8 maja 2009

GEOLOGIA ZAAWANSOWANA - cz. 29

GEOLOGIA ZAAWANSOWANA

Agata przyniosła ostatnią partię porąbanych w piwnicy kamieni. Zajęcie to, niezwykle czasochłonne i męczące zajęło im przeszło trzy godziny. W końcu jednak, nie było takiego kamienia, którego Kinga nie sprawdziła by pod względem spójności, łupliwości i przełamu.

- Widzisz, mówiłam ci, że w naszych zbiorach nie ma takiego, który by się nie odkształcił po zadziałaniu na niego mechanicznym naciskiem – powiedziała przesypując na spodeczek resztki, jakie pozostały z jednego z ich okazów.

- To nie był nacisk mechaniczny, tylko walnięcie siekirowe momentalne.

- Czyli też nacisk, tylko, że chwilowy.

- Jak zwał tak zwał. Co teraz?

- Rozpoznajemy – Agata podała przyjaciółce jedną z książek.

Kinga zaczęła przeglądać przewodnik. Kartka po kartce.

Kolejne strony, prezentowały jej oczom najdziwniejsze minerały, które swoją budową i barwą w niczym nie przypominały tych, jakie były w ich posiadaniu. Kinga na moment zatrzymała się przy jednej z ilustracji.

Delikatne zielone igiełki, jakie ukazane były na fotografii bardziej przypominały maleńkie paprotki lub jakieś mniej znane tropikalne rośliny niż skałę. Z ciekawości spojrzała na opis. Miksyt. Pomyślała, że to głupia nazwa dla skały.

Dalsze równie barwne strony, nie przyniosły jakiegokolwiek postępu w możliwości identyfikacji ich zbiorów. Oczom Kingi ukazywały się dziesiątki najróżniejszych minerałów Na żadnej jednak stronie nie było szaroburych kamieni, jakie udało się zebrać jej i Agacie. W końcu doszła do ostatniej kartki. Był na niej diament.

Kindze zaświtała pewna myśl.

- Do niczego te książki – powiedziała Agata i zamknęła swoją z hukiem. – Nic w nich nie ma. Nie wiem jak my to rozpoznamy.

- Agata masz w domu stary, ruski budzik? – spytała Kinga, nadal wpatrując się w prezentowany w książce diament.

- No mam. Jest gdzieś w piwnicy. A co?

- Tato mi kiedyś mówił, że w takich budzikach są w środku małe rubinki.

- Żartujesz?

- Nie. Mówię całkiem serio - Kinga oderwała wzrok od książki i spojrzała na przyjaciółkę. – Chyba mam pomysł jak zebrać te dwadzieścia sztuk. Posłuchaj i licz.

- Słucham.

- Mamy bazalt spod dworca.

- To raz – powiedziała Agata.

- Marmur z nagrobka i cztery mniejsze kawałki, które wydębiła Nata.

- No to sześć – szybko policzyła Agata.

- Weźmiemy trochę piasku, bo to kwarc i rubiny z twojego budzika.

- Osiem.

- Dobra. Osiem, tak? – mamrotała pod nosem Kinga. – Do tego talk z łazienki... gips od taty...grafit z ołówka... liczysz?

- Jest jedenaście – powiedziała szeptem – nie chcąc wyrwać Kingi z jakiegoś transu, w który ta najwidoczniej popadła.

- Co tam jeszcze... – zastanawiała się Kinga, przeglądając przewodnik. – Aha! Rtęć z termometru... malachit od mamy z korali... turkus też...bursztyn... krzemień z Wu Te...ile już mamy?

- Szesnaście – powiedziała będąca pod wrażeniem Agata.

- Szesnaście...szesnaście... – Kinga podrapała się w głowę. – Złoto, srebro...topaz z kolczyków... co jeszcze? Co jeszcze?

- Dziewiętnaście – podpowiedziała przyjaciółce.

- Jeszcze jedno, tak? Hmm – Kinga odchyliła w tył głowę. Jeszcze jeden. Jeszcze tylko jeden... – Agata myśl!

- Mam kolczyki z tygrysim okiem. Można by wydłubać... – zaproponowała.

- Dobra – Kinga przez moment zastanawiała się czy coś nie umknęło jej z pamięci. – Mamy dwadzieścia?

- Dokładnie – potwierdziła Agata. – Kurcze, nie mogłaś tak od razu?

- Nie pomyślałam. Dopiero ten diament w książce podsunął mi pomysł. Zapisałaś wszystko?

- Nie, ale pamiętam. Bazalt, pięć marmurów, rubiny z zegarka, kwarc czyli piasek, talk z łazienki, gips od taty, grafit z ołówka, rtęć z termometru, malachit i turkus z korali, bursztyn, krzemień z Wu Te, złoto, srebro, topaz i tygrysie oko z kolczyków – wyliczyła jednym tchem Agata.

- No dobra. To tak. Ty do domu po budzik, a ja do mamy po biżuterię.

- Możemy jeszcze siarkę zeskrobać z zapałek – podsunęła Agata. – Gdyby coś nam, z którymś nie wypaliło.

- Masz rację – Kinga dopisała do listy siarkę z zapałek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz