8 maja 2009

PRZYNIEŚ SIEKIERĘ - cz. 24

PRZYNIEŚ SIEKIERĘ

Kinga leżała w łóżku, czytała powieść Carcaterry i od czasu do czasu kichała.

Jak co roku dopadło ją przeziębienie. Teoretycznie była wystarczająco zdrowa, żeby iść do szkoły, praktycznie – kartkówka z matematyki przesądziła sprawę.

Kinga poczuła się bardzo chora. Wręcz umierająca. Stan taki, utrzymywał się mniej więcej do 8:50, kiedy to powoli zaczął się poprawiać, by w końcu, gdzieś około 11:00 ulec już całkowitej poprawie. Kiedy jednak mama stwierdziła, że skoro już jej mija i była to najprawdopodobniej jednodniowa niedyspozycja, w związku z czym jutro spokojnie będzie mogła iść do szkoły, Kinga odczuła raptowny nawrót choroby, w dodatku ze zdwojoną siłą.

Od tego momentu nie ruszała się już z łóżka. Wolała nie ryzykować.

Była b a r d z o chora.

Po obiedzie pani Maria zajrzała do córki.

- Przyjdą dzisiaj dziewczyny?

- Raczej nie – Kinga odłożyła na bok książkę. – Lekcje, minerały... sama rozumiesz.

- No rozumiem. A jak twoje zbiory?

- Nawet nie pytaj. Nie mam pojęcia skąd wezmę resztę. Że o rozpoznawaniu nie wspomnę – dodała ponuro. – Poza bazaltem wszystko inne mam nieznane.

- No to wypoczywaj sobie, a jakbyś czegoś potrzebowała to daj znać.

Mama wstał z krzesła, na którym wcześniej usiadła i ruszyła do kuchni pozmywać po obiedzie.

Zdążyła umyć dwa talerze, kiedy rozległo się pukanie. Następnie ktoś zadzwonił, po czym ponownie zapukał. Pani Maria uśmiechnęła się pod nosem, wytarła ręce w fartuch i poszła otworzyć. Doskonale wiedziała kogo zobaczy po otwarciu drzwi.

- Dzień dobry – Dominika, Natalia i Agata wypowiedziały to niemal równocześnie.

- My do Kingi – wyjaśniła Dominika.

- Dzień dobry. Domyśliłam się. Wchodźcie, wchodźcie nie spodziewa się was, ale – mama Kingi wykonała zapraszający gest – strasznie się ucieszy, bo leży w łóżku i pewnie się jej okropnie nudzi.

Dziewczyny podniosły, oparty do tej pory o ścianę, duży kawał marmurowej płyty i ruszyły w znanym sobie kierunku. Kątem oka pani Maria przeczytała fragment napisu, jaki był na niej wygrawerowany: „spoczywaj w pok”.

Nie miała odwag spytać skąd go mają. Pomyślała jedynie, że obecny system edukacyjny zmusza młodzież do dziwnych praktyk. Najpierw kradzież kostki brukowej spod dworca, a teraz to.

- Cześć – przywitały się z leżącą Kingą i położyły płytę na podłodze, pod oknem, tak by nikomu nie przeszkadzała.

- Cześć – Kinga sięgnęła po szlafrok, przewieszony przez poręcz krzesła, które pełniło właśnie rolę szafeczki nocnej.

- Zdobyczny – Dominika odpowiedziała na nieme pytanie przyjaciółki, która założywszy szlafrok podeszła do płyty.

Pierwsza rzecz na jaką zwróciła uwagę to napis. „Spoczywaj w pok”

- O kur... – wyrwało się Kindze, szybko jednak dokończyła – na kaczych łapach. – Podniosła głowę i spojrzała na koleżanki. – Czy wy trochę nie przesadzacie? Rozumiem brukowiec spod dworca. Czyn godny nagany, ale to, to już wandalizm. Profanacja! Pomyślałyście co by było, jakby was złapali? Przegięłyście! I to zdrowo.

- Powinnaś zrozumieć... docenić... przecież dla ciebie też będzie kawałek... – oburzyła się Natalia. – Sama wiesz, jak ciężko coś rozpoznać, a żeby jeszcze było dwadzieścia sztuk... a tak wiemy przynajmniej co to jest. I...

- Blondynka cicho! – przerwała jej Agata. – Ona myśli, że gwizdnęłyśmy tę płytę z cmentarza. Prawda? – zwróciła się do Kingi.

- W biały dzień?!!! – z niesmakiem spytała Dominika, po czym adresując już bezpośrednio do przyjaciółki dodała. – Powinnaś wiedzieć, że jesteśmy bardziej inteligentne. –Spojrzała na Natalię i po chwili namysłu dodała – przynajmniej niektóre z nas...

- Ty, tylko bez wycieczek osobistych – obruszyła się Natalia.

- Więc?... – zaczęła Kinga.

- Spokojna twoja rozczochrana – uspokoiła ją Dominika. – Tu niedaleko ciebie jest wyrób nagrobków. Wysłałyśmy naszą tajną broń...

Kinga pytająco uniosła brwi.

- Natę – Agata popatrzyła tak, jakby było to całkowicie oczywiste. - Ty chyba naprawdę jesteś ciężko chora, skoro nie łapiesz takich prostych rzeczy.

- ... i oto efekty – dokończyła myśl Agaty Dominika.

- Tu mamy jeszcze inne odmiany, ale mniejsze kawałki – Natalia zaczęła wypakowywać z plecaka wszystkie zdobycze. – Dominika ma zapisane na kartce, jak się który nazywa.

- Wszystkiego wzięłyśmy po cztery. – Agata wybierała po jednym z każdego gatunku i układała na osobne kupki. – Każda ma swój komplet.

- Czy to znaczy, że wy w domu też macie fragmenty nagrobka?

- Bez przesadyzmu – spojrzała z naganą Dominika. – Natalia ma swój urok i owszem, ale nie, aż taki. Płyta jest na cztery do podziału. Coś tam im nie wyszło, czy miała jakąś skazę... w każdym razie pękła i do niczego się nie nadawała, więc nam ją dał.

- Za darmo?

- No nie do końca. Powiedziałyśmy, że jest nas cztery, więc musiałyśmy kupić cztery piwa.

- O właśnie! – przypomniało się Natalii. – jesteś mi winna za jedno piwo, bo za ciebie założyłam.

- Na biurku leży portfel – Kinga wskazała miejsce. – To sobie weź.

- Trzeba by ją czymś rozwalić – stwierdziła Natalia. – Żebyśmy już jej nie musiały znowu targać. Strasznie ciężka.

- Głęboka myśl Natka. Uważaj żebyśmy się w niej nie potopiły.

- Najlepiej chyba będzie siekierą, nie? – rozważała na głos Dominika.

- No ja nie wiem czy to siekierą pójdzie...- zauważyła Kinga, której przypomniała się zeszłoroczna praca domowa z Wu Te.

- Zaraz się zobaczy. Kinia przynieś siekierę – poprosiła Dominika.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz