26 maja 2010

KOMU KASĘ... KOMU?

Popowodziowe emocje powoli opadają - podobnie jak woda w Wiśle. Czas zatem na moje osobiste refleksje. Mieszkam w Polsce od urodzenia [ z niewielką, nieistotną w tym przypadku przerwą] i muszę przyznać, że na każdym kroku moja Ojczyzna mnie zadziwia. Żeby choć raz pozytywnie... ale nie. W tę stronę jakoś jej nie po drodze.
Choć od '89- tego minęło już całkiem sporo czasu, w społeczeństwie dalej istnieje silnie zakorzenione postrzeganie [ w dodatku błędne] Polski jako państwa opiekuńczego.   Przeciętny Polak bowiem, dostrzega w pojęciu państwa opiekuńczego, tylko to, co jest mu na rękę, np. darmową służbę zdrowia. A to nie tak być powinno.
Stworzony w czasach powojennych mit, że to właśnie państwo ma zapewnić bezpieczeństwo socjalne swoim obywatelom, jak w większości przypadków, jeśli chodzi o kraje postkomunistyczne, dał w rezultacie obywatela upośledzonego społecznie, niezdolnego do samodzielności czy odpowiedzialności za własne czyny. I choć od Jesieni Narodów minęło już ponad dwadzieścia lat nic się w tej kwestii nie zmieniło. Kolejne pokolenie uznaje za coś normalnego, że to państwo poniesie wszelkie koszty związane z ich nieudolnością, że to ci, którzy umieli odnaleźć się w nowej rzeczywistości są zobowiązani do płacenia na tych mniej zaradnych, że życiowym niemotom należy w każdy możliwy sposób ułatwić pasożytniczą egzystencję, a każdy kolejny rząd nie ma dość ikry, by wreszcie to zmienić.
I o ile byłam skłonna zrozumieć pewne tego typu zachowania w 1989 [ Polacy 40-50 lat, mieszkańcy PGR-ów, którzy całe życie byli z nim związani, bez wykształcenia, świadomości społecznej, wręcz ubezwłasnowolnieni  przez państwo komunistyczne] , to już w 2010 nie bardzo.
Brutalnie mówiąc - CZAS BYŁO PRZYWYKNĄĆ I DOROSNĄĆ DRODZY RODACY.

CZY SIĘ STOI CZY SIĘ LEŻY...
Postawa roszczeniowa - tak doskonale wykształcona w obywatelach PRL- u - nadal ma się dobrze, czego doskonałym przykładem mogą być ostatnie wydarzenia. Po co się ubezpieczać skoro w razie powodzi państwo zapłaci? Odszkodowanie należy się jak psu buda, bo... dotknęła mnie powódź. A to, że zdecydowałem się na kupienie mieszkania/ wybudowanie domu na terenach popowodziowych, bo było taniej, że nie ubezpieczyłem swojego dobytku, bo składka była wyższa niż normalnie, że nie rozliczyłem miejscowych włodarzy z czasu, gdy zajmowali stanowiska umożliwiające im profilaktykę powodziową? To wszystko nic nie znaczy. Państwo ma dać. W końcu od tego jest. A skąd ma wziąć na to fundusze? ... Nad tym jakoś nikt się nie zastanawia. Pieniądze nie biorą się znikąd. Nie rozmnażają przez pączkowanie. Kto zatem zapłaci powodzianom za ich beztroskę? Ano Pan zapłaci... Pani zapłaci...swoim podatkiem.
Przeświadczenie o tym, że to państwo musi zapewnić delikwentowi źródło utrzymania pokutuje w umyśle przeciętnego Polaka już od wielu dziesiątków lat. Nieszczęsne kuroniówki, które z początkiem lat 90 miały być przejściową pomocą dla wielu bezrobotnych, szybko stały się bodźcem do zachowania bierności, utrwalając w obywatelach bezradność, nihilizm i lenistwo, po co bowiem szukać pracy skoro co miesiąc dostanie się pieniądze za nic nierobienie?
Przeciętny Polak potrafi się cenić. Ma swój honor, swoją dumę. "Za 1000 zł robić nie będę" to jedna z najczęstszych kwestii wypowiadanych w pośredniaku przez delikwenta z sześcioma klasami szkoły podstawowej. Ta sama duma i ten sam honor nie przeszkadzają jednak wyciągnąć rękę po pieniądze do opieki socjalnej.
Polska ma być państwem opiekuńczym, tylko jakoś nikt nie chce zauważyć, że jej na to zwyczajnie nie stać. Tego kraju nierobów i kombinatorów nie stać na wypłacanie becikowego całej chodzącej patologii, tylko dlatego, ze łaskawie postanowiła się rozmnażać bez końca, nie stać płacić za pozorną oszczędność tym, którzy się nie ubezpieczyli i zaskoczyła ich powódź, nie stać utrzymywać nierentownych szpitali, kopalni czy szkół.
Polska ma być państwem opiekuńczym, ale na swojej arenie politycznej od bardzo dawna nie ma nikogo, kto głośno powiedziałby jak wygląda sytuacja i wyjaśnił Polakom czym tak naprawdę jest państwo opiekuńcze. [ Jeden Cimoszewicz w 1997 przez moment miał dość odwagi, zapłacił za to jednak wysoką cenę]. Przywódcę, który wprowadził by brutalnie od początku do końca potrzebne reformy, zmodyfikował prawo i uświadomił Polaków że są odpowiedzialni za to co robią i jak żyją.
Kiedy zatem słyszę, jak kolejny rząd na prawo i lewo zajmuje się rozdawnictwem, zamiast modyfikacją prawa, pozwalającą na rozliczenie odpowiedzialnych za realizację planów anty powodziowych opracowanych po 1997 roku, szlak mnie trafia.
Czy bowiem przyznanie pomocy finansowej powodzianom czegoś ich nauczy? Owszem, że za ich własną głupotę zapłaci każdy z nas.
Czy będzie miało to konsekwencje w przyszłości? Oczywiście - jeszcze mniej się ubezpieczy, a więcej pobuduje na zagrożonych terenach.
Ale co ja się tam irytuje i martwię... w końcu mieszkam w państwie, które jest opiekuńcze, które się mną zajmie. A to że niedługo zbankrutuje? To tez nie problem - wystarczy spojrzeć na Grecję. Ktoś na pewno się na nas złoży.

7 komentarzy:

  1. Tak prawdę powiedziawszy, to jest jeden taki polityk, który stara sie mówić Polakom prawdę, ale niestety nie jest najlepszy w PRze politycznym i w wielu sprawach ma poglądy zbyt radykalne, żeby mogły trafić do naszego ukochanego społeczeństwa - to Janusz Korwin Mikke.
    Teskt doskonały, że się tak wyraże. Podpisuję się pod nim wszystkimi mackami :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Powyżej miałem na myśli oczywiście prawdy ekonomiczne, których niestety nasze w-wiekosziści-socjalistyczne społeczeństwo nie jest w stanie zrozumieć.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiedziałam o jakim polityku mówisz od pierwszego zdania ;), Ja jednak miałam na myśli kogoś, kto ma realne szanse na sprawowanie rządów w tym dziwnym państwie, a Pan Korwin Mikke do nich nie należy [ właśnie przez niecenzurowanie własnych poglądów w czasie trwania kampanii]. Pomijam już oczywiście fakt, że nawet gdyby udało Mu się wygrać, to czas jednej kadencji byłby zbyt krótki, a na drugą... nie miałby szans.

    OdpowiedzUsuń
  4. trafia szlag

    OdpowiedzUsuń
  5. Ze względu na poglądy autorki? Opisaną sytuację czy styl?

    OdpowiedzUsuń
  6. Kuro, zniosłaś jajko? Bo Cię nie ma długo :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Zmieniałam kurnik ;) jeszcze ogarniam po przeprowadzkowy bałagan i przygotowuję rzeczy dla kurczaka, który chwilowo jeszcze w jajku. pod koniec tygodnia powinnam wrócić do życia netowego, chyba że Kijanka postanowi przyjść na świat

    OdpowiedzUsuń