8 maja 2009

RANNY NIE NARZEKAĆ - cz.18

RANNY NIE NARZEKAĆ


Punktualnie o godzinie ósmej rano, szkolne boisko zaroiło się, od nieco zaspanych jeszcze, uczniów klasy Ib. Rozpoczynała się lekcja PO, a wraz z nią, sprawdzian z ratownictwa.

Podzieleni, przez profesora Jurkowskiego, na pięcioosobowe grupy, wszyscy przystąpili do pracy.

- Nie rozumiem, dlaczego to Grzesiek ma być rannym – Natalia nie kryla rozżalenia.

- Co się mnie pytasz?! Jurkowskiego się pytaj! – denerwowała się Kinga. – Ja tych zestawów do losowania nie przygotowałam. Zresztą, kto normalny wpadłby na taki chory pomysł. Ratownictwo w terenie! Też wymyślił!

- Grzesiu ile ty ważysz? – dopytywała się Dominika.

- A bo ja wiem? Tak chyba z siedemdziesiąt kilo będzie.

- O matko!

- Pokaż, coś ty tam wylosował za rany – Agata wyrwała mu z ręki karteczkę.

- Natka, on waży siedemdziesiąt kilo!!! – poinformowała przyjaciółkę Dominika.

- Żartujesz?!

- Co on tam wylosował? – spytała Agatę Kinga, która nie mogła przeczytać zza jej pleców, drobnego pisma Jurkowskiego.

- Nie jest źle. Nie jest źle. Mówię wam – Agata usiłowała podtrzymać towarzystwo na duchu. – Same zobaczcie. Opatrunek palca, podudzia, unieruchomienie dłoni i ułożenie na noszach jak przy ranie w brzuch – zakończyła odczytywanie. – Mogłyśmy trafić gorzej. Na przykład ranne krocze.

- Fakt. Odnalezienie siusiaka Grześka mogłoby nam zająć za dużo czasu – zachichotała Kinga.

- Tylko bez takich! Dobrze?! – Grześ czuł, że robi się czerwony. – Do twojej wiadomości: Matka Natura wyposażyła mnie niezwykle szczodrze.

- Taaaaak? A Lidzia mówiła co innego – Kinga dalej chichotała.

- Uspokójcie się! – Dominika próbowała opanować sytuację.

- To gdzie on niby te rany dostał? Że się tak spytam – Natalia patrzyła na kartkę.

- No co ty, czytać nie umiesz? Przecież wyraźnie stoi – Agata wskazała tekst.

- Ale ja się nie pytam w jaką część ciała, tylko gdzie on się musiał szwendać, żeby tak oberwać.

- A co cię obchodzi gdzie on łaził? Ty masz go uratować i już – zdenerwowała się Dominika.

- A obchodzi i to bardzo, bo jak on na przykład jest gdzieś, gdzie mi też grozi niebezpieczeństwo, to ja po niego nie idę.

- O dziękuję ci bardzo – wtrącił się Grześ. – Chciałabym ci w takim razie zakomunikować, że nie jesteś już moim Best frendem.

- Ranny cicho! – wszystkie wykrzyknęły to równocześnie.

- Nata ja ci to wytłumaczę tak – rozpoczęła Dominika. – Jest pokój, a my jesteśmy na zajęciach PO, rozumiesz? Nic nas nie obchodzi, gdzie Grzesiek nabawił się tych niby ran.

- Ale Jurkowski kazał się wczuć...

- Kto umie bandażować w jodełkę? – spytała Kinga, która zabrawszy kartkę Natalii, zajęła się jej dogłębnym studiowaniem.

- Po co ci bandażowanie w jodełkę? – Dominika porzuciła roztrząsanie, gdzie Grześ nabawił się niby ran.

- Bo tu jest napisane, że podudzie należy zabandażować w jodełkę.

- O jasny gwint! Tego nawet nie ćwiczyłam, bo myślałam, że tej głupoty to już nie da.

Kinga popatrzyła po zebranych. Nikt jakoś nie wykazywał chęci do bandażowania w jodełkę.

- No dobra, ja spróbuję. Wczoraj ćwiczyłam trochę na Krzysiu. Ale nie obiecuję, że mi wyjdzie – szybko zastrzegła.

- Dobra. Grunt, że ćwiczyłaś. Jako z resztą jedyna z nas. To do roboty. – Dominika objęła dowództwo. – Kinga podudzie, Agata opatruje palec, ja unieruchomię dłoń a Natala zajmie się tym brzuchem. Grzesiek kładź się na boisku i udawaj rannego. Możesz jęczeć, żebyśmy się wczuły, ale nie za bardzo, żeby Jurkowski nie myślał, że się nad tobą znęcamy.

- Przecież miałyśmy się nie wczuwać... – zaczęła Natalia, ale jedno spojrzenie na minę Dominiki uświadomiło jej, że nie powinna kończyć.

- Nie będę się kładł na tym brudnym betonie – zaprotestował Grzesiek. – Mowy nie ma.

- A co zamierzasz lewitować? – Agata wyjęła z plecaka bandaże.

- Ranny nie narzekać! – powiedziały chórem Kinga i Natalia.

- Grzesiu, nie marudź, tylko się kładź – Dominika traciła cierpliwość. – Przez ciebie mamy opóźnienie. Zobacz, inne grupy już zaczęły!

- Nigdy nie widziałam tak upierdliwego rannego – mruknęła Agata.

- A widziałaś już jakiegoś? – zainteresowała się Natalia

Mrucząc pod nosem co o tym wszystkim sądzi, Grzegorz posłusznie położył się na wskazanym miejscu. Każda z dziewcząt przystąpiła do wykonywania przydzielonej jej czynności.

Kinga rozerwała opakowanie i przystąpiła do bandażowania. Szybko się jednak okazało, że co innego ćwiczyć na gołej nodze Krzysia, co innego zaś opatrzyć nogę, okrytą jeansową nogawką. Nawet, jeśli nogawka była częścią nowiutkich i markowych spodni. Po kilku bezowocnych próbach zadecydowała:

- Grzesiek, ściągaj spodnie. Na materiale nie umiem. Krzysiek był bez spodni.

- Ja nawet nie chcę wiedzieć, co miało zastąpić to bandażowanie – Agata uśmiechnęła się szelmowsko. – I co robiliście po nim...

- Nie wszyscy zachowują się jak króliki – powiedziała do przyjaciółki Kinga, po czym zwracając się tym razem do Grzesia, ponowiła polecenie. – No już! Ściągaj spodnie!

- Na to nie licz. Ja nie jestem Krzysiek. Agata cholera, nie tak mocno, nie widzisz, że już mi sinieje palec!

- Narzekasz jak stara baba – Agata zawiązała elegancką kokardę. – Wyobraź sobie, że to gangrena i już.

- Jeżeli nie zdejmiesz spodni, to ci tego podudzia nie zabandażuję, a wtedy wykrwawisz się na śmierć, zanim doniesiemy cię do jakiegoś punktu przyjęć – ostrzegła Kinga.

- Czy wy już zupełnie zdurniałyście – Grzesiek nie wytrzymał.

- Agata jak już skończyłaś, to weź mi pomóż i go przytrzymaj – poprosiła Natalia. – O... tak.

- Grzesiek nie machaj tak tą łapą – Dominika kończyła unieruchamiać dłoń – a ty Kinga podwiń tą nogawkę i już.

- Agata ja już nie czuje tego palca – Grześ próbował delikatnie zaprotestować.

- To na pewno martwica! W szpitalu ci go amputują i już. Nic się nie martw. Zresztą poboli, poboli i przestanie. Nata kończysz?

- Tak, jeszcze tylko tu zawiązać – Natalia przedarła bandaż – i już.

- No skończyłam – Kinga podniosła się z klęczek. – Jak wam się podoba moja jodełka?

- Bomba!

- Super!

- Zupełnie jak w podręczniku!

- Agata palec mi sinieje – próbował zwrócić na siebie uwagę Grześ.

- Już ci mówiłam. Posinieje, posinieje i przestanie – uspokajała go Agata.

- No to co? Wrzucamy go na nosze, przenosimy te 800 metrów i koniec pieśni – bardziej stwierdziła niż spytała Kinga.

- A czy ty wiesz, ze on waży siedemdziesiąt kilo! – prawie ze łzami oznajmiła Natalia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz