21 maja 2009

RADIOAKTYWNY - cz. 9


Mateusz wysiadł z samochodu. Nareszcie w domu. No, może nie tyle w domu, co w akademiku, ale zawsze to jakiś azyl od spragnionych wnuków rodziców i swatającej go, ze wszystkim co się rusza i nie zdążyło uciec na drzewo, babci. Był wolny. I, co najważniejsze, w miarę bezpieczny. W końcu od ukochanej rodzinki dzieliło go ponad 500 km .

Różne sprawy decydowały o wyborze uczelni. Jego koleżanka musiała brać pod uwagę finanse rodziny, syn znajomej mamy możliwość studiowania na wymarzonym wydziale i kierunku... On – odległość od rodzinnego domu.
Wyjął z bagażnika torby i ruszył w kierunku portierni. Nie zdążył jednak zrobić nawet dwóch kroków, kiedy dopadła go przejęta Kaś.
Co prawda Kaś, to tak naprawdę Katarzyna, ale nikt jakoś nie poczuwał się do obowiązku mówienia pełnego imienia. Nawet sama właścicielka była zdania, że zanim wypowiedziało się pełne imię mijały godziny, a przynajmniej cenne sekundy, podczas których można było przekazać setkę, a przynajmniej kilka, niezwykłych wiadomości, przez Mateusza niestety, pogardliwie zwanych plotkami.
Nie zważając na fakt, że trzymane przez chłopaka torby nie należały do lekkich, Katarzyna uczepiła się jego rękawa i zaczęła mówić, z prędkością karabinu maszynowego najnowszej generacji:
- Cześć Smok. Wiesz, że mamy nowego na roku? On jest radioaktywny i będzie z tobą mieszkał , bo Tomek nie wraca, bo wyjechał do stanów. Niby na dwa miesiące, ale wiedziało się, że nie wróci i podobno ma tam niezłą fuchę, więc po co miałby tu wracać? Ale głupi, bo mógłby sobie wziąć dziekankę, a nie tak od razu studia rzucić, no nie?...- Kaś spojrzała wyczekująco.
- No- odpowiedział inteligentnie Mateusz, który z jednej strony zalany morzem informacji, z drugiej mający wrażenie, że jeszcze moment i będzie musiał do końca życia, ciągnąć własne dłonie po chodniku, ze względu na rozmiary jakie osiągną, dzięki trzymanym bagażom i uwieszonej Kaś, chciał zakończyć, możliwie jak najszybciej, tę rozmowę.
Postąpił krok naprzód, ale silna dłoń Katarzyny zmusiła go do zatrzymania się.
- Czy ty nie rozumiesz co ja do ciebie mówię?! Z tym... no... z radioaktywnym będziesz mieszkał! On ma 28 lat! Normalnie starzec prawie. Ale to dla niego ostatni dzwonek. Wiesz przepisy... no i ten wiek...W dodatku podobno ojciec mu umarł, więc on musi studiować farmacje, bo ma kłopoty z prawem. I to jest jedyne wyjście. No i musi studiować szybko, bo jak się prawo zmieni w międzyczasie, to on na lodzie będzie. Tylko to mu pozostało. Musi się śpieszyć – dodała nieco ciszej. - Żadnych poprawek i spadów, a my w tym roku to normalnie rzeźnię mamy i ja mu nie zazdroszczę. Widziałeś już plan? Czysty obłęd. Ja nie wiem. Oni chyba chcą, żebyśmy istnieć przestali. No nie?- popatrzyła na Mateusza wyczekująco.
Mateusz pomyślał, że teraz spokojnie może już objąć kulę ziemską. Ręce mają pewnie ze cztery metry długości każda.
Spróbował odstawić torby na ziemię, doskonale zdając sobie sprawę, że jakakolwiek próba zignorowania tak „ważnych” informacji mogłaby spotkać się z dużą dezaprobatą ze strony Kasi, co w konsekwencji pociągnęłoby za sobą represje w postaci braku zaproszeń na kolację. To zaś, byłoby najgorszą rzeczą, jaką mógłby sobie wyobrazić, zarówno on jak i jego portfel. Bezwzględnie należało coś powiedzieć.
Spróbował przeanalizować uzyskane informacje. Bez skutku. Każda próba logicznego powiązania wszystkich danych dawała zaskakujące rezultaty. Rezultaty nie do przyjęcia, nawet dla tak otwartego umysłu jaki posiadał Smok.
Wychodziło na to, że śmierć któregoś z rodziców zobowiązuje dziecko do studiowania farmacji [na miły Bóg, dlaczego?] i w dodatku jest to kontrolowane przez prawo. Mateusz zastanowił się nad tym szybkim studiowaniem. Że niby książki ma szybciej czytać, czy jak?
- Kaś, a czemu on jest radioaktywny?- spytał słabo, mając nadzieję, że pytanie nie brzmi zbyt głupio.
- O Jezu! Przecież wyraźnie ci mówię, że ojciec mu umarł i że ma 28 lat!
- Aha. No... tak... jasne... pewnie. I mówisz, że z nim mieszkam?- szybko zmienił temat.
- Tak.
- No to się będę chyba musiał przyzwyczaić. No nie? – podniósł torby, licząc w skrytości ducha, że przyjaciółka zrozumie aluzję.
- A przyzwyczajaj się do woli. Nam tylko o to chodzi, żebyś go dzisiaj zabrał do nas na kolację, bo Iwona chce go poznać. Dobrze?
- Dobrze, ale jak nie będzie chciał? – Mateusz zrobił maleńki krok w stronę akademika.
- Co nie będzie. Co nie będzie!!! Ma chcieć i już. Przekonaj go, bo to ważne. Musze lecieć, bo tak tylko na moment się zatrzymałam, żeby ci powiedzieć. Wiesz. Po marchewkę lecę, bo dziś dzień na „M”.
- No to leć. Aha, na „M”? Dobra... – poprawił zarzucony na ramię pasek i poszedł się zameldować. - Dobrze wiedzieć.... – mruknął sam do siebie, po czym odwrócił się i krzyknął w kierunku Katarzyny - to my będziemy tak o 20, ok.?
- Ok. – uśmiechnęła się i znikneła za budynkiem.
Drzwi od pokoju otworzył wysoki blondyn. Uśmiechnął się iście hollywoodzkim uśmiechem i wziął od Mateusza torby. Dostawił je do 5 innych stojących już na środku pokoju.
- Karol - wyciągnął rękę.- Nie rozpakowywałem się, bo nie wiedziałem, które to twoje szafki i łóżko.
- Smok – Mateusz uścisnął wyciągniętą dłoń.- To znaczy Mateusz, ale i tak wszyscy mówią Smok, więc niech już będzie Smok. To przy oknie moje. Przy drzwiach są twoje.
- Aha. Od razu, żeby nie było niedomówień, bo już różne rzeczy słyszałem na swój temat. Jestem reaktywowany jako student po 5 latach, trochę się tu pewnie zmieniło, więc muszę się dopiero zaaklimatyzować. Na farmację zdawałem dlatego, że ojciec zostawił mi w spadku aptekę, a nasze kochane prawo stwierdza, że właścicielem apteki może być jedynie farmaceuta z wykształcenie. Mam 28 lat, więc sam rozumiesz, że chciałbym skończyć te studia jak najszybciej, co oczywiście nie znaczy, że postanowiłem zadziobać się na śmierć, ale na powtarzanie raczej nie mogę sobie pozwolić – wyrzucił z siebie jednym tchem Karol.
Mateusz zapalił papierosa. Zaciągnął się, poczym wypuścił dym nosem. Dzięki temu, Karol zrozumiał skąd wziął się „Smok”.
- To teraz ja ci powiem, że możesz mieć na imię i Hermenegilda, bo dla ludzi jesteś już „Radioaktywny”- niech żyją głupie skojarzenia, i raczej nic tego nie zmieni. W dodatku jesteś ścigany przez prawo, bo umarł ci ojciec i musisz szybko studiować, bo to twój jedyny ratunek.
- Nieźle - Karol śmiał się do łez.- A tak na marginesie, to ty w wywiadzie pracujesz czy jak? Dopiero przyjechałeś i wiesz już tyle?
- Nie doceniasz naszych kobiet. One są lepsze niż NKWD... A propos kobiet. Bierz kartkę i pisz wszystko do jedzenia co znasz, a co się zaczyna na „m”. Jesteśmy zaproszeni do 312 i nie chciałbym jakichś niespodzianek kulinarnych.
- Rany, czemu na „m”???!!!
- Bo one żywią się alfabetycznie. Taka dieta cud podobno. Zresztą zacznij się przyzwyczajać, bo mój informator donosi, że zostałeś wciągnięty na listę potencjalnych mężów i dzisiejsze oględziny kolacyjne wyjaśnią jednoznacznie: nadajesz się czy nie - dodał ze śmiechem Mateusz.- A jak tak, to alfabetycznie, będziesz się żywił do końca studiów, bo Iwona raczej z tego nie zrezygnuje brachu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz