CO U CIEBIE?
- I jak? – bez wstępów spytała Agata, gdy tylko rozpoznała głos przyjaciółki.
- Kupa śmiechu – zaczęła Dominika. – Piotrusia jest nieprzewidywalna.
- Piotrusia?
- Spolszczyliśmy – wyjaśniła Dominika i zaczęła opowiadać dalej. – Do domu wkroczyła z postanowieniem zaprezentowania swojej znajomości polskiego, w efekcie czego moich rodziców przywitała uprzejmym „na zdrowie”. Cały wieczór się z niej śmiali. Rano pokazałam jej miasto. Niewiele tego, ale zawsze jakoś ten czas zajęty. Połaziłyśmy trochę po starówce, pokazałam jej te trzy zabytki na krzyż jakie mamy i kupiłam plan miasta z opisaną po polsku i niemiecku historią miasta. Straszna chlapa była. Najgorsza tam gdzie rozkopują. W pewnym momencie powiedziałam „ale błoto”, bo się wpakowałam w taką brązowo żółtą breję i ona to podchwyciła. W dodatku właśnie w tym momencie mijał nas fajny chłopak. Piotrusia to strasznie spostrzegawcza dziewczyna. Skojarzyła jedno z drugim. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Wieczorem przyszedł Hubert i usłyszał od Piotrusi, że jest błoto. Myślała, że to polski komplement. Jak jej wytłumaczyliśmy, to nie wiedziała jak Roberta przepraszać. Przy niej trzeba uważać na każde słowo, bo momentalnie załapuje. Jak małe dziecko. A potem takie perły wychodzą.
- A jak mama?
- Szaleje w kuchni. Jakieś pierogi klei czy coś tam. Ciągle się przepisami wymieniają. Mama jej swoje, a ona jej swoje. Tylko nie wiem czy mamidło będzie je miało kiedy wykorzystać, bo podejrzewam, że po wyjeździe Piotrusi ojciec zażąda golonki. Wczoraj była tarta z pomidorami. My wszyscy mięsożerni – Piotrusia jest więc dla mamidła prawdziwym wyzwaniem. W dodatku, mama się cały czas głowi jak jej mamy zaprezentować narodowe polskie dania jak ona nie je mięsa?
- A co, chciała?
- No. Ona poznaje kultury różnych krajów. Na każde wakacje i ferie jedzie gdzie indziej. W wakacje była w Szkocji. A teraz, jak jej się trafiła ta wymiana, to postanowiła skorzystać. A co u ciebie? U Wojtka?
- Szkoda słów.
- Aż tak źle?
- Marcus Wojtka już na wstępie oświadczył, że pieniądze ma na trzy rzeczy: polską wódkę, polskie papierosy i polskie kobiety. Efekt jest taki, że od trzech dni są w kursie. Wojtek to już nawet zaczął wykreślać mapę knajp w mieście. Mówi, że dobrze, że nie musimy przez ten czas co oni tu są chodzić do szkoły, bo jakby miał całe noce balować, a potem jeszcze do Sarenki iść na matmę albo do Calineczki na fizę, to by się szybko wykończył. Jego mama trochę się złości, ale nic nie może poradzić, bo on już jest pełnoletni. Tak jak Marcus. Mówi tylko, że jak po tym tygodniu chlania będzie miał kaca giganta, to ona mu w ramach rekonwalescencji koncert na cztery pokrywki, garnek i patelnie urządzi.
- No to rzeczywiście nie wesoło. A u ciebie?
- Jeszcze gorzej.
- Aż tak?
- Marcus to istny anioł przy tej mojej cholerze.
- A co?
- Jak tylko przyszłyśmy do domu dopadła telefonu i zaczęła dzwonić do wszystkich swoich znajomych. Gadała o pierdołach. Obdzwoniła chyba całe swoje miasto i wszystkie okoliczne wsie. Ojciec mało trupem nie padł, jak to widział. Patrzył tylko na zegarek, zgrzytał zębami, ale nic nie mówił. Potem, jak już skończyła gadać, to poszła do mojej matki spytać się, gdzie ona tu dostanie haszysz, bo podobno w Polsce narkotyki są znacznie tańsze niż u nich. Matka też mało trupem nie padła. Jak tak dalej pójdzie, to zostanę w szybkim czasie sierotą.
- No to masz wesoło...
- Jak cholera! – przytaknęła Agata. – Wczoraj uparła się iść na dyskotekę. Rezultat był żałosny. Poszłyśmy do „Gnoma”. Zalała mi się w trupa i trzeba ją było holować do domu. Matka biadoli, że zejdę na złą drogę, ojciec odgraża się, że pójdzie na skargę do szkoły, a ja czekam końca tej wizyty jak zbawienia. Gdyby mi ktoś na samym początku powiedział na jaką cholerę trafię, to bym się w życiu nie zgodziła.
- Nie martw się, już niedługo. – usiłowała ją pocieszyć Dominika.
- Jak dla kogo. Ty z tą twoją Piotrusią masz raj w domu, Kinga podobno tez nieźle trafiła, Marcus Wojtka od biedy tez może ujść, ale ta moja Marlene to chodzący potwór – zakończyła Agata i rozłączyła się bez pożegnania.
Dominika odłożyła słuchawkę i zajrzała do kuchni. Piotrusia usiłowała wytłumaczyć jej mamie coś na migi. Najprawdopodobniej nowy przepis.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz