18 września 2009

KILKA ODSŁON PANI R. - cz. I

ŚRODA, 9:15
Boss przyjechał wściekły. Od 15 minut miota się po kiosku i wszystkiego czepia. Ewidentny syndrom braku siku z rana. Początkowo się tym stresowałam [ nie, że ma problemy z układem moczowym, tylko, że się czepia], ale już mi przeszło. Teraz leje na to - wyjmują książkę i czytam, póki się nie uspokoi. No i jak są, to obsługuję klientów.
Tym razem jednak jest inaczej. To znaczy brak siku jest ewidentny, ale furię potęguje brak Reni. Nie wiedzieć czemu warzywniak jest jego oczkiem w głowie, a Renia... no cóż belką w tym oczku. " Która godzina?" - pyta patrząc na zegarek. " Co, już się Boss na zegarku też nie zna?" - spokojnie pytam, odkładając książkę. - " 9:25" - odpowiadam.
"Zwolnię ją" - mamrocze sam do siebie. - "Tym razem już przesadziła". "Czy Pani wie, że ona tu powinna być od 7:30?" - pyta. " Nie" - odpowiadam zgodnie z prawdą, bo czas pracy Reni był dla mnie zagadką. Każdego dnia była inaczej.
9:30 - na horyzoncie zamajaczyła postać Reni. Boss jak tylko ją zobaczył wystrzelił jak z procy. Poprawiam się wygodniej w fotelu, bo zaraz rozpocznie się show. Niestety, rozłożone na wystawie zabawki zasłaniają widok na warzywniak. Chcąc nie chcąc muszę wstać i je przesunąć. Zmieniam wystawkę i powracam na fotel. Niestety, straciłam początek mojego ulubionego programu " Renia show". Kątem oka widzę, że Dora stoi w drzwiach od zaplecza. Też lubi ten program, choć jest w gorszej sytuacji niż ja. Ja mam i wizję i fonię, ona tylko fonię, bo drzwi od reninej budy zasłaniają widok.
"Pani się notorycznie spóźnia!" - Boss drze się na pół ulicy. " Ale zostaję dłużej"- odpowiada Renia i z godnością wymija go niosąc skrzynkę śliwek. "Ja nie chcę, żeby Pani zostawała dłużej, tylko, żeby Pani przychodziła tak jak ma Pani w umowie!". Tym razem Renia nawet Bossa nie zaszczyciła spojrzeniem. Niczym wielki transatlantyk, po prostu go wyminęła niczym górę lodową, idąc po kolejną skrzynkę. " Niech Pani nie rozkłada tych skrzynek! Zwalniam Panią! Pani jest nieodpowiedzialna!" Renia jakby nie słyszała. Sunąc z kolejną skrzynką - winogrona - na moment zatrzymuje się przy Bossie "Bossie, niech mi tu Boss nie stoi, bo ja nie mam jak skrzynek układać. Poza tym już jestem spóźniona i nie mam czasu na pogaduszki". Skrzynka z hukiem upadła tuż obok bossowej stopy.
Boss stoi jeszcze przez moment, ale dochodzi chyba do wniosku, ze sam nie da rady. Wyciąga komórkę i dzwoni po wspólnika.
10:00 - Boss siedzi w aucie po drugiej stronie jezdni i usiłuje zabić Renię wzrokiem. W końcu zjawia się jego wspólnik - Szefo. Puszczam Dorze sygnał na komórkę, żeby zdążyła na część drugą, ale widzę, że chyba widziała jak Szefo nadjeżdża, bo już stoi za drzwiami od zaplecza. Oczywiście jakieś durne stado studentów, musiało właśnie w tym momencie pojawić się po bilety. Staram się obsłużyć ich jak najszybciej. W tle słychać już krzyki Bossa, Szefa i Reni.
Kiedy wracam do oglądania okazuje się ze zdążyłam w samą porę. Właśnie zaczynało się najlepsze. "Jest Pani zwolniona!"- podniesionym głosem tłumaczy Reni Szefo. - "Już tu Pani nie pracuje. Może pani zabrać swoje rzeczy i iść do domu." " Szefie, ja nie mam czasu szukać teraz pracy"- ze stoickim spokojem informuje Renia, obsługując jednocześnie klienta, który sądząc po minie, wolałby już z tych zakupów zrezygnować. "Jest środek tygodnia, a ja mam dużo do zrobienia. Nie mam czasu na nową pracę" - argumentuje Renia przekonując jednocześnie klienta, że dodatkowe pół kilo wiśni jeszcze nikomu nie zaszkodziło.
Szefo nie bardzo wie co robić. Szuka wsparcia w Bossie, ale ten jeszcze nie doszedł do siebie po porannej próbie zwolnienia Reni. Wracają do samochodu Bossa, żeby się naradzić.
10:47 - Boss informuje Renię, że dostaje naganę słowną i ma ją traktować jak ostrzeżenie. Następnym razem jak się spóźni straci pracę. Szefo uzupełnia to jeszcze informacją, że ma przychodzić do pracy na 7:30. Renia nie zaszczyciła ich nawet spojrzeniem. Była zajęta układaniem selera.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz