15 stycznia 2010

[PODOBNO] WSPIERAJĄCE OPOWIEŚCI

Nie wiem czemu, ale każda kobieta, która dowiaduje się o moim stanie czuje się w obowiązku opowiedzieć mi jakąś makabryczną historię, bez względu na fakt, czy sama była w ciąży czy też nie. Jest to silniejsze od niej. Ba pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że w każdej kobiecie [ a przynajmniej w większości z nich] istnieje swoisty wewnętrzny imperatyw skłaniający ją do tego.
A to, że sama nie była w ciąży? Nic nie szkodzi. W końcu istnieją przecież znajome naszych znajomych, a któraś z nich w ciąży z pewnością była. Zatem... jeśli nie swoje, to choć kogoś innego, makabryczne doświadczenia można przekazać dalej.
I o ile niektóre z opowiadających mogłabym ewentualnie posądzić o złośliwość, to wśród gawędziarek są i takie, które od złośliwości są bardzo daleko. Co zatem nimi kieruje? Nie wiem. Pewnie ten imperatyw.
Za to powoli udaje mi się ustalić swoisty klucz do opowieści, pozwalający, przy odrobinie czujności z mojej strony uniknąć dodatkowego stresu.
I tak. Gdy istniało ryzyko, że przestanę być w ciąży, w ramach kobiecego wsparcia usłyszałam podnoszącą mnie na duchu historię, jak to jedna znajoma, jednej znajomej była w ciąży i jak poszła na kontrolne badania, to się okazało, że płód jest martwy i trzeba usunąć. Podobno umiem robić się kredowo biała w ciągu kilku sekund ;) jeśli wierzyć zapewnieniom Emana. Moja rozmówczyni jakoś tego nie zauważyła, dzięki czemu poznałam wiele makabrycznych szczegółów.
Kiedy nieopatrznie wspomniałam, że szukam jakiejś dobrej strony o szpitalach, z radami jak przygotować się do porodu itd. w ramach kobiecej solidarności zaserwowano mi opowieść o 23- godzinnym porodzie, bez znieczulenia, z nacinaniem krocza, osłabieniem skurczów i innymi tego typu atrakcjami. Od razu poczułam się lepiej.
Po nieopatrznym napomknięciu, że czekają mnie badania prenatalne, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki pojawiły się kolejne historie, tym razem o tym, jak to lekarz nie zauważył na usg rozszczepu kręgosłupa i kobieta urodziła dziecko - warzywko [ bardzo wspierająca historia] i jak to laska była zapewniana, że wszystko jest ok, a jak minął czas kiedy można było zgodnie z prawem dziecko usunąć, lekarz przyznał, że będzie bez nóg i rąk, ale doszedł do wniosku, że sama kobieta nie jest zdolna podjąć właściwej decyzji i on się poświęcił podejmując ja za nią.
Teoretycznie można powiedzieć, że po co słucham, a skoro słucham to sama jestem sobie winna. Tylko nie takie to proste, jak się wydaje. Nie wstanę od stołu i nie ucieknę, nie wysiądę z autobusu w trakcie jazdy, a sugestia, że niekoniecznie mam ochotę tego słuchać jest całkowicie ignorowana, bo przecież to istotna wiadomość dla ciężarnej jakie nieszczęścia mogą ją spotkać. wszystko w trosce o nią i jej dziecko.
Dlatego właśnie spotkanie z Katarzyną było kojąco odmienne. Herbata, ciasto i ... opowieści kojące, pozytywne... takie jakie powinny być. Jeśli historia porodu, to zabawna, jeśli o badaniach, to z pozytywnymi wynikami. W jej wydaniu nawet teoretycznie smutna historia o poronieniu [ właściwie nawet nie teoretycznie, a naprawdę smutna] miała komiczne akcenty.
Dlatego taki krótki apel - jeśli chcecie ciężarnej opowiadać historie, niech będą pozytywne. Po co ją straszyć? Ona i tak jest przerażona i wspomagać jej w tym nie trzeba.
Zaś kobietom, które są przy nadziei lub straciły dziecko życzę takiej Katarzyny jaką ja mam. Pozytywnie nastawionej, z historiami, po których poczują się nie tylko dobrze, ale wręcz rozboli je brzuch... od śmiechu.

7 komentarzy:

  1. Mam nadzieję, że "opowiadacze" czytają Twojego bloga...
    Głaski dla Kijanki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem, ale musisz przyznać, ze to fascynujące zjawisko, ten wewnętrzny przymus do opowiadania. I to jak zaznaczyłam, niekonieczne złośliwego

    OdpowiedzUsuń
  3. Aha, Kijanka szaleje i reaguje tylko na głaski swojego taty, ale przekazałam ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. A jest, jest taki przymus, też mi opowiadali, ale ja nie będę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. ja też mam nadzieję, ze nie będę, ale wole się nie zarzekać. Może to jakaś klapka się odkrywa po urodzeniu? cholera wie

    OdpowiedzUsuń
  6. Klapka i owszem otwiera się, ale to jest tak, że to od Ciebie zalezy czy opowiesz czy nie. Zwykła empatia i zrozumienie powinny wystarczyć, żeby nie opowiadać "wspierających" historii.

    OdpowiedzUsuń
  7. ciężko powiedzieć. Jak juz zalicze etap wysiadywania jajka i bedę je miała zobaczymy co z człowiekiem robi otwierana klapka. Poza tym wspierajacehistorie uzależnione sa jeszcze od tego jak sa opowiedziane i jaka jest ich pointa. Czasem te najbardziej wspierające moga mimo wszystko rozśmieszyć cie do łez.

    OdpowiedzUsuń