SYLWESTROWE ZAKRĘCENIE
Od samego rana wszystko szło nie tak. Agata miała wrażenie, że cały świat zmówił się przeciwko niej.
Sukienka, którą miała założyć, okazała się czymś poplamiona i to tak skutecznie, że niczym nie można tego było wywabić. W dodatku, dokładnie na środku czoła, pojawił się pryszcz. Olbrzymi, wręcz monstrualny. Taki, przy którym góra Kilimandżaro to maleńka babka z piasku i skał. Wezwane na pomoc przyjaciółki rozpoczęły akcję ratunkową.
- No dobra – Natalia przyglądała się twarzy. – Mamy dwie opcje. Albo spróbuję delikatnie go wycisnąć, ale wtedy ryzykujesz, że podczas wieczoru i burzliwej nocy spowrotem się wypełni, tylko że jeszcze mocniej albo spróbujemy go zakorektorować i przez to zminimalizować jego widoczność. Co wybierasz?
- A co radzisz? – Agata z rozpaczą patrzyła w lusterko.
- Ja bym wyciskała. Jak się spocisz, to na twarzy zrobią ci się smugi po korektorze. Nie mówiąc już o tym, że możesz pobrudzić poduszkę.
- No chyba, że planujecie się kochać niekonwencjonalnie – dodała ze śmiechem Dominika.
- Albo ci się tak zwałkuje – podpowiedziała usłużnie Kinga, która jako pogotowie ubraniowe przyniosła coś w zastępstwie sukienki.
- Że też musiał wyskoczyć akurat dziś! – biadoliła Agata.
- Nie wiesz, że zawsze tak jest? – Dominika przeglądała gazetę z fryzurami. – Jak bardzo chcesz wyglądać oszałamiająco, to nigdy ci się nie uda. Zawsze coś się stanie. Jak nie włosy, które odmawiają współpracy przy czesaniu, to złamany paznokieć albo, jak w twoim przypadku - pryszcz. Zawsze coś wypada. Nigdy nie jest idealnie.
- Racja – przyznała Natalia. – To co, wyciskamy?
- Wyciskamy – Agata zacisnęła zęby.
***
Kiedy około piątej, wszystko było już gotowe, a dziewczyny zbierały się do wyjścia, zadzwonił Wojtek. Agata, uczesana i umalowana podniosła słuchawkę.
- Tak, słucham?
- Cześć. Tu Wojtek.
- Cześć. Coś się stało? – Agata pomachała przyjaciółkom na pożegnanie, kiedy te skierowały się ku wyjściu.
- No... tak jakby – zaczął niepewnie.
- Co?- spytała, patrząc jednocześnie na to, co wciskała jej do ręki Kinga, która na moment jeszcze się wróciła.
- Starzy zostają.
- Jak to?! Przecież mówiłeś, że idą do znajomych. – Agata ponownie pomachała przyjaciółce.
- No mieli iść, ale się pokłócili...
- To co robimy?
- Nie wiem. Możemy iść do Kingi, jak było wcześniej zaplanowane, albo przyjdź do mnie. Nie będzie co prawda bardzo romantycznie, ale będziemy razem...
- Wiesz co? – Agata popatrzyła na wciśnięte jej do ręki malutkie paczuszki. – Jakoś nie mam już ochoty na nic.
- Agata, nie gniewaj się. No... to naprawdę nie moja wina... – Wojtek czuł się głupio. Tyle zachodu. Tyle zamieszania. I wszystko na marne. I to teraz! Kiedy Agata wreszcie się zgodziła.
- Nie, nie gniewam się. Tylko, że... – nie wiedziała jak to powiedzieć.
- Tylko, że co?
- Chyba zostanę dziś w domu. Wiesz... po perspektywie tego co mieliśmy zrobić, wizja nocy sylwestrowej z twoimi rodzicami jakoś mi nie pasuje. Nie masz mi za złe?
- Nie. Rozumiem. Widzimy się jutro? – upewniał się Wojtek.
- Jasne.
- No to cześć.
- Cześć.
Agata odłożyła słuchawkę i poszła do pokoju zobaczyć co będzie w telewizji. Z kuchni dobiegały strzępki rozmowy. Mama tłumaczyła coś sąsiadce z domu obok.
... no nie wiem... tak, ale ona... nie, no oczywiście, tylko wydaje mi się, że chyba nie... tak, proszę bardzo, jest chyba u siebie... Agatko!...
- Co? – spytała stając w progu kuchni.
- Nie mówi się co, tylko proszę – poprawiła ją mama.
- O co chodzi?
- Pani Joasia ma do ciebie sprawę. – Mama wskazała korpulentną blondynkę, której nieudana trwała nadawała wygląd sfilcowanego mopa.
- Słucham? – Agata skierowała pytanie do siedzącej naprzeciwko kobiety.
- Chodzi o to... – zaczęła niepewnie kobieta – że mieliśmy z mężem pewne plany... opiekunka, która miała przyjść nagle zachorowała... bilety kupiliśmy już dawno i ... – popatrzyła błagalnie na Agatę.
- Mam się zająć Kacprem?
- Gdybyś była tak uprzejma... oczywiście zapłacimy podwójną stawkę!
- Dobra, nie ma sprawy. I tak nie miałam planów na dzisiaj. O której mam być?
- O dwudziestej.
- Ok – Agata wyszła z kuchni.
Kiedy tylko drzwi zamknęły się za sąsiadką, pani Mariola poszła do pokoju córki.
- Myślałam, że wychodzisz z Wojtkiem do Kingi na imprezę.
- Zmiana planów.
- Pokłóciliście się?
- Nie.
- To dlaczego idziesz pilnować dzieci?
- Dziecka – poprawiła ją Agata. – Jednego dziecka. A pobawię się w niańkę, bo to lepsze i bardzie zyskowne, niż siedzenie przed telewizorem.
- Aha – mama Agaty wyszła z pokoju. Nie było sensu zadawać więcej pytań.
***
Za kwadrans dwudziesta, Agata zaczęła się szykować do wyjścia. Misterna fryzura jaką wykonała Dominika pozostawała już jedynie wspomnieniem. Podobnie zresztą jak makijaż. Agata zmyła go zaraz po wyjściu sąsiadki i rozmowie z mamą.
Miała już na sobie czapkę i jeden but, kiedy zadzwonił telefon. Podniosła słuchawkę.
- Tak?
- Pogodzili się i właśnie szykują się do wyjścia – oznajmił bez wstępów Wojtek.
- Nie mówisz poważnie – zaczęła grobowo Agata.
- Nie. Serio. Właśnie wychodzą. O której będziesz? – jęk jaki usłyszał w słuchawce był wiele mówiący. – Co się stało?
- Nie chciałam siedzieć w domu, więc zgodziłam się popilnować synka sąsiadów.
- Nie możesz tego jakoś odwołać?
- Właśnie szykowałam się do wyjścia... teraz to już by było chamskie. Oni wychodzą o dwudziestej.
- To co robimy?
- Nic. A co możemy teraz zrobić? – Agata zaczęła okręcać szalik wokół szyi, przekładając słuchawkę z ręki do ręki. – Widocznie los tak chciał. Chyba nie jesteśmy gotowi...do TEGO.
- Boże, co za zakręcony dzień! Naprawdę nic się nie da zrobić, żebyśmy spędzili tą noc razem?
- No, takie totalne sylwestrowe zakręcenie. – Agata przez moment się zastanowiła. – Ale wiesz co? Jak chcesz to możesz przyjść do mnie. Będziesz się bawił z Kacprem klockami i wiesz co?
- Co?
- Kocham cię bez względu na to czy TO zrobimy czy nie.
- Też cię kocham. I będę za kwadrans, góra dwadzieścia minut – Wojtek rozłączył się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz