8 maja 2009

JEŚLI MNIE KOCHASZ TO ZDEJMUJ SPODNIE - cz. 17

JEŚLI MNIE KOCHASZ TO ZDEJMUJ SPODNIE

Kinga otworzyła podręcznik na rozdziale z ratownictwa. Przyjrzała się zamieszczonym tam rysunkom.

- No dobra, już chyba wiem. Siadaj – wskazała ustawione na środku pokoju krzesło. – Zaczniemy od ran głowy.

Krzyś potulnie usiadł we wskazanym miejscu. Wybrany zupełnie na ochotnika [ Kinga dwa dni temu podeszła do niego na przerwie i wydała rozkaz, zawierający: miejsce, datę i godzinę spotkania] pełnił rolę manekina doświadczalnego.

- Na wstępie załóżmy, że jesteś ranny w oko – Kinga rozerwała opakowanie i wyjęła bandaż. – Zaczniemy tu – przyłożyła początek bandaża do skroni. – Teraz tu obwiążemy... potem tutaj... znowu wkoło głowy... – po kilku sekundach Krzyś miał już fachowo zabandażowane oko.

- Nie rozumiem, po co chcesz ćwiczyć, skoro świetnie sobie radzisz – powiedział patrząc na nią jedynym okiem jakie mu pozostało.

- Ćwiczenia czynią mistrzem – wyrecytowała. – Teraz, załóżmy, że trafili cię w klatkę piersiową, a do tego złamałeś obojczyk. – Spojrzała w podręcznik. – Hmm, to tu, a to tam – mruczała do siebie, studiując rysunek. – No dobra, wstawaj.

Krzyś posłusznie wstał.

- Zaczniemy od klatki piersiowej.

Spróbowała obandażować krzyśkową klatkę piersiową odzianą w sweter. Szybko jednak okazało się, że nie jest to takie proste. Ubranie powodowało, że bandaż marszczył się i przesuwał. Kiedy zaczęła ściskać go mocniej, po krótkim czasie zaczęły tworzyć się wybrzuszenia. Sweter układał się w fałdki, wystając między poszczególnymi fragmentami opatrunku.

- To na nic. Musisz ściągnąć sweter. Opatrunki zakłada się na gołe ciało.

- Mam się rozebrać u ciebie w domu?

- No a gdzie? Na podwórku?

- Przecież jest twoja mama. A jak wejdzie?

- To zobaczy twoją gołą klatę. Nic szczególnego. Widziała lepsze w swoim życiu. Ściągaj sweter!

- Ale...

- Oj ściągaj, bo nie mamy czasu! – Kinga zaczęła się denerwować i próbowała sama to zrobić.

- No dobra, ale jak wejdzie twoja mama, to ty nas będziesz tłumaczyć. – Krzysztof zdjął sweter i podkoszulek.

Kinga przystąpiła do ponownego unieruchamiania klatki piersiowej. Kiedy skończyła, zajęła się obojczykiem. Po kilku kolejnych minutach, Krzyś, który wcześniej stracił widoczność w jednym oku, został również, poprzez prawie fachowo założony opatrunek, pozbawiony możliwości władania prawą ręką.

- Wiele ran jeszcze odniosę? – spytał z rezygnacją w głosie.

- Nie wiem. Musze sprawdzić co jest jeszcze w podręczniku. Jak nie dostanę dobrej oceny z PO, to się chyba zastrzelę. – Kinga przerzucała kolejne kartki. – Jeszcze brzuch, udo, stopa, dłoń i krocze. Nos wczoraj ćwiczyłam na tacie.

- Krocze?

- No. Od razu ściągnij spodnie, bo skoro na swetrze się nie dało, to na spodniach też się nie da.

- Spodni nie ściągnę. Mowy nie ma. Możesz bandażować dłonie i stopy. Brzuch też, ale w spodniach zostaję.

- Dobra, dawaj tą rękę. Krocze zostawimy na koniec.

Kinga sprawnie obandażowała stopy i dłoń Krzysia. Próbowała opatrzyć również udo, ale tak jak przewidziała, spodnie skutecznie jej to uniemożliwiły.

- Sam widzisz, że ze spodniami nie da rady. Ściągaj je.

- Nie.

- Jak mnie kochasz, to zdejmuj spodnie.

- Nie wiesz jak? – Krzyś wskazał brodą zabandażowaną dłoń. Siłą woli mam rozpiąć guziki?

- Wiedziałam, że coś kombinujesz. Ale tym razem ci się nie uda. – Kinga uklękła przed Krzysztofem i zaczęła odpinać guziki w rozporku jeansów. Następnie zsunęła je do kolan. – Wyciągaj ostrożnie te swoje giry. Tylko uważaj na opatrunki!

- Uważam, uważam. – Krzyś czuł się upokorzony. – Slipki też mi ściągniesz?

- Siusiaków nie bandażuję. Nie mam takiego wąskiego bandaża. – odcięła się Kinga i wzięła kolejne opakowanie.

Nadal klęcząc, zaczęła, zgodnie ze wskazówkami, opatrywać najczulsze miejsce u mężczyzn.

- Pomyślałam sobie, że jesteście już trochę głodni... – powiedział mama Kingi wchodząc do pokoju z tacą w ręku.

Nie dokończyła jednak zdania. Obraz jaki ukazał się jej oczom, przeszedł wszystko, czego mogła się spodziewać.

Na środku pokoju stał chłopak jej córki – Krzysztof Rosiński. Prawie całkowicie nagi, nie licząc slipek i kilkunastu metrów bandaża jaki miał na sobie. Patrząc na niego, miało się wrażenie, że to nie dokończona mumia.

Kinga klęczała przed nim.

- Przyniosłaś coś słodkiego? – spytała odwracając się w stronę matki, a widząc jej minę szybko dodała. – Mamo, co ci do głowy przychodzi! On mi tylko pomaga przygotować się do klasówki z PO. Robi za manekina.

Pani Maria nic nie powiedziała. Postawiła tacę na stoliku i wyszła z pokoju starannie zamykając za sobą drzwi. W duchu, postanowiła sobie, ze już nigdy, przenigdy nie wejdzie do pokoju swojej córki bez pukania. Kto wie, na jakie jeszcze, inne widoki mogłaby natrafić.

1 komentarz: