24 listopada 2009

BIEDNE NASTOLETNIE MATKI

Słucham od kilku godzin cyklu reporterskich wstawek o tym jakie to biedne są nastoletnie matki i krew mnie zalewa, co wskazanym raczej nie jest, bo mam się nie denerwować. Zacznijmy jednak od początku.
Ponieważ od jakiegoś już czasu portale ogólnoinformacyjne co i raz donoszą o kolejnym 13-latku, który został ojcem do przewidzenia było, ze nasi dziennikarze tudzież socjologowie zaczną się interesować tematem. Długo nie trzeba było czekać.
Na początek jak zawsze w takich reportażach rzucono kilka liczb o tym jak to wielki odsetek dziewcząt poniżej 13- stego roku życia zachodzi w ciążę i jakim wielkim odsetkiem jest liczba rodzących nastolatek. Pomyślałam, że zaczyna się całkiem ciekawie. Niestety później zaczęło się... jak to zwykle w Polsce.
NA CO MOGĄ LICZYĆ BIEDNE DOTKNIĘTE PRZEZ LOS DZIEWCZĘCIA.

ODSŁONA I - opieka medyczna

Jakaś zdrowo myśląca lekarka, pewnie nie zdająca sobie sprawy z tego jak zostaną odebrane jej słowa stwierdziła, że każda nastoletnia matka może liczyć dokładnie na taką samą opiekę medyczną, jak inna ciężarna kobieta. Normalne, zdrowe podejście - przynajmniej wg mnie i polskiej konstytucji, wg której podobno wszyscy są równi.
Skoro laska była na tyle "dorosła" by pozbyć się majtek, rozłożyć nogi i uprawiać seks, to dlaczego jak wpadnie ma być znów traktowana jak dziecko? W imię czego? Dorosłość to nie tylko przywileje, ale i obowiązki.
Oczywiście rozumiem, że nastolatka w ciąży to z założenia ciąża wysokiego ryzyka - uczyłam się biologii. Tyle, że u naprawdę dorosłych też się zdarza i procedury są na takie przypadki opracowane. Nie uważam, by nagle nastoletnia matka miała mieć okazywane specjalne względy. W końcu... jest dorosła. Z resztą, takie postępowanie jedyne czego uczy to braku odpowiedzialności za swoje czyny.
Jak się bzykałam było fajnie, a jak wpadłam to niech ktoś inny załatwi najwięcej jak się da za mnie.
Na koniec tejże wstawki wypowiedziała się jedna z celebrytek, która potomka sprawiła sobie jeszcze jako nastolatka, że OBOWIĄZKIEM wszystkich w koło, w tym szkoły, jest zrobić wszystko, by ułatwić życie takiej ciężarnej. W tym momencie na usta jedyne co mi się cisnęło to soczyste KURWA!

ODSŁONA II - szkoła i jej obowiązki względem ciężarnej

Czekałam na tą wstawkę z niecierpliwością, bo akurat kwestia ciężarnych tudzież młodych matek w szkole nie jest mi obca i doświadczyłam jej empirycznie. Oczywiście nie usłyszałam nic sensownego. Było to m. in. :
* ciężarna uczennica powinna mieć możliwość pójścia na urlop macierzyński, bez jakichkolwiek konsekwencji w postaci np. braku promocji- i tak płynie z tego nauka: zrób sobie dziecko a na pewno zdasz
* powinna pisać sprawdziany, testy itp. wtedy gdy czuje się na siłach- i ponownie nagradzamy laskę za brak odpowiedzialności, bo albo dostanie taki sam test, ale będzie już znała pytania, albo będę musiała ułożyć inny, co dowali mi pracy i ukaże mnie za to, że jakaś durna p... a zrobiła sobie dziecko, bo nie wie jak się używa gumek. Pomijam już fakt, że nastroje w klasie będą niezwykle przyjacielskie w stosunku do niej, jeśli chcąc sobie oszczędzić pracy dam jej ten sam test, tym bardziej, że i tak nie powinnam wstawiać jej negatywnych ocen.
* nauczyciel powinien zrobić wszystko by nie stresować takiej uczennicy i by otrzymywała ona pozytywne oceny [ negatywne mogą prowadzić do złego samopoczucia co wpłynie na ciążę]- nie wiem jak miałabym to zrobić, skoro każdy system oparty na uzyskiwaniu ocen oparty jest na jakimś tam stresie m. in.
* nauczyciel powinien traktować taką uczennicę jednocześnie tak jak innych uczniów, ale powinna ona mieć przy tym więcej względów w związku ze swoim stanem- nadal nie wiem jak tego dokonać
* jeśli uczennica nie daje sobie rady nauczyciel powinien w ramach pro publico bono dawać jej dodatkowe lekcje- bez komentarza
Więcej bzdur nie pamiętam, ale i tak ponownie ciśnie się jedno: ŻE CO KURWA?!
W taki to sposób ciśnienie mi skoczyło i spokój diabli wzięli.
A teraz kilka moich własnych spostrzeżeń jakie poczyniłam jeszcze jako nauczycielka.
W ciągu 5 lat pracy uczyłam 12 ciężarnych. Za wyjątkiem jednej wszystkie korzystały z urlopu macierzyńskiego dokładnie w czasie, gdy zaczynały się testy kompetencji - żadna z 11 panienek nie zaproponowała że napisze je w innym terminie. Podobnie było z testami i kartkówkami - nie były przygotowane... bo są w ciąży. Dwie wykorzystywały głupią naiwność nauczycieli i terroryzowały klasę [ jeśli jakiś uczeń nie chciał dać im odpisać pracy domowej, mówiły że ją prześladuje]. We wszystkich przypadkach atmosfera w klasie była bardzo zła [ i wcale się nie dziwię] właśnie ze względu na nierówne traktowanie. Większość uczennic, która w ciąży nie była czuła się niedowartościowana, albo gorsza, bo np. dostawała niższą ocenę pisząc test w pierwszym terminie. A jaki ostatecznie był efekt ułatwiania ciężarnym nastolatkom życia? Stawały się chamskie, nic nie robiły i reprezentowały postawę roszczeniową. Jakoś nigdy nie mogłam się przemóc do tego by taka nastolatkę traktować na lekcji jak świętą krowę i nie wyszło to na złe ani mnie ani jej - te które chciały się uczyć i tak się uczyły [ urodziły przy okazji zdrowe dzieci] a te którym się nie chciało i tak ostatecznie szkołę rzuciły pomimo faktu, ze część nauczycieli robiła za nie wręcz wszystko.

ODSŁONA III - rodzice

I ponownie nic odkrywczego. Pani reporter stwierdziła, że większość rodziców nie jest emocjonalnie przygotowana na coś takiego jak: ich dziecko w ciąży, więc nie są w stanie dziecięciu pomóc i najlepiej gdyby zrobiła to za nich szkoła. Ponadto ubolewano nad tym, że większość rodziców jest nieświadoma, że ich latorośl jest ciężarna i często mylą ciążę córki z otyłością [sic!] No tym rozbawiła mnie do łez, bo rzeczywiście objawy ciążowe są niezauważalne. Nie mówiąc już o tym, że takowa matka chyba była przez 9 miesięcy swojej ciąży nieprzytomna, nieświadoma lub zwyczajnie ma galopująca sklerozę skoro nic jej się nie kojarzy gdy córeczka rzyga jak kot, tyje w oczach, ma cycki jak mleczna krowa, wszystko ją drażni i ciągle jest ospała. No jak w mordę strzelił - otyłość.
Eh, Polska to jednak chory kraj.

15 komentarzy:

  1. hmmm, nic dodać, nic ująć... Właśnie mam świeżą mamuśkę roszczeniówkę, kurwica mnie trzaska. Ale nic, zaciskam zęby i robię swoje.
    Jedno pytanie wydający kolejne zarządzenia i rozporządzenia powinni sobie zadać- czy kurwa nauczyciel, nauczycielka zrobiła danej dziewczynie dziecko, że musi ponosić tego konsekwencje???

    OdpowiedzUsuń
  2. W sumie tez na studiach uczylem ciężarną ale nie miałem z tym kłopotów, może z wiekiem matki mądrzeją. Z drugiej strony zastanawiam się czy nie ma przez przypadek zapisu, który mówi że jeśli uczeń nie ma ocen cząstkowych to jest nieklasyfikowany. Może po prostu da się zrobić tak że jeśli w semestrze średnio wystawia się 4-7 ocen to zapewne jest jakiś minimalny pułap aby ktoś był klasyfikowany albo nie, jak nie chodzi na sprawdziany to mówisz po prostu sorry mała do zobaczenia za rok bo zgodnie z przepisami się nie kwalifikujesz do oceny i niestety nie mogę ci pomóc.

    OdpowiedzUsuń
  3. Oczywiscie że jest, ale w praktyce wygląda to tak. Po pierwsze nieklasyfikowanie wiąże się z przygotowaniem tony dokumentacji w której musisz wykazać, że zrobiłeś wszystko by uczeń te oceny zdobył. potem przygotować egzamin klasyfikacyjny, czyli ułozyć pytania na ocenę niedostateczną. potem ten egzamin przeprowadzić - poza godzinami pracy oczywiscie pro publico bono. Wystarczy że laska się zjawi i wyciągnie zestaw a już jest klasyfikowana. a jak jest klasyfikowana to ma prawo do egzaminu poprawkowego. musisz przygotować tone materiału, dac jej pytania i przygotować egzamin poprawkowy - w sierpniu. do tego pojawia ci się dyrektorski dywanik i rozmowa w stylu " czy naprawdę nie dało się nic zrobić?" i " Proszę to tak załatwić żeby laska zdała, nie chcemy mieć tu przecież mediów" przy okazji jak masz niefart zaliczasz też rozmowę z kuratorem - " czy pani wie jakie jest powołanie szkoły i nauczyciela", kilkanaście rozmów z pedagogiem który pieprzy od rzeczy, i psychologiem szkolnym. żeby było jeszcze weselej, jeśli laska do rady klasyfikacyjnej przyniesie zaswiadczenia lekarskie że w tym czasie gdy były sprawdziany itp. ona była niedysponowana i nie mogła przyjść [ każdy ginekolog jej to wystawi]. wszystko co zrobiłeś nie ma znaczenia bo i tak w swietle prawa musisz dać jej teraz szansę zaliczenia tego wszystkiego [ oczywiście w rozsadnych i pasujących jej terminach].

    OdpowiedzUsuń
  4. Powiem tak Anula - jedna z nauczycielek, kiedy jeszcze pracowałam miała zawsze takie usprawiedliwienie, jak musiała zrobić jakiekolwiek papierki " Bo ja mam małe dziecko". kiedyś Ola C. się wkurwiła i spytała czy to ona jej to dziecko zrobiła. jak ręką odjął.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ano widzisz Ola, skądś (?) się to bierze. Jak ma się małe dziecko i nie ma czasu na pracę, to są urlopy wychowawcze. Uczennicom takowe nie przysługują, ani macierzński, ani wychowawczy. Nie zwalnia to ich z nauki, nie chcą nie muszą się uczyć, skoro są takie dorosłe...
    Wiesz, ja zawsze pomogę takiej ciężarnej, o ile ona chce skorzystac z mojej pomocy. Zrobię z siebie nawet idiotkę przed nauczycielami ;) Ale potrzebuję minimum dobrej woli ze strony młodej mamusi :)

    OdpowiedzUsuń
  6. I tu się mylisz. Cięzarnej przysługuje [!] urlop macierzyński. Sama miałam takie przypdki.

    OdpowiedzUsuń
  7. A widzisz, moim uczennicom mówią, że NIE.

    OdpowiedzUsuń
  8. ja tez mówiłam, ale pani pedagog okazała sie berdzo uczynna. Tak samo uczynna jest najwyższa i pewien fizyk ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. TA pani pedegog jest uczynna wtedy kiedy nie trzeba... :) A NAJWYŻSZA w stosunku do mnie w ogóle nie jest uczynna ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Tak z ciekawości jeszcze zapytam- gdzie tą ustawę czy rozporządzenie dot. mamuś można znaleźć?

    OdpowiedzUsuń
  11. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  12. "Dziewczyny przed osiemnastką przy wypisie ze szpitala mogą dostać tzw. urlop macierzyński. Jednak jak przyznaje administracja szpitala, nie wiadomo, jakie uprawnienia na tym urlopie mają dziewczynki, które nie są prawnymi opiekunkami swoich dzieci. Zaświadczenie o macierzyństwie czasami ułatwia życie w szkole, załatwi przejście do następnej klasy, sprawia, że nauczyciele i dyrekcja szkoły idą uczennicom na rękę. Ale jeśli pedagodzy są wyrozumiali, to papier ze szpitala nie jest nawet potrzebny."
    "Niezależnie jednak od spisu uczennic nakazanego przez wicepremiera, szkoły od wielu lat pomagają podopiecznym, które zaszły w ciążę, z pomocą finansową włącznie. Z informacji szkół i kuratoriów wynika, iż ciężarne uczennice z uboższych rodzin dostają, po konsultacjach z ośrodkami pomocy społecznej, jednorazowe wsparcie w wysokości 200-400 zł bądź artykuły pielęgnacyjne i żywność dla niemowląt. Z przyszłymi matkami kontaktują się psycholodzy szkolni, podpowiadając, jak radzić sobie w nowej sytuacji życiowej. Zdarza się że, tak jak np. w woj. pomorskim czy wielkopolskim, nauczyciele i wychowawcy występują w roli negocjatorów, zawiadamiają srogich rodziców, że ich dziecko będzie miało dziecko (szkoła często dowiaduje się o tym wcześniej niż rodzina), łagodzą konflikty. Ciężarne uczennice nie są już – jak kilkanaście lat temu i wcześniej – skreślane z list uczniów i przenoszone obowiązkowo do szkół wieczorowych. Mogą dokończyć naukę w szkole, do której aktualnie chodzą. Gdy sobie życzą lub gdy wymaga tego ich stan zdrowia, otrzymują urlopy i zgodę na indywidualny tok nauki. W przypadku uczennic szkół podstawowych i gimnazjalistek jest to niemal reguła. Ciąże w tym wieku często są zagrożone, a poza tym w szkołach z dużą liczbą rozbieganych dzieci przyszłym matkom grozi na przerwach przypadkowe popchnięcie czy upadek. Dziewczęta uczące się w domach pozostają pod opieką pielęgniarek szkolnych. W niektórych przypadkach, gdy chodziło o rodziny patologiczne, zagrażające dobru przyszłej matki i dziecka, szkoły wnioskowały do sądu o umieszczenie uczennic w domach samotnej matki."- tygodnik powszechny
    "Uczennica w ciąży ma prawo

    Zgodnie z ustawą o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży ustawodawca w art. 2 ust 3. zobowiązał szkołę do:

    • Udzielenia uczennicy w ciąży urlopu oraz innej pomocy niezbędnej do ukończenia przez nią edukacji, w miarę możliwości nie powodując opóźnień w zaliczaniu przedmiotów

    • Wyznaczenia dodatkowego terminu egzaminu, dogodnego dla kobiety

    w okresie nie dłuższym niż 6 miesięcy, jeżeli ciąża, poród lub połóg powodują niemożliwość zaliczenia w terminie egzaminów ważnych dla ciągłości nauki.

    Prawo oświatowe stwarza możliwość udzielenia pomocy uczennicom w ciąży, w połogu i po połogu w następujących formach:

    • Przyznanie indywidualnego nauczania

    • Spełnianie przez uczennicę odpowiednio obowiązku szkolnego lub obowiązku nauki poza szkołą

    • Skorzystanie z indywidualnego toku nauki

    • Pomoc psychologiczno-pedagogiczna

    • Inne formy pomocy.

    Ponadto na podstawie rozporządzenia Rady Ministrów o pomocy w zakresie opieki socjalnej i prawnej udzielanej kobietom w ciąży i wychowującej dziecko uczennice te (o ile spełniają wymogi określone w rozporządzeniu - Dz.U. 1994 r. Nr 44, poz. 172 z późn. zm.) mogą skorzystać z:

    • Zasiłku pieniężnego

    • Zasiłku w naturze

    • Zwrotu wydatków poniesionych w związku z ciążą, porodem i połogiem, na leczenie w publicznych zakładach opieki zdrowotnej oraz na leki

    • Nieodpłatnego poradnictwa rodzinnego, psychologicznego, prawnego, pedagogicznego

    • Pobytu w domu pomocy społecznej.

    Źródło: Ministerstwo Edukacji Narodowej

    mam nadzieję ze to trochę rozjaśnia sytuację ;P

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie no zajebiście, jeszcze mam jej płacić, że dupy dała? To czyste kurestwo ;P
    Dzięki Ola, bardzo mi to rozjaśnia i nie mam najmniejszego zamiaru jakoś szczególnie ułatwiac zycia gówniarze ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. hi hi hi. żeby cię dobić dodam, ze może zaskarzyć szkołę za utrudnianie jej życia i wychowawce także ;P

    OdpowiedzUsuń
  15. hehehehe, nie musi wiedzieć, że taki przepis istnieje, a ja jej z błędu nie wyprowdzę ;)

    OdpowiedzUsuń