic bardziej mylnego.
Początki okazały się bardzo dobre. Dogadała się z developerem, podpisała umowę przedwstępną, otrzymała klucze i zaczęła wykańczać mieszkanie, jednocześnie z nabywcą własnej kawalerki uzgodniła, że po sfinalizowaniu transakcji będzie mogła mieszkać jeszcze miesiąc [ tak by zdążyć wykończyć nowe mieszkanie]. Kiedy zbliżał się koniec miesiąca, a moja przyjaciółka już na dobre przygotowana była do przeprowadzki developer stał się chimeryczny. Zażądał najpierw wpłacenia pieniędzy, a dopiero później podpisania umowy. To oczywiście nie wchodziło w grę [ procedury bankowe]. Facet jednak się uparł i nie było mocnych. Gdy został postraszony konsekwencjami w związku z podpisaniem już umowy przedwstępnej nie przejął się zbytnio.
przez następne dwa tygodnie moja przyjaciółka - już oficjalnie bezdomna [ mieszkała kątem u przyszłej teściowej] skakała koło developera jak koło śmierdzącego jajka. Ostatecznie facet się zgodziła, a ona stała się posiadaczką wymarzonego mieszkania, nerwicy i choroby wrzodowej.
- WŁAŚCICIELE... KREDYTU
- BUDOWA TO NIC.
- CHIMERYCZNY DEVELOPER
Znalazła mieszkanie od developera [ historia poszukiwania przypomina współczesną wersję Odysei], które istniało nie tylko na papierze ale i w rzeczywistości, przygotowała wszelkie papiery do kredytu, znalazła kupca na własną kawalerkę i wydawać by się mogło, że należy do tej nielicznej grupy szczęśliwców, która wymarzone M nabędzie bez problemów. Ha! nic bardziej mylnego.
Początki okazały się bardzo dobre. Dogadała się z developerem, podpisała umowę przedwstępną, otrzymała klucze i zaczęła wykańczać mieszkanie, jednocześnie z nabywcą własnej kawalerki uzgodniła, że po sfinalizowaniu transakcji będzie mogła mieszkać jeszcze miesiąc [ tak by zdążyć wykończyć nowe mieszkanie]. Kiedy zbliżał się koniec miesiąca, a moja przyjaciółka już na dobre przygotowana była do przeprowadzki developer stał się chimeryczny. Zażądał najpierw wpłacenia pieniędzy, a dopiero później podpisania umowy. To oczywiście nie wchodziło w grę [ procedury bankowe]. Facet jednak się uparł i nie było mocnych. Gdy został postraszony konsekwencjami w związku z podpisaniem już umowy przedwstępnej nie przejął się zbytnio.
przez następne dwa tygodnie moja przyjaciółka - już oficjalnie bezdomna [ mieszkała kątem u przyszłej teściowej] skakała koło developera jak koło śmierdzącego jajka. Ostatecznie facet się zgodziła, a ona stała się posiadaczką wymarzonego mieszkania, nerwicy i choroby wrzodowej.
To oczywiście jedynie kropla w morzu opowieści jakich w ciągu całego tego okresu wysłuchaliśmy z Emanem. Jak po czymś takim zdecydować się na kredyt i usługi developera?
ŚWIATEŁKO W TUNELU
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz