8 maja 2009

SYLWESTROWE ZAKRECENIE - cz. 14

SYLWESTROWE ZAKRĘCENIE

Od samego rana wszystko szło nie tak. Agata miała wrażenie, że cały świat zmówił się przeciwko niej.

Sukienka, którą miała założyć, okazała się czymś poplamiona i to tak skutecznie, że niczym nie można tego było wywabić. W dodatku, dokładnie na środku czoła, pojawił się pryszcz. Olbrzymi, wręcz monstrualny. Taki, przy którym góra Kilimandżaro to maleńka babka z piasku i skał. Wezwane na pomoc przyjaciółki rozpoczęły akcję ratunkową.

- No dobra – Natalia przyglądała się twarzy. – Mamy dwie opcje. Albo spróbuję delikatnie go wycisnąć, ale wtedy ryzykujesz, że podczas wieczoru i burzliwej nocy spowrotem się wypełni, tylko że jeszcze mocniej albo spróbujemy go zakorektorować i przez to zminimalizować jego widoczność. Co wybierasz?

- A co radzisz? – Agata z rozpaczą patrzyła w lusterko.

- Ja bym wyciskała. Jak się spocisz, to na twarzy zrobią ci się smugi po korektorze. Nie mówiąc już o tym, że możesz pobrudzić poduszkę.

- No chyba, że planujecie się kochać niekonwencjonalnie – dodała ze śmiechem Dominika.

- Albo ci się tak zwałkuje – podpowiedziała usłużnie Kinga, która jako pogotowie ubraniowe przyniosła coś w zastępstwie sukienki.

- Że też musiał wyskoczyć akurat dziś! – biadoliła Agata.

- Nie wiesz, że zawsze tak jest? – Dominika przeglądała gazetę z fryzurami. – Jak bardzo chcesz wyglądać oszałamiająco, to nigdy ci się nie uda. Zawsze coś się stanie. Jak nie włosy, które odmawiają współpracy przy czesaniu, to złamany paznokieć albo, jak w twoim przypadku - pryszcz. Zawsze coś wypada. Nigdy nie jest idealnie.

- Racja – przyznała Natalia. – To co, wyciskamy?

- Wyciskamy – Agata zacisnęła zęby.



***



Kiedy około piątej, wszystko było już gotowe, a dziewczyny zbierały się do wyjścia, zadzwonił Wojtek. Agata, uczesana i umalowana podniosła słuchawkę.

- Tak, słucham?

- Cześć. Tu Wojtek.

- Cześć. Coś się stało? – Agata pomachała przyjaciółkom na pożegnanie, kiedy te skierowały się ku wyjściu.

- No... tak jakby – zaczął niepewnie.

- Co?- spytała, patrząc jednocześnie na to, co wciskała jej do ręki Kinga, która na moment jeszcze się wróciła.

- Starzy zostają.

- Jak to?! Przecież mówiłeś, że idą do znajomych. – Agata ponownie pomachała przyjaciółce.

- No mieli iść, ale się pokłócili...

- To co robimy?

- Nie wiem. Możemy iść do Kingi, jak było wcześniej zaplanowane, albo przyjdź do mnie. Nie będzie co prawda bardzo romantycznie, ale będziemy razem...

- Wiesz co? – Agata popatrzyła na wciśnięte jej do ręki malutkie paczuszki. – Jakoś nie mam już ochoty na nic.

- Agata, nie gniewaj się. No... to naprawdę nie moja wina... – Wojtek czuł się głupio. Tyle zachodu. Tyle zamieszania. I wszystko na marne. I to teraz! Kiedy Agata wreszcie się zgodziła.

- Nie, nie gniewam się. Tylko, że... – nie wiedziała jak to powiedzieć.

- Tylko, że co?

- Chyba zostanę dziś w domu. Wiesz... po perspektywie tego co mieliśmy zrobić, wizja nocy sylwestrowej z twoimi rodzicami jakoś mi nie pasuje. Nie masz mi za złe?

