SAME WYDATKI ZERO DOCHODU
Kinga spojrzała na leżące na biurku 100 złotych kieszonkowego, potem na leżący obok rachunek za komórkę i westchnęła tak mocno, że zakołysały się firanki. Co za życie! Same wydatki... zero dochodu.
Nawet nie mogła podjąć żadnej z prac, jakie znalazła we wczorajszej gazecie, w rubryce ogłoszenia – praca. Przeszkadzała szkoła. Rozmowy o podwyżce kieszonkowego spełzły na niczym... jednym słowem – muka. Zastanawiała się czy to tylko ona cierpi na chroniczny brak gotówki, czy jest to może ogólna, dotykająca większość ludzi w jej wieku, dolegliwość.
Jeszcze raz spojrzała na rachunek. Siedemdziesiąt pięć złotych dalej widniało jak widniało. W tej kwestii przez ostatnie dziesięć minut nic się nie zmieniło.
Potrzebowała pieniędzy. Bez dwóch zdań. Teraz! Natychmiast! Możliwie dużo! Przeszkadzała szkoła! – jak we wszystkim pomyślała z rozgoryczeniem. Jakiekolwiek sposoby zarobienia pieniędzy wiązały się z posiadaniem dużej ilości wolnego czasu. Tego akurat Kinga miała niewiele. Dwie trzecie z tego co nie przespała, spędzała w szkole, albo na zajęciach dodatkowych.
Szkoła – ostatni bastion totalitaryzmu jak zwykł mawiać Tytus – była prawdziwą kulą u nogi Kingi. Gdyby nie ona, już dawno zarabiałaby duże pieniądze...naprawdę duże!
Mogłaby roznosić ulotki albo przepisywać na komputerze prace lub tez zająć się jakąś chałturą w domu. Tyle przecież tego ogłaszają. Niestety, nie mogła! Obejmował ją obowiązek szkolny, a nawet gdyby tak nie było, rodzice w życiu by jej na to nie pozwolili.
W takim razie skąd wziąć więcej forsy? Wracała do punktu wyjścia.
Ponure rozmyślania przerwał telefon od Dominiki.
- Cześć.
- Cześć. – Kinga odłożyła na bok roztrząsanie kwestii dotyczących problemów finansowych. – Co jest?
- Chcesz zarobić?
- Też pytanie! To tak, jakbyś umierającego na pustyni pytała czy chce pić. Rachunek za telefon dostałam – powiedziała by przyjaciółka nie musiała już zadawać zbędnych pytań. - Kogo trzeba zabić?
- Na razie nikogo. Posłuchaj – Dominika zaczęła wyjaśnienia. – Znajoma mojej matki, zapisała się razem ze swoimi przyjaciółmi do jednej z tych prywatnych szkół. Wiesz tych, co to matura w rok. Uczyć im się nie chce, poza tym nie mają na to zbytnio czasu, a im tylko na papierku zależy, a nie na wiedzy – ciągnęła swoje wyjaśnienia Dominika. - Szukają więc kogoś, kto by im za pieniądze pisał prace zaliczeniowe z poszczególnych przedmiotów. Oni tam na zajęcia pochodzą, pogłupczą trochę, a jak przyjdzie co do czego to oddadzą te napisane przez nas prace i dostaną dobre oceny. Oni będą mieli papierek, szkoła i my zysk, i biznes będzie się kręcił – zakończyła wyjaśnienie i przeszła do meritum sprawy. - Właśnie kompletuję ekipę i brak mi kogoś od niemieckiego. Co ty na to?
- No wiesz, ja bardzo chętnie, tylko że prace zaliczeniowe to poważna sprawa, a jak nie damy rady?
- Daj spokój. Niektóre nasze prace domowe są trudniejsze. Oni mają podstawy podstaw. Ty to mogłabyś im nawet z zamkniętymi oczami pisać. Zresztą oni nie chcą piątek. Im trójki wystarczą do szczęścia. To już starzy ludzie. Żonaci, dzieciaci, im się po prostu uczyć nie chce – zapewniała przyjaciółkę Dominika. - Ja to się bym nie podjęła, ale wiesz jak ja znam niemiecki. Ja z polaka im piszę, Nata z bioli, a Agata z gery.
- Agata z gery?! Aha. To w porządku. Widzę, że ekipę już prawie całą skompletowałaś? Jaka stawka?
- A ile chcesz? No jeszcze nie całą, bo muszę namówić Grześka, ale jak się zgodzi, to będziemy wszystko obstawiać – wyjaśniła Dominika.
- 15 zetów od strony. Pasuje? Nie za drogo?
- Pewnie, że pasuje.
- No to wchodzę – Kindze diametralnie poprawił się humor. – Domina jesteś aniołem!
- Na razie tylko człowiekiem – poprawiła ją Dominika. – A co będzie potem, to się dopiero zobaczy. Jeśli któryś z moich wrogów zrobi prawko, to pewnie się do nieba przeniosę i wtedy kto wie, kto wie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz