21 sierpnia 2009

POKÓJ Z WARIATKAMI - cz. 15

-Na pewno nie chcesz nic do jedzenia?- spytała Joanna zalewając sobie zupkę chińską.
-Na pewno - zapewniła kolejny raz Kaś, która przed paroma minutami przyszła z sąsiedzką wizytą.
-Nie, to nie. Dawać i prosić to za dużo – powiedziała Aśka i usiadła przy stole naprzeciwko przyjaciółki. – I co z Miklasińskim?
-No a co ma być? Czepnął się mnie nie wiadomo o co. Ciągle mi na ręce patrzy. Ja jakiejś nerwicy się przez niego nabawię czy czegoś w tym rodzaju. Normalnie już nawet mam lęk przed głośniejszym oddychaniem.
-To ci nie zazdroszczę. U nas też kicha, że słów brakuje. Już normalnie siwieje od tego scsu. I na co mi to? Powiedz. Nawet do cerkwi nie chodzę.
-Fakt gdybyś była prawosławna to jeszcze byłby z niego jakiś pożytek – przytaknęła przyjaciółka.
W pokoju zapanowała przesycona przygnębieniem cisza, którą przerwało dopiero pukanie do drzwi.
-Proszę- obie dziewczyny powiedziały to równocześnie.
Do pokoju wszedł chłopak. Nawet dość przystojny – jak szybko zdążyła ocenić Kaś. Grzecznie zamknął za sobą drzwi, powiedział „cześć” i ... zamilkł, wpatrując się ze zdziwieniem w obie przyjaciółki.
-No, cześć - obie z ciekawością przyglądały się nieznajomemu.
Chłopak chwilę postał, przestępując z nogi na nogę, ale cisza, która zapadła po jego wejściu i natarczywie wpatrzone w niego dwie pary oczu, zmusiły do mówienia.
-Przyszedłem...
-Widzimy- wyrwało się Joannie.
-Nie przerywaj mu – ofuknęła ją Kaś. – Jeszcze się zatnie i nic nie powie. Widzisz przecież, że do wylewnych nie należy.
-Nie przerywam mu – Asia zaczęła się usprawiedliwiać - tylko po co mówi rzeczy oczywiste. Przecież obie widzimy, że przyszedł, a nie przyfrunął. To raz, a dwa - nie każdy ma zadatki na słowny karabin maszynowy jakim ty jesteś.
Jackowi robiło się coraz cieplej. Właściwie było mu już gorąco. Prawie czuł jak po plecach spływa mu strumyk zimnego potu.
Kilka dni temu, na basenie, poznał naprawdę fantastyczną dziewczynę. Nie dość, że ładna, to jeszcze z poczuciem humoru. Kiedy, więc się okazało, że mieszkają w tym samym akademiku, umówili się, że wpadnie do niej z wizytą. Było to o wiele bezpieczniejsze, niż narażanie jej na cięty język Marty.
Przez ostatnie dwa dni zbierał się na odwagę, i właśnie dzisiaj było jej już na tyle dużo, by mógł tu przyjść. Tak przynajmniej myślał.
Teraz jednak zaczął dochodzić do wniosku, że myślenie takie było chyba błędne. Że lepsza już znana kąśliwa Marta, niż to.
Znalazł pokój, zapukał i dopiero kiedy to zrobił, uświadomił sobie, że nie wie, jak ta dziewczyna ma na imię. Było już jednak za późno. Usłyszał „proszę”, zareagował odruchowo - nacisnął klamkę, otworzył drzwi i wszedł. A teraz był uwięziony w tym pokoju, z dwiema wariatkami.
-Przysze...- urwał przerażony i spojrzał na Joannę.
-Przyszedłeś- pomogła mu- to już wiemy. Teraz powiedz po co.
-Bo ja... bo ona... – Jacek plątał się coraz bardziej. W dodatku ze zdenerwowania zaczął się jąkać.- Bo my... – umilkł wyczerpany.
-Dobra chłopie, o co ci chodzi? Wiemy już, że przyszedłeś, nie przyleciałeś, nie przypełzłeś tylko przyszedłeś i wiemy też, że znasz zaimki. Teraz może coś więcej z siebie wyduś, chyba, że chcesz robić tutaj za dekorację. – Joanna bawiła się coraz lepiej. Ten nieśmiały chłopak, nad którym miała całkowitą przewagę, był miłą odmiana po Korneliuszu, na którego ciągle trzeba było uważać. I którego cięte riposty potrafiły czasami dotkliwie ugodzić.
-Mówię ci, że go stresujesz- oznajmiła Kaś usiłując powstrzymać uśmiech, bezlitośnie wkradający się jej na twarz.
-Nie stresuję. Sama jednak przyznasz, że wypowiada się dość enigmatycznie.
-Może on jest nieśmiały. A ty od razu na niego naskakujesz – Katarzynie zrobiło się żal chłopaka, więc zaczęła go bronić, zyskując przez to jego pełne wdzięczności spojrzenie. – Szukasz kogoś?
-Tak - potwierdził z ulgą Jacek, myśląc jednocześnie, że to cudowne zrządzenie losu, iż oprócz tamtej wariatki znajduje się tu również istny anioł miłosierdzia.
-Kogo?- indagowała dalej Kasia.
-Dziewczyny.
-Konkretnej czy jesteś mało wybredny i zadowolisz się byle którą? – Joanna nie mogła
powstrzymać się, by nie zadać tego pytania.
Jacek błagalnym wzrokiem spojrzał na Kaś, przez co ta, poczuła się w obowiązku stanąć w jego obronie.
-Aśka!
-Dobra już nic nie powiem. Jesteś gościem, więc niech ci będzie.
-To ty tu nie mieszkasz? – Jacek nie krył zdumienia zadając to pytanie.
-Nie. Ja mieszkam wyżej, na trzecim piętrze.- Katarzyna czuła, że udzielenia pełnego wyjaśnienia jest jak najbardziej wskazane – w pokoju 312.
-Zaraz, zaraz – Joannie zaczęło coś świtać- czy to przypadkiem nie ciebie Domina poznała na basenie?
-No właśnie – przytaknął szczęśliwy Jacek. Nie dość, że wyjaśnił całą sprawę, to jeszcze poznał imię.
-Dominika mówiła, że jesteś inteligentny- z nutą wyrzutu powiedziała Joanna.- Zupełnie tego nie widać. Musisz się nieźle maskować.- Silne kopnięcie w kostkę, wymierzone pod stołem przez Kasię, doprowadziło ja do porządku.- To znaczy, Dominiki nie ma. Przyjdź później. Za jakieś dwie godziny.

4 komentarze:

  1. Olka, weź Ty wydaj te opowiadania, bo na kompie źle mi się czyta ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. żeby nie było, że mam złą wole, oto odpowiedż [ jedna z wielu] jaką dostałam z wydawnictwa: "Szanowna Pani,
    informuję, że nie jesteśmy zainteresowani wydaniem Pani książki,
    ponieważ obecnie nie wydajemy literatury młodzieżowej.
    Ponieważ czyta się ją dobrze, radziłabym Pani zwrócić się z nią do
    jakichś innych wydawnictw.
    Pozdrawiam serdecznie
    PS Gdyby Pani napisała coś dla dorosłych, zapraszam do wysłania maszynopisu."
    i to by było na tyle w tym temacie :-D

    OdpowiedzUsuń
  3. kłamią znaczy się ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. dodam jeszcze ze czekałam na tego maila ponad rok :-)

    OdpowiedzUsuń