- Nie. Rozumiem. Widzimy się jutro? – upewniał się Wojtek.

- Jasne.

- No to cześć.

- Cześć.

Agata odłożyła słuchawkę i poszła do pokoju zobaczyć co będzie w telewizji. Z kuchni dobiegały strzępki rozmowy. Mama tłumaczyła coś sąsiadce z domu obok.

... no nie wiem... tak, ale ona... nie, no oczywiście, tylko wydaje mi się, że chyba nie... tak, proszę bardzo, jest chyba u siebie... Agatko!...

- Co? – spytała stając w progu kuchni.

- Nie mówi się co, tylko proszę – poprawiła ją mama.

- O co chodzi?

- Pani Joasia ma do ciebie sprawę. – Mama wskazała korpulentną blondynkę, której nieudana trwała nadawała wygląd sfilcowanego mopa.

- Słucham? – Agata skierowała pytanie do siedzącej naprzeciwko kobiety.

- Chodzi o to... – zaczęła niepewnie kobieta – że mieliśmy z mężem pewne plany... opiekunka, która miała przyjść nagle zachorowała... bilety kupiliśmy już dawno i ... – popatrzyła błagalnie na Agatę.

- Mam się zająć Kacprem?

- Gdybyś była tak uprzejma... oczywiście zapłacimy podwójną stawkę!

- Dobra, nie ma sprawy. I tak nie miałam planów na dzisiaj. O której mam być?

- O dwudziestej.

- Ok – Agata wyszła z kuchni.

Kiedy tylko drzwi zamknęły się za sąsiadką, pani Mariola poszła do pokoju córki.

- Myślałam, że wychodzisz z Wojtkiem do Kingi na imprezę.

- Zmiana planów.

- Pokłóciliście się?

- Nie.

- To dlaczego idziesz pilnować dzieci?

- Dziecka – poprawiła ją Agata. – Jednego dziecka. A pobawię się w niańkę, bo to lepsze i bardzie zyskowne, niż siedzenie przed telewizorem.

- Aha – mama Agaty wyszła z pokoju. Nie było sensu zadawać więcej pytań.



***



Za kwadrans dwudziesta, Agata zaczęła się szykować do wyjścia. Misterna fryzura jaką wykonała Dominika pozostawała już jedynie wspomnieniem. Podobnie zresztą jak makijaż. Agata zmyła go zaraz po wyjściu sąsiadki i rozmowie z mamą.

Miała już na sobie czapkę i jeden but, kiedy zadzwonił telefon. Podniosła słuchawkę.

- Tak?

- Pogodzili się i właśnie szykują się do wyjścia – oznajmił bez wstępów Wojtek.

- Nie mówisz poważnie – zaczęła grobowo Agata.

- Nie. Serio. Właśnie wychodzą. O której będziesz? – jęk jaki usłyszał w słuchawce był wiele mówiący. – Co się stało?

- Nie chciałam siedzieć w domu, więc zgodziłam się popilnować synka sąsiadów.

- Nie możesz tego jakoś odwołać?

- Właśnie szykowałam się do wyjścia... teraz to już by było chamskie. Oni wychodzą o dwudziestej.

- To co robimy?

- Nic. A co możemy teraz zrobić? – Agata zaczęła okręcać szalik wokół szyi, przekładając słuchawkę z ręki do ręki. – Widocznie los tak chciał. Chyba nie jesteśmy gotowi...do TEGO.

- Boże, co za zakręcony dzień! Naprawdę nic się nie da zrobić, żebyśmy spędzili tą noc razem?

- No, takie totalne sylwestrowe zakręcenie. – Agata przez moment się zastanowiła. – Ale wiesz co? Jak chcesz to możesz przyjść do mnie. Będziesz się bawił z Kacprem klockami i wiesz co?

- Co?

- Kocham cię bez względu na to czy TO zrobimy czy nie.

- Też cię kocham. I będę za kwadrans, góra dwadzieścia minut – Wojtek rozłączył się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz