9 listopada 2010

MROCZNY PAMIĘTNIK POŁOŻNICY - POCZĄTKI cz. 1

Jakoś ostatnimi czasy jestem mniej mroczna. Wspólnie z Emanem doszliśmy do wniosku, że poziom kofeiny w moich żyłach jest jeszcze zbyt niski. Czytacie na własną odpowiedzialność.
I nie radzę jeść.

NIEDZIELA/PONIEDZIAŁEK, 24:00

Auć!... otwieram oczy. Leżę w ciemnościach i zastanawiam się "już" czy jeszcze nie "już"? Leżę... leżę...leżę... Ok, to chyba jeszcze nie to "już". Zamykam oczy i usiłuję spać dalej.

24:30
Auć!... otwieram oczy. No chyba "już". Leżę i czekam. Czekam... Nic. Zastanawiam się- spać dalej czy jeszcze poczekać? Dobra poczekam. Co mi tam.
Auć! ... No zdecydowanie to "już" jest tym właściwym. Sięgam po zegarek, żeby zmierzyć odstępy czasowe. Leżę i czekam...
Auć!... ok, czas start. Leżę... Leżę... leżę... To chyba jednak nie to "już".
Auć!... Czas stop! Kwadrans. Nie opłaca mi się wstawać. Nakrywam się bardziej kołdrą, przetaczam na drugi bok i postanawiam spać dalej.

01:30
Auć...

01:37
Auć!... No dobra. Teraz już bezdyskusyjnie już.
Bobi...
Jeszcze tylko umyję nogi i możemy jechać.
Jakaś obsesja z tymi nogami, ale szybki prysznic pomaga.

SZPITAL, 02:00
Ciemno wszędzie, głucho wszędzie...
Wchodzimy.
Chuj, nie ma się kogo zapytać gdzie, co i jak?  Przypominamy sobie, że przy wejściu był jakiś strażnik. Idziemy w kierunku jego kanciapy. "Przepraszam..." Nic. " Halo - mówię nieco głośniej". Nic. Zero reakcji. Próbuję jeszcze dwa razy. Ostatecznie daję sobie spokój, po tym jak nie pomaga nawet pukanie w szybkę. Wyruszamy na poszukiwanie kogokolwiek.
Jeden korytarz, drugi korytarz...
Ciemno wszędzie, głucho wszędzie...
Ostatecznie dochodzimy do drzwi z zajebiście wielkim napisem "Nieupoważnionym wstęp wzbroniony". No i chuj.
Wracamy do strażnika. "Przepraszam..." po piątym zareagował. Pytam jak dojść na porodówkę. Wskazuje korytarz, z którego właśnie wróciłam. No to właśnie tam. Tłumaczę, ze tam nie ma żywego ducha, ze doszłam do drzwi z napisem...Mam olać napis i wejść, bo jestem upoważniona ciążą. Zajebiście. Na pewno bym się kurwa domyśliła.

02:15
Recepcjonistka pyta w jakim celu przyszłam. Kurwa, od pierwszego rzutu oka widać, ze jestem na nocnym zwiedzaniu porodówki.
Oki. Spokojnie. Tylko spokojnie...
"Chciałabym urodzić dziecko w tym szpitalu". "Kiedy?" Kurwa! Za kilka lat. Na razie tak sobie chodzę z brzuchem, żeby poćwiczyć.
Jestem kwiatem lotosu... Jestem kwiatem lotosu...
"No myślę, że w najbliższych godzinach". "Niech pani idzie pod pokój nr 2. Lekarz dyżurny zaraz przyjdzie to panią zbada".

GABINET MUMII, 02:18
"Więc w jakim celu do nas pani przyszła?" Jebnę mu. Za chwilę mu jebnę i uszkodzę. Siedzę przy biurku od pasa mokra od wód płodowych, które w tym właśnie momencie postanowiły efektownie chlupnąć.
Przede mną koleś który na oko ma z 1000 lat. Pewnie niedawno go odkopali. Ginekologie pewnie studiował razem z Hipokratesem.
"No nie wiem. A jakie mam odpowiedzi do wyboru?" silę się na złośliwość. Mumia patrzy nierozumiejącym wzrokiem. Poddaję się. Ktoś kto urodził się w czasach Ramzesa może już nie mieć poczucia humoru. "Rodzę". "I?"... "i chciałabym urodzić w tym szpitalu". "Aha. No to dobrze". Mumia zastanawia się przez moment, po czym wyjmuje formularz. "No dobrze. Imię i nazwisko". Podaję. "W jakim celu się do nas pani zgłasza?" Kurwa! Chciałam Panu kanapkę zrobić.
Co za obsesja z tą kanapką.

SALA PRZEDPORODOWA, 08:00
O MATKO JAKA JESTEM GŁODNA! Za ścianą jakaś rodząca krzyczy jak dzikie zwierze. Bobi robi się kredowy. "Ty tak nie będziesz, prawda?" Nie wiem. Może nie będę. W planach nie mam, ale zobaczymy.

08:30
Nie bardzo wiemy co z sobą zrobić. Siedzimy i opowiadamy durne dowcipy. Boże jaka jestem głodna. A za ścianą kolejne wycie.

09:00
No i to by było na tyle jeśli chodzi o moją prywatność czy poszanowanie intymności. Leżę, koszula pod pachami. W sali z 10 -ciu chłopa. Może kurwa powinnam sprzedawać bilety na oglądanie mojego krocza? Jedyna zainteresowana osoba - Bobi - została wyproszona.

10:20
Ok. Potrzeba kanapki z łososiem diametralnie wzrosła. Podobnie jak skurcze. Przyszła Gina. Bobi za drzwi. Oksytocyna... Badania do znieczulenia... Rozciąganie krocza... Jedyne o czym jestem w stanie myśleć między skurczami to kanapka. Niekoniecznie z łososiem. Kurwa, jestem nieziemsko głodna. Mogłabym już urodzić i wreszcie coś zjeść.

11:00
Stoję pod prysznicem. Podobno woda łagodzi bóle. Nie wiem tylko kurwa czyje. Rurka od oksytocyny majta się i przeszkadza. Niech ten obcy wreszcie ze mnie wylezie! Kanapki! Z czymkolwiek! Teraz!

6 komentarzy:

  1. Nie wiedzialem ze szpital ma publiczną salę do prezentacji krocz :) Kiedyś studiowałem plan ppoż w szpitalu ale takiej sali nie znalazłem :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Poczekaj, poczekaj na małych mrocznych Eldarów. wtedy sobie policzysz ile osób oglądało krocze Twojej kobiety, że tak na wstępie wymienię: ordynator, lekarz z dyżuru, jeśli zacznie rodzić nocą, to o 9:00 rano kolejny lekarz, położna, anestezjolog, kobieta od lewatywy itd.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wlasciwie postawione pytanie powinno brzmiec:
    Ilu kobiet krocza ogladnie Toster gdy Aska bedzie rodzic ? :D

    OdpowiedzUsuń
  4. to inni faceci będą oglądać krocze Twojej kobiety, ewentualnie twoja kobieta krocze innej kobiety, która bedzie z nią w pokoju

    OdpowiedzUsuń