Jest w akademiku taki moment, gdy panuje absolutna cisza. Ostatnie nocne marki poszły już spać a skowronki jeszcze nie wstały. Nikt nie pałęta się po korytarzu. Wszyscy, łącznie z portierką pogrążeni są we śnie. Ten magiczny moment trwa od 2:45 do 3:30. Jest to idealny, wręcz wymarzony czas na wykonanie zadania takiego jak to. Nikt cię nie widzi, nikt ci nie przeszkadza, nikt nie zadaje niewygodnych pytań.
Wojna pomiędzy Korneliuszem a Joanną wybuchła nagle i niespodziewanie, zupełnie jak pierwsza miłość. I tak jak ona była pełna gwałtownych uniesień, nagłych zwrotów i nieporozumień, których nie starano się nawet wyjaśnić. Było to już tak dawno temu, że nikt, nawet zainteresowani, nie pamiętał od czego się zaczęło.
Życie bez Joanny za ścianą byłoby szare i nudne pomyślał Korneliusz, przykręcając dodatkowo, przyklejoną do drzwi od jej pokoju tabliczkę z napisem „REZERWAT DZIKIEJ DZIEWICY. OSTATNI EGZEMPLARZ NA ZIEMI.”
Była to pierwsza część, od kilku tygodni starannie planowanej, a w tym momencie właśnie, wdrażanej w życie zemsty. Przygotowane śruby, cichutko, bez zbędnego hałasu, powoli, aczkolwiek systematycznie, jedna po drugiej, zagłębiały się w płytę.
Kiedy ostatnia z nich została dokręcona, Korneliusz zrobił dwa kroki w tył, chcąc obejrzeć swoje dzieło z pewnej odległości. Na tle białych drzwi drewniana tabliczka, z wymalowanymi na czarno dużymi literami, przyciągała wzrok. Budziła zainteresowanie...a o to przecież Korneliuszowi chodziło. Uśmiechnął się pod nosem na myśl jakie piekło rozpęta się, gdy wstanie Joanna.
Uśmiech ten stał się jeszcze większy, gdy wokół drzwi pojawiło się patyczkowo-druciane ogrodzenie, imitujące palisadę z zoo.
Niech zna moje dobre serce. Wybieg też jej zapewniłem- mruknął Korneliusz, po czym ziewnął i poszedł do swojego pokoju. Była na to już najwyższa pora, bowiem z oddali dobiegały odgłosy pierwszych akademikowych skowronków. Budziło się studenckie życie, a przynajmniej jego część.
Punktualnie o 9:00 rano na korytarzu rozległo się głośne „AAAAAAAAAAAAAAA”. Zaraz potem „GDZIE JEST TA PIEPRZONA ŚWINIA?!!!!!!”
Tyberiusz otworzył oczy. Strzępki budzącej się świadomości wysłały do mózgu wiadomość: JOANNA. Mózg owszem, wiadomość przyjął, ale na tym sprawa się zakończyła. Zbyt był zajęty utrzymywaniem się na powierzchni alkoholowego morza, by przejmować się informacją o Joannie.
Powoli jednak wszystko ulegało zmianie. Obudził się mózg... Obudziła się świadomość... Obudził się kac... Jednym słowem obudził się cały Tyberiusz.
Z korytarza, nadal było słychać, głos pieklącej się Joanny.
Tyberiusz zaryzykował i otworzył oczy. Uniesione powieki zamknęły się wciągu sekundy. Wypełniające pokój słońce raziło jak nigdy dotąd.
Nagle drzwi od pokoju otworzyły się z tak wielkim impetem, że klamka odbiła się od ściany. W miejscu gdzie uderzyła posypała się wąziutka strużka tynku.
-GDZIE ON JEST???????!!!!!!!!!!
-Kto???????
-KORNELIUSZ!!!!!!!!!!!!!!!!!
-O Jezu nie krzycz, bo umrę.- Tyberiusz usiłował sobie zatkać uszy.-Na gondolandii siedzi. Niby gdzie ma być, jak ma poprawkę z matmy.
-Nie kłam! -Powiedziała już nieco ciszej Joanna.
-Boże przysięgam ci, że na Gądku siedzi. Potem idzie do pracy i przyjdzie o 16:00, bo Marta zgodziła się z nim wreszcie iść na randkę, więc musi się wyszykować do 18:00.
-Nie kłamiesz?
-O matko! Aśka ja tu umieram. Nie mam siły oczu otworzyć, a miałbym na wymyślanie kłamstw? Nawet na spowiedzi tak szczerze nie mówię. Na Gądku siedzi. Przysięgam.
-Dobra. Śpij. Już sobie idę.- Joanna wyszła z pokoju, zamykając za sobą drzwi najciszej jak umiała.
Stanęła w przedpokoju. Jakoś nie miała ochoty wyjść na korytarz. Cały gniew jaki do tej pory w niej był, nagle uleciał, zupełnie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Pozostała jedynie chęć zemsty. Ale takiej zemsty, żeby mu w kapcie poszło, bo zdecydowanie z tą tabliczką, to Korneliusz już przegiął. Joanna zamknęła oczy. Usiłowała uporządkować myśli. Opanować cały ten chaos jaki miała w głowie.
Pomyślała, że nie ma siły przepychać się przez tych wszystkich ludzi zgromadzonych pod jej drzwiami, odpowiadać na głupie docinki i udawać, że nie widzi tych wszystkich szyderczych uśmiechów. Nie było też sensu odkręcać tabliczki teraz, w okresie gdy na korytarzu kręci się masa osób. W obecnej chwili, jakiekolwiek manipulacje przy drzwiach budziłyby tylko dodatkową i tak już niezdrową ciekawość.
Popatrzyła na otwarte drzwi od łazienki, która łączyła jej część z łącznikiem chłopców.
Postała chwilę bezmyślnie gapiąc się na suszące pranie. Staniki Iwony, bluza Tyberiusza, nowe spodnie Korneliusza, jej skarpetki...wzrok ześlizgiwał się po kolejnych elementach prania. NOWE SPODNIE KORNELIUSZA!
Joanna poczuła jak wstępują w nią nowe siły. Szybko podeszła do sznurka, zdjęła wilgotne jeszcze na szwach dwie pary spodni, przeszła przez łazienkę i weszła do swojego pokoju.
-Weź tą bluzkę, którą miałyśmy wziąć na szmaty i wycinaj z niej kwiatki - poprosiła siedzącą na tapczanie Dominikę.
-A po co ci...- Dominika nie dokończyła, bowiem uwagę jej, całkowicie pochłonęły trzymane przez Joannę spodnie Korneliusza.- Aśka, Korneliusz cię zabije. Jego ukochane spodnie.
-Nie zdąży. Biegam szybciej. Wycinaj te kwiatki, bo nie zdążymy.
-Jakie nie zdążymy! Ja nie chcę mieć z tym nic wspólnego. Rozumiesz?
-A widziałaś co mamy na drzwiach wejściowych?
-Nie
-To idź zobacz, a potem zdecydujesz czy chcesz mieć coś z tym wspólnego czy nie.
Dominika posłusznie wstała i poszła oglądać drzwi. Nie minęło nawet pół minuty, a była spowrotem.
-Gdzie masz te spodnie?- wysyczała przez zęby.- Ja mu dam rezerwat. Dawaj jedną parę. Ty jedną, ja drugą i będzie raz dwa gotowe.
-Mam lepszy pomysł.- Joanna uśmiechnęła się szatańsko.- On ma dziś randkę z tą swoją Śnieżką. Damy mu szansę. Tak jak on nam zapewnił wybieg. Jedne zamrozimy a drugie upiększymy. Co ty na to?
-Ok. Ty zamrażaj, a ja się kwiatkami zajmę.
Kiedy tylko praca została podzielona, obie dziewczyny przystąpiły do dzieła.
Joanna wzięła jedną parę spodni, starannie je namoczyła, po czym włożyła do jednorazowej reklamówki wypełnionej wodą. Związała uszy i tak przygotowany balon wodny włożyła do zamrażalnika we wspólnej lodówce. Spojrzała na zegarek. Była 10:00. Uśmiechnęła się z zadowoleniem wyobrażając sobie minę Korneliusza gdy wyjmie swoje „lodowe spodnie”.
W tym samym czasie, Dominika wycięła ze starej bluzki kwiatki, które następnie starannie [ jak nigdy dotąd] przyszyła do nogawek. Efekt jej dzieła, w którego końcowym etapie pomagała Joanna, przeszedł najśmielsze oczekiwania. Żółto-zielone kwiatki na czarnych sztruksach przyprawiały patrzącego co najmniej o oczopląs.
-I niech mi nie mówi, że nie miał jak iść na randkę - mruczała sama do siebie Joanna wieszając spowrotem na sznurku spodnie.
Wojna pomiędzy Korneliuszem a Joanną wybuchła nagle i niespodziewanie, zupełnie jak pierwsza miłość. I tak jak ona była pełna gwałtownych uniesień, nagłych zwrotów i nieporozumień, których nie starano się nawet wyjaśnić. Było to już tak dawno temu, że nikt, nawet zainteresowani, nie pamiętał od czego się zaczęło.
Życie bez Joanny za ścianą byłoby szare i nudne pomyślał Korneliusz, przykręcając dodatkowo, przyklejoną do drzwi od jej pokoju tabliczkę z napisem „REZERWAT DZIKIEJ DZIEWICY. OSTATNI EGZEMPLARZ NA ZIEMI.”
Była to pierwsza część, od kilku tygodni starannie planowanej, a w tym momencie właśnie, wdrażanej w życie zemsty. Przygotowane śruby, cichutko, bez zbędnego hałasu, powoli, aczkolwiek systematycznie, jedna po drugiej, zagłębiały się w płytę.
Kiedy ostatnia z nich została dokręcona, Korneliusz zrobił dwa kroki w tył, chcąc obejrzeć swoje dzieło z pewnej odległości. Na tle białych drzwi drewniana tabliczka, z wymalowanymi na czarno dużymi literami, przyciągała wzrok. Budziła zainteresowanie...a o to przecież Korneliuszowi chodziło. Uśmiechnął się pod nosem na myśl jakie piekło rozpęta się, gdy wstanie Joanna.
Uśmiech ten stał się jeszcze większy, gdy wokół drzwi pojawiło się patyczkowo-druciane ogrodzenie, imitujące palisadę z zoo.
Niech zna moje dobre serce. Wybieg też jej zapewniłem- mruknął Korneliusz, po czym ziewnął i poszedł do swojego pokoju. Była na to już najwyższa pora, bowiem z oddali dobiegały odgłosy pierwszych akademikowych skowronków. Budziło się studenckie życie, a przynajmniej jego część.
Punktualnie o 9:00 rano na korytarzu rozległo się głośne „AAAAAAAAAAAAAAA”. Zaraz potem „GDZIE JEST TA PIEPRZONA ŚWINIA?!!!!!!”
Tyberiusz otworzył oczy. Strzępki budzącej się świadomości wysłały do mózgu wiadomość: JOANNA. Mózg owszem, wiadomość przyjął, ale na tym sprawa się zakończyła. Zbyt był zajęty utrzymywaniem się na powierzchni alkoholowego morza, by przejmować się informacją o Joannie.
Powoli jednak wszystko ulegało zmianie. Obudził się mózg... Obudziła się świadomość... Obudził się kac... Jednym słowem obudził się cały Tyberiusz.
Z korytarza, nadal było słychać, głos pieklącej się Joanny.
Tyberiusz zaryzykował i otworzył oczy. Uniesione powieki zamknęły się wciągu sekundy. Wypełniające pokój słońce raziło jak nigdy dotąd.
Nagle drzwi od pokoju otworzyły się z tak wielkim impetem, że klamka odbiła się od ściany. W miejscu gdzie uderzyła posypała się wąziutka strużka tynku.
-GDZIE ON JEST???????!!!!!!!!!!
-Kto???????
-KORNELIUSZ!!!!!!!!!!!!!!!!!
-O Jezu nie krzycz, bo umrę.- Tyberiusz usiłował sobie zatkać uszy.-Na gondolandii siedzi. Niby gdzie ma być, jak ma poprawkę z matmy.
-Nie kłam! -Powiedziała już nieco ciszej Joanna.
-Boże przysięgam ci, że na Gądku siedzi. Potem idzie do pracy i przyjdzie o 16:00, bo Marta zgodziła się z nim wreszcie iść na randkę, więc musi się wyszykować do 18:00.
-Nie kłamiesz?
-O matko! Aśka ja tu umieram. Nie mam siły oczu otworzyć, a miałbym na wymyślanie kłamstw? Nawet na spowiedzi tak szczerze nie mówię. Na Gądku siedzi. Przysięgam.
-Dobra. Śpij. Już sobie idę.- Joanna wyszła z pokoju, zamykając za sobą drzwi najciszej jak umiała.
Stanęła w przedpokoju. Jakoś nie miała ochoty wyjść na korytarz. Cały gniew jaki do tej pory w niej był, nagle uleciał, zupełnie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Pozostała jedynie chęć zemsty. Ale takiej zemsty, żeby mu w kapcie poszło, bo zdecydowanie z tą tabliczką, to Korneliusz już przegiął. Joanna zamknęła oczy. Usiłowała uporządkować myśli. Opanować cały ten chaos jaki miała w głowie.
Pomyślała, że nie ma siły przepychać się przez tych wszystkich ludzi zgromadzonych pod jej drzwiami, odpowiadać na głupie docinki i udawać, że nie widzi tych wszystkich szyderczych uśmiechów. Nie było też sensu odkręcać tabliczki teraz, w okresie gdy na korytarzu kręci się masa osób. W obecnej chwili, jakiekolwiek manipulacje przy drzwiach budziłyby tylko dodatkową i tak już niezdrową ciekawość.
Popatrzyła na otwarte drzwi od łazienki, która łączyła jej część z łącznikiem chłopców.
Postała chwilę bezmyślnie gapiąc się na suszące pranie. Staniki Iwony, bluza Tyberiusza, nowe spodnie Korneliusza, jej skarpetki...wzrok ześlizgiwał się po kolejnych elementach prania. NOWE SPODNIE KORNELIUSZA!
Joanna poczuła jak wstępują w nią nowe siły. Szybko podeszła do sznurka, zdjęła wilgotne jeszcze na szwach dwie pary spodni, przeszła przez łazienkę i weszła do swojego pokoju.
-Weź tą bluzkę, którą miałyśmy wziąć na szmaty i wycinaj z niej kwiatki - poprosiła siedzącą na tapczanie Dominikę.
-A po co ci...- Dominika nie dokończyła, bowiem uwagę jej, całkowicie pochłonęły trzymane przez Joannę spodnie Korneliusza.- Aśka, Korneliusz cię zabije. Jego ukochane spodnie.
-Nie zdąży. Biegam szybciej. Wycinaj te kwiatki, bo nie zdążymy.
-Jakie nie zdążymy! Ja nie chcę mieć z tym nic wspólnego. Rozumiesz?
-A widziałaś co mamy na drzwiach wejściowych?
-Nie
-To idź zobacz, a potem zdecydujesz czy chcesz mieć coś z tym wspólnego czy nie.
Dominika posłusznie wstała i poszła oglądać drzwi. Nie minęło nawet pół minuty, a była spowrotem.
-Gdzie masz te spodnie?- wysyczała przez zęby.- Ja mu dam rezerwat. Dawaj jedną parę. Ty jedną, ja drugą i będzie raz dwa gotowe.
-Mam lepszy pomysł.- Joanna uśmiechnęła się szatańsko.- On ma dziś randkę z tą swoją Śnieżką. Damy mu szansę. Tak jak on nam zapewnił wybieg. Jedne zamrozimy a drugie upiększymy. Co ty na to?
-Ok. Ty zamrażaj, a ja się kwiatkami zajmę.
Kiedy tylko praca została podzielona, obie dziewczyny przystąpiły do dzieła.
Joanna wzięła jedną parę spodni, starannie je namoczyła, po czym włożyła do jednorazowej reklamówki wypełnionej wodą. Związała uszy i tak przygotowany balon wodny włożyła do zamrażalnika we wspólnej lodówce. Spojrzała na zegarek. Była 10:00. Uśmiechnęła się z zadowoleniem wyobrażając sobie minę Korneliusza gdy wyjmie swoje „lodowe spodnie”.
W tym samym czasie, Dominika wycięła ze starej bluzki kwiatki, które następnie starannie [ jak nigdy dotąd] przyszyła do nogawek. Efekt jej dzieła, w którego końcowym etapie pomagała Joanna, przeszedł najśmielsze oczekiwania. Żółto-zielone kwiatki na czarnych sztruksach przyprawiały patrzącego co najmniej o oczopląs.
-I niech mi nie mówi, że nie miał jak iść na randkę - mruczała sama do siebie Joanna wieszając spowrotem na sznurku spodnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz