8 maja 2009

ALBO GEOGRAF ALBO JA - cz. 16

ALBO GEOGRAF ALBO JA


- Albo geograf albo ja! – tymi słowami Natalia przywitała od progu ojca. – Dla nas dwojga ta szkoła jest stanowczo za mała!

- Czyli na kiedy wzywa mnie twój wychowawca? – rzeczowo spytał pan Witold.

- Na środę. – Natalia z rozmachem usiadła w fotelu.

- Powiesz mi co się stało, czy też wolisz, by była to niespodzianka?

- Powiedziałam mu co o nim myślę.

- Wychowawcy czy geografowi?

- Geografowi.

- Z cenzurą czy bez? – indagował dalej ojciec.

- Pół na pół...

- Aha – pan Witold usiadł w drugim fotelu. – To jak to było? Tylko od początku proszę.

- Jak zawsze na geografii. Różnica polegała tylko na tym, że tym razem nie wytrzymałam – Natalia zrobiła minkę pokrzywdzonego dziecka.

- A jakieś szczegóły? Konkrety?

- No dobra. – dziewczyna głęboko westchnęła. – Na geografii jest tak. Mamy ją we wtorki na ósmą, ale na lekcjach jest i tak zawsze tylko pięć - sześć osób.

- Ludzie zasypiają?

- Nie. Przychodzą jeszcze przed dzwonkiem, ale nikt nie ma odwagi iść na lekcje. Ludzie idą do biblioteki albo zwyczajnie, siedzą pod klasą. To lepsze, niż oberwanie kolejnej jedynki.

- Jak to kolejnej?

- No normalnie. Facet robi nam sprawdziany. Teoretyczne zapowiada z czego, ale w praktyce, zawsze daje coś innego. W dodatku żąda od nas, żebyśmy znali cały atlas na pamięć. W najdrobniejszych szczególikach...

- Jak to robi z czegoś innego?

- Zwyczajnie. Ostatnio zapowiedział z klimatów. Dziobałam jak dzika, bo chciałam poprawić te dwie pały, a on nam zrobił z czasów. Powiedział, że klimaty pewnie wykuliśmy, więc nie ma sensu robić z nich kartkówki. – Natalia popatrzyła na ojca. - Tato, to istny wariat! Wszyscy w klasie mamy po kilka jedynek! Tylko parę osób ma po jednej dwói. Jak dziś wyskoczył z tymi czasami, to już nie wytrzymałam i powiedziałam mu, że jest cymbałem, sadystą i odlotem, i nie powinien być dopuszczany do normalnych ludzi. Że takie egzemplarze jak on, to się powinno wysłać gdzieś na odludną wyspę, i że z takim podejściem to on obrzydzi geografię każdemu – wyliczała Natalia.

- Naprawdę mu tak powiedziałaś?

- No – pokiwała ze smutkiem głową, przypominając sobie jak geograf robił się coraz bardziej czerwony, gdy ona wyrzucała z siebie kolejne określenia. I nawet jeszcze trochę więcej.

- I co on na to?

- Wściekł się. Wyglądał jak indycze jajo. Takich czerwonych plam dostał na twarzy. Wysłał mnie do dyrektorki, a dalej to już się możesz domyśleć. Dlatego właśnie cię wzywają.

- Córeczko... – zaczął pan Witold, nie bardzo wiedząc co powiedzieć, by nie było to ani za ostre, ani za zbyt pobłażliwe.

Nie chciał przy tym, skrzywdzić Natalii, doskonale bowiem znał nauczyciela, o którym mówiła. Swego czasu sam był jego uczniem i podobnie jak teraz córka, przeżywał najgorsze chwile swego życia. W dodatku sam był świadkiem, jak Natalia, rezygnując z wyjazdu na zakupy, siedziała w pokoju i uczyła się poszczególnych stref klimatycznych.

– Córeczko, kochanie... – zaczął niepewnie. - Będziesz musiała go jednak przeprosić. Nawet jeśli odlot jeden nie miał racji.

- Wiedziałam, że mnie zrozumiesz – Natalia uścisnęła ojca.

Pan Witold odniósł dziwne wrażenie, że chyba nie do końca rozmowa jaką przeprowadził z córką była poprawna pod względem pedagogicznym. Zdecydowanie wolał, gdy to żona załatwiała takie sprawy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz