DYRO CIĘ WZYWA
Dominika stała przed tablicą ogłoszeń i sprawdzała jakie zmiany nastąpiły w planie lekcyjnym. Właśnie miała odejść, kiedy podeszła do niej zdenerwowana Agata.
- Nareszcie cię znalazłam! Gdzie ty łazisz?!
- Nigdzie. Tu stałam. A co?
- Dyro cię wzywa. Przed chwileczką wyszła od niego Kinga. Jest jak stado os.
- Dyro czy Kinga?
- I jedno, i drugie.
- A wiesz o co chodzi?
- Z tobą czy z Kingą – spytała Agata.
- I tu i tu.
- Z tobą to nie wiem, a Kinga to za kronikę. Podobno coś tam pominęła czy jakoś tak i dyro kazał jej od nowa poprawić całe trzy lata. Kinga się wściekła i powiedziała, że to nie jest jej obowiązek, tylko poprzedniego kronikarza. Ona kronikę ma od dwóch tygodni i nie ma zamiaru marnować następnego tygodnia na poprawianie czyjejś chałtury. Okres od kiedy ona jest kronikarzem jest w porządku.
- A co na to Kwinek?
- Dostał piany i ją wyrzucił z gabinetu. Stwierdził, że nie będzie tolerować chamstwa.
- Po prawdzie to Kinga ma rację. Widziałam co miała robić – powiedziała Dominika. – Z niczego musiała stworzyć trzy lata. W dodatku nikt jej nawet nie pomógł. Wszystkiego musiała się sama dowiadywać.
- Też tak sądzę, ale co zrobisz? Kwinek musi postawić na swoim i koniec.
Nawet nie zauważyły, kiedy znalazły się pod drzwiami sekretariatu. Dominika wzięła głęboki oddech i weszła. Powiedziała sekretarce, że dyrektor ją wezwał. Po chwili, była już w jego gabinecie.
Dyrektor wskazał jej fotel, siadając jednocześnie w drugim, stojącym naprzeciwko. Między nimi stał maleńki szklany stolik.
Oho! – pomyślała Dominika. – Zapowiada się dłuższa pogadanka. – Zajęła wskazane miejsce.
- Czy wiesz dlaczego chciałem cię widzieć?
- Nie – przyznała zgodnie z prawdą Dominika
- Właśnie otrzymałem nowy numer gazetki szkolnej... – dyrektor zawiesił znacząco głos.
Aaaaaaa, więc o to ci chodzi tłuściochu – pomyślała Dominika, głośno jednaj powiedziała jedynie:
– Tak?
- Nie możecie pisać, cytuję: dzień sportu okazał się jedną wielką klapą, przypominającą bardziej obóz karny niż zabawę.
- Dlaczego? Przecież to prawda – zaprotestowała Dominika. – Był tam pan i sam widział. Uczniowie zostali zmuszeni do aktywnego udziału w zawodach poprzez postawione przez nauczycieli ultimatum, że albo biegają albo mają obniżone zachowanie. Nie mieli wyjścia, chociaż większość już od kilku lat uważa, że takie obchody dnia dziecka są co najmniej bzdurne.
- W tym momencie moja panno dramatyzujesz – twarz dyrektora zaróżowiła się ze złości. – poza tym dzień dziecka, to również dzień sportu, a zawody są moim zdaniem najlepszym sposobem na jego uczczenie.
- Dlaczego więc nie startują ci, którzy mają na to ochotę? Reszta uczniów mogłaby kibicować.
- Nie wiem o czym mówisz – upierał się przy swoim dyrektor. – Z tego co ja zaobserwowałem, wszyscy brali bardzo chętnie udział i tak powinnaś to opisać. Niezadowolenie jakiejś grupki, to jeszcze nie powód by negować całą imprezę.
- Przecież tak nie było – upierała się przy swoim Dominika. – Może dwie, trzy osoby chciały z własnej woli biegać. Reszta robiła to, bo musiała. Mamy opisywać kłamstwa? To byłyby czyste banialuki, gdybym napisała tak, jak pan mówi. A gazetka szkolna ma opisywać wydarzenia z życia szkoły. Prawda? Istniejące wydarzenia. Tak przynajmniej mi mówiono, kiedy zostawałam redaktorem naczelnym.
- Ale nie w ten sposób! Wyobraź co sobie pomyśli ktoś, kto do tej szkoły nie chodzi, a przeczyta ten artykuł?
- Chce pan, żebym zmyślała? Żebym nie pisała prawdy, by nie psuć wizerunku szkoły? Jak to się ma w takim razie do wolności słowa? Do wolności druku?
- Chcę żebyś przeredagowała ten artykuł. Koniec kropka. Inaczej gazetka się nie ukaże. Zrozumiano moja panno?
- W takim razie się nie ukaże, bo ja się ośmieszać nie będę. – Dominika patrzyła twardo na dyrektora i zastanawiała się, kiedy wyrzucą ją ze szkoły. – Ludzie doskonale wiedzą jak było. Nie zamierzam kłamać.
- I nikt cię do kłamstwa nie namawia. Nie sadzę jednak, byś nadal mogła pełnić funkcję redaktora naczelnego.
***
- I co? Spytała Agata, która czekała, aż przyjaciółka wyjdzie.
- I nic. Zawiesił działalność gazetki. Nie jestem już redaktorem naczelnym, ogłoszą nowe wybory na to stanowisko, a w środę ma przyjść ojciec albo matka. Oczywiście z całą pewnością będę miała obniżone zachowanie, bo tego sobie pewnie nie daruje.
- Chodziło o artykuł?
- No – potwierdziła wściekła Dominika. - Chciał, żebym przeredagowała.
- Odmówiłaś?
- Tak.
- Głupio zrobiłaś. – stwierdziła Agata. – Zobaczysz, że on się będzie mścić – ostrzegła przyjaciółkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